Przed nami 87. Ceremonia wręczenia
Oscarów. Uroczystość odbędzie się oczywiście w gmachu Dolby Theatre w Los
Angeles, a poprowadzi ją znany przede wszystkim z serialu „Jak poznałem waszą
matkę” Neil Patrick Harris. O samych nagrodach Akademii Filmowej wiele by
mówić, gdyż nominacje niemal co roku wzbudzają dużo niezadowolenia i krytyki. Oscarowy
wieczór poprzedzają rozciągnięte w czasie pozostałe ważne nagrody, takie jak Złoty
Glob, Amerykańska Gildia Producentów Filmowych i BAFTA. Jednak w tym roku
wybory członków Akademii w większości wydają się być trafione, choć brakuje kilku pozycji filmowych, ale o tym niżej.
Oscarowa gala to nie tylko ważne
wydarzenie w świecie kinematografii, ale również wielki prestiż. Pieniądze,
jakie przede wszystkim aktorki wydają na swój strój w ten jeden wieczór są dla
nas z pewnością magiczne. To są właśnie Oscary, gdzie zewnętrzna otoczka jest
niezwykle ważna. Dlatego też kładzie się duży nacisk na to, aby gala co roku
zaskakiwała i tworzyła niepowtarzalne show. Ubiegłoroczne rozdanie nagród Akademii
Filmowej prowadziła Ellen DeGeneres, której praca nie przypadła mi do gustu.
Mam nadzieję, że Harris mnie nie zawiedzie. Chociaż zwycięzców niektórych
kategorii wcale nie jest trudno odgadnąć, tak wymyślenie tego, co przygotowali
dla nas organizatorzy Galii wciąż pozostaje niespodzianką do ostatniej chwili.
NAJLEPSZY FILM
Wygra: Boyhood
Dzieło Linklatera można
odczytywać różnie. Dla niektórych będzie to nudna opowieść o losach Masona,
który dorasta w niesprzyjających warunkach rodzinnych, a dla pozostałych
przejmująca historia zagubionego w swoim świecie chłopca. „Boyhood” jest
dziełem stonowanym, które mimo wszystko nie nudzi. Warto dodać, że Akademia
uwielbia takie niecodzienne pomysły na film, co możemy obserwować wśród
poprzednich zwycięzców w tej kategorii. Produkcja, obejmująca 12 lat życia
chłopca, odzwierciedla również rzeczywisty czas kręcenia. Ilość pracy nad „Boyhoodem”
szokuje, a z ekranu wprost bije naturalność. Najpoważniejszym rywalem filmu
Linklatera jest „Birdman” (9 nominacji). „Grand Budapest Hotel” mimo również
zaskakująco dużej liczby nominacji (9) niestety nie ma większych szans w tej
kategorii. Przypatrując się kandydatom ubiegającym się o statuetkę można
dostrzec, że niemal połowa z nich to biografie. To kolejny argument
przemawiający na korzyść „Boyhooda”.
NAJLEPSZY AKTOR PIERWSZOPLANOWY
Wygra: Eddie Redmayne (Teoria wszystkiego)
„Teoria wszystkiego” poruszyła
mnie i zaciekawiła. Wciągająca biografia o losach chorego na stwardnienie
zanikowe boczne astrofizyka i matematyka Stephena Hawkinga zawiera wiele
wzruszających scen. Co ciekawe słynny naukowiec wciąż żyje. Eddie Redmayne
zagrał rolę swojego życia. I wcale nie przesadzam. Postać śmiertelnie chorego
mężczyzny wydaje się rzeczywista oraz skupia na sobie niemal całą uwagę. Jak
już pisałam w recenzji „Teorii wszystkiego” w niektórych scenach kamera zwraca
się przede wszystkim w stronę żony Hawkinga, jednak to Redmayne stanowi
centralny punkt obrazu. Wśród konkurentów moim zdaniem nie ma sobie równych,
gdyż ani Michael Keaton, ani Bradley Cooper nie zdobyli mojego serca w takim
stopniu, jak Redmayne. Wielką pomyłką wydaje mi się nominacja Steve’a Carella,
który w filmie „Foxcatcher” stał w cieniu rozgrywających się wydarzeń (oprócz
końcówki rzecz jasna).
NAJLEPSZA AKTORKA PIERWSZOPLANOWA
Wygra: Julianne Moore (Motyl Still Alice)
Może wydaje się to dziwne, że
statuetki zdobędzie dwójka aktorów, wcielających się w postaci chorych ludzi. Jednak
zarówno Redmayne, jak i Moore po prostu nie mają sobie równych. Alice jest
wykładowcą na uczelni, a także posiada kochającą rodzinę. W jednym momencie jej
dotychczasowe życie zostaje przekreślone, gdy okazuje się, że kobieta cierpli
na wczesne stadium choroby Alzheimera, rozwijającej się w zastraszającym
tempie. Moore posiada już spore doświadczenie, a jej udział w przykładowo „Godzinach”
czy „Magnolii” jest nie do zapomnienia. Najpoważniejszą rywalką Moore jest
Rosamund Pike, która w „Zaginionej dziewczynie” wcieliła się w postać
przebiegłej i bezwzględnej żony. Pike dobrze sprawdziła się w swojej roli,
jednak statuetka zdecydowanie należy się Julianne Moore.
NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY
Wygra: J.K. Simmons (Whiplash)
Wolałabym, żeby wygrał: Robert
Duvall (Sędzia)
Rola Simmonsa robi wrażenie. Bezwzględny
nauczyciel stara się za wszelką cenę wydobyć ze swoich podopiecznych siódme (a
nawet ósme) poty, aby zdobyli się oni na ogromny wysiłek w polepszaniu swojej
gry i utrzymaniu wysokiego poziomu orkiestry jazzowej. Na ekranie oglądamy duże
ilości potu, krwi i łez, a wszystko po to, aby stać się jednym z najlepszych. O
przesłaniu produkcji pisałam już wcześniej w recenzji, natomiast sam „Whiplash”
tworzy wspaniałe show w połączeniu z niezwykłą muzyką. Brutalność Simmonsa na
ekranie wydaje się otwierać mu drogę do schodów na scenę w Dolby Theatre. Mimo
wszystko osobiście przyznałabym nagrodę zupełnie innej osobie. Robert Duvall w
filmie „Sędzia" zagrał zrzędliwego starca, który mimo kłótni z synem troszczy
się o jego życie. Jego rola podbiła moje serce i mam cichą nadzieję, że nie
tylko moje.
NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA
Wygra: Patricia Arquette (Boyhood)
Nieidealna. Do wizerunku, jaki
narzuca nam dzisiejsze społeczeństwo dosyć daleko. Rozczochrana fryzura, luźne
stroje i lekka nadwaga. Ale w jej pracy i odwadze w filmie Linklatera można
odnaleźć to, co najlepsze. Niezwykle trudna rola sprawia, że jej 12-letni
wysiłek powinien zostać należycie doceniony. Szczególnie, że spośród
pozostałych kandydatek nikt się nie wyróżnia. Keira Knigtley niczym się nie
popisała, a na Emmie Stone po prostu się zawiodłam.
NAJLEPSZY REŻYSER
Wygra: Richard Linklater (Boyhood)
Jak już pisałam wyżej „Boyhood”
to dzieło niesamowite. Z jednej strony brakuje tam nagłych zwrotów akcji, ale
jednocześnie nie nudzi i zwyczajnie wciąga w swoją fabułę. Tyle lat pracy to
nie mało i podziwiam również cierpliwość i wytrwałość w ukończeniu obrazu. Doskwiera
mi brak nominacji dla Davida Finchera za jego „Zaginioną dziewczynę”, za którą
zdecydowanie na Oscara zasłużył. Nie pogniewałabym się, gdyby wygrał jednak Wes
Anderson, bo forma „Grand Budapest Hotel” jest naprawdę oryginalna i
niesamowita. Na rozstrzygnięcie trzeba będzie poczekać. :)
NAJLEPSZY SCENARIUSZ ORYGINALNY
Wygra: Birdman
Tak jak Keaton mnie nie powalił,
tak scenariusz zrobił na mnie spore wrażenie. „Grand Budapest Hotel” jak dla
mnie to przede wszystkim zewnętrzna otoczka, która jest magiczna. Natomiast
jeśli chodzi o fabułę – pozostawia wiele do życzenia.
NAJLEPSZY SCENARIUSZ ADAPTOWANY
Wygra: Whiplash
Nie mogę przekonać się do „Gry
tajemnic”, która po prostu mi się nie podobała. Scenariusz wydaje mi się
niedograny i chaotyczny. Siła „Teorii wszystkiego” to przede wszystkim Eddie
Redmayne. Za to „Whiplash” tworzy wciągającą i niecodzienną historię. Znów
brakuje nominacji dla „Zaginionej dziewczyny”, która niestety nie została
doceniona na tym polu.
NAJLEPSZY FILM NIEANGLOJĘZYCZNY
Wygra: Ida lub Lewiatan
Czy „Ida” jest dziełem na miarę
Oscara? Zadaję sobie to pytanie od jakiegoś czasu. Owszem, film Pawła Pawlikowskiego
bardzo mi się podobał, jednak czasami zadziwia mnie wychwalanie go na wszystkie
strony. Niestety nie miałam okazji zapoznać się z rosyjskim kandydatem, więc
daję szansę obu obrazom i nie oceniam. Nie ukrywam, że Oscar dla polskiego reżysera
to wielkie wyróżnienie. Trzymamy kciuki, rodacy!
NAJLEPSZA CHARAKTERYZACJA I
FRYZURY
Wygra: Grand Budapest Hotel
Tak jak mówiłam – „Grand Budapest
Hotel” posiada niezwykłą i magiczną oprawę zewnętrzną.
NAJLEPSZA MUZYKA ORYGINALNA
Wygra: Jóhann Jóhannsson (Teoria wszystkiego)
Wolałabym, żeby wygrał: Hans
Zimmer (Interstellar)
Niestety nie wszyscy mimo
świetnie wykonanej pracy mają szansę na w pełni zasłużoną nagrodę.
NAJLEPSZA SCENOGRAFIA
Wygra: Grand Budapest Hotel
NAJLEPSZE EFEKTY SPECJALNE
Wygra: Interstellar
Czy tylko ja mam wrażenie, że „Interstellar”
powinien dostać jednak więcej Oscarów?
NAJLEPSZE KOSTIUMY
Wygra: Czarownica
„Grand Budapest Hotel” z
pewnością poszczyci się kilkoma statuetkami za zewnętrzną oprawę dzieła, a
nagrodę w tej kategorii przyznałabym właśnie „Czarownicy”.
NAJLEPSZE ZDJĘCIA
O, cieszę się, że ktoś oprócz mnie zwrócił uwagę na rolę Duvalla, bo wszyscy tylko ten Simmons i Simmons ;)
OdpowiedzUsuńDuvall jak dla mnie o wiele więcej pokazał, choć obaj aktorzy zagrali tak naprawdę odmienne role :))
Usuń