Scenariusz: Anthony McCarten
Produkcja: Wielka Brytania
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Czas trwania: 120 minut
Obsada:
Eddie Redmayne: Stephen Hawking
Felicity Jones: Jane Hawking
Charlie Cox: Jonathan Hellyer Jones
Emily Watson: Beryl Wilde
Muszę przyznać, że „Teoria
wszystkiego” dosyć mnie zaskoczyła. James Marsh proponuje biografię słynnego
astrofizyka Stephena Hawkinga, którego nazwisko większości przynajmniej obiło
się kiedyś o uszy. Film oparty jest na książce żony naukowca – Jane Wilde,
która spędziła ze swoim chorym mężem 30 lat. Produkcja w niezwykły sposób
ukazuje życie człowieka, dotkniętego śmiertelną chorobą, który mimo wszystko
stara się spełniać swoje pasje. Czy nominowana w 5 kategoriach „Teoria
wszystkiego” okaże się czarnym koniem Oscarów?
Młody Stephen jest ambitny i w pełni świadomie wiąże nadal swoje życie z nauką. Jego typowo fizyczne ukierunkowanie powinno poprowadzić go do wielkich odkryć i sukcesów. Tymczasem po feralnym upadku, Stephen zostaje przewieziony do szpitala. Diagnoza jest ostateczna – stwardnienie zanikowe boczne, dające mu przeżyć jeszcze tylko dwa lata. Załamany taką perspektywą Stephen odcina się od uniwersyteckich przyjaciół, a także od nowo poznanej dziewczyny. Jednak to właśnie Jane wszczepia w niego nadzieję na lepsze jutro. Stephen i Jane biorą ślub i postanawiają razem stawić czoła postępującej chorobie.
Jak już kiedyś pisałam, biografia
to niezwykle ciężki gatunek do zrealizowania. Decyzja z jakiej strony ukazać
postać danej osoby, a także które wątki z jej życia wybrać, jest znacząca.
Każdy widz bowiem ma swoje własne gusta i przekonania na temat danego filmu.
Zaryzykować wszystkim czy stworzyć dosyć wyważoną historię? Sztuką jest
zaciekawić widza przedstawioną postacią, a także zainteresować jej losami. W
przypadku „Teorii wszystkiego” James Marsh spisał się bardzo dobrze. O
naukowych osiągnięciach Stephena Hawkinga możemy w każdej chwili poczytać w
Internecie i nie wymaga to od nas emocjonalnego zaangażowania. Natomiast wątek
miłosny wymaga, co zostało świetnie zobrazowane. Reżyser skupia się również na
postaci Jane, która spędziła z chorym astrofizykiem 30 lat, mając z nim trójkę
dzieci. Jej postać, zagrana przez Felicity Jones, odciąga nieco uwagi od
głównego bohatera. Mimo wszystko nie odbieram tego jako wadę filmu, gdyż często
najbliżsi chorych są pomijani, a całe współczucie wędruje do poszkodowanego.
Jane podjęła świadomy wybór, aby pozostać ze Stephenem. Nie chodzi nawet o
współczucie dla niej, lecz o zrozumienie jej niezwykle trudnej i wyczerpującej
misji.
Obraz Jamesa Masha jest poruszający. Wiele scen wzrusza, co przecież wydaje się być całkiem naturalne. Niemałe znaczenie ma tutaj również muzyka, która wprowadza w odpowiednią atmosferę. Miałam wrażenie, że momentami film za bardzo uciekał w stronę Jane, pozostawiając postać Hawkinga z boku. Jednak postępująca choroba, która zacznie wyniszczyła organizm mężczyzny nie pozwala o sobie zapomnieć. „Teoria wszystkiego” pozostawia po sobie piękny przekaz. Rozwijanie swoich pasji prowadzi do zostawienia w tym co robimy cząstki siebie. Spełnianie marzeń i usilne dążenie do celu, w połączeniu ze wsparciem bliskich, może wygrać nawet ze śmiertelną chorobą. Choć niewiele w „Teorii wszystkiego” teorii naukowych, to wiele w nim nauk dotyczących życia. Rewelacyjna rola Eddiego Redmayne’a koniecznie powinna zostać doceniona przez Akademię.
Moja ocena: 8/10
Z chęcią obejrzę ;-)
OdpowiedzUsuńNie mogę się przekonać do tego filmu, to jedyny obraz z Oscarowej puli, którego jak na razie zupełnie nie mam ochoty oglądać. Ale przed rozdaniem będzie trzeba nadrobić i mam nadzieję na pozytywne zaskoczenie
OdpowiedzUsuńJa tak mam z "Grą tajemnic" ;)
Usuń,,Teoria wszystkiego" to mój ulubiony film nie będzie więc dziwne jeśli powiem, że jestem tym filmem zachwycona. To jak została ukazana postać Jane powala i daje widzowi do myślenia, że miłość może pokonać wszystko trzeba jedynie wierzyć. To jaką Jane była niezwykle silną kobietą pokazuje, że nigdy nawet w najgorszych sytuacjach nie można się poddawać. Redmayne wcielając się w Stephena zrobiła kawał niezłej roboty. Nikt nie zrobiłby tego lepiej. A muzyka z filmu jest fantastyczna. <3
OdpowiedzUsuń