Scenariusz: Hampton Fancher, Michael Green
Produkcja: Kanada, USA, Wielka Brytania
Gatunek: Thriller, Sci-Fi
Czas trwania: 163 minuty
Obsada:
Ryan Gosling: Oficer K
Harrison Ford: Rick Decard
Jared Leto: Niander Wallace
Ana de Armas: Joi
Z
kontynuacjami klasyków kina jest o tyle trudna sprawa, że tak
naprawdę z góry narzuca się im spore oczekiwania i wysoki poziom,
którym po prostu muszą sprostać. Z jednej strony twórca filmowy
próbuje nawiązać do poprzedniej części i oddać pewien hołd
starym fanom (dobrym przykładem jest tutaj seria Gwiezdnych Wojen), a z drugiej próbuje zaskoczyć i wnieść świeży
powiew w i tak już zastaną historię. W przypadku Blade Runnera
przerwa ta wynosi aż 35 lat, co dla fabuły może okazać się po
prostu zabójcze. Nie ukrywam, że nazwisko Denisa Villeneuve'a jako
reżysera filmu stanowi niemałą zachętę, a mając w pamięci jego
ostatnie rewelacyjne dzieło, Nowy początek,
tym chętniej chciałam się przekonać jak kwestia się ma z jego
najnowszą produkcją.
"Rzeczywiste" pojawienie
się androidów na Ziemi znów zostało odwleczone w czasie - w Łowcy
androidów wypadało ono
dokładnie w 2019 roku. W nowej części akcja rozgrywa się w 2049
roku, a zamiast kultowego Ricka Decarda mamy do czynienia z nowym
bohaterem. Jest nim oficer K, który sam będąc androidem, poluje na
starsze modele. Ich podstawową usterkę stanowi poddanie się
emocjom i uczłowieczenie, a jak wkrótce się okaże, może za tym
stać także coś więcej. Gdy oficer K trafia na ślad przedłużenia
życia androidów, a także kryjącego się za nim spisku, staje
przed trudnym wyborem pomiędzy tym, kim jest a kim chciałby zostać.
Tymczasem żywiołowy pościg
dopiero się zaczyna.
Na
szczególną uwagę już na wstępie zasługuje z pewnością
zapierająca dech w piersiach techniczna strona obrazu. Świetne
ujęcia kamery, zdjęcia i dopracowanie najmniejszych szczegółów
zachwycają przez cały seans. To elementy, z których twórcy śmiało
mogą być dumni. Niemal
każdy kadr wydaje się być osobnym dziełem sztuki, które ogląda
się z nieukrywaną przyjemnością. Składa się to na wizualny
odbiór filmu jako niezwykle solidnego
i po prostu dobrze wyglądającego. Niemałą
rolę odgrywa również na ekranie muzyka, która jednak poza
niektórymi naprawdę satysfakcjonującymi momentami, wydaje się być
nieco chaotyczna. Zlepek różnych dźwięków, których autorstwo
przypisuje się Benjaminowi Wallfischowi i Hansowi Zimmerowi, daje o
sobie przypomnieć i nawet zachwyca, ale niestety nie przez cały
seans. Aktorsko produkcja
wypada dosyć obiecująco, gdyż Ryan Gosling wykonał swoje zadanie
tak, jak moim zdaniem się od niego oczekiwało. Pod swoją
maską stoicyzmu i ograniczonej mimiki chowa całą gamę emocji,
która dla uważnego widza jest jak najbardziej dostrzegalna i
dostępna. Czytając przed
seansem o pełnych poświęcenia przygotowaniach Jareda Leto do roli
(aktor nosił także poza planem specjalne soczewki, umożliwiające
mu oswojenie się z byciem niewidomym dla potrzeb filmu) nastawiałam
się chyba na kolejną po Witaj w klubie
rolę życia. Tymczasem jestem rozczarowana jego postacią, która
wydaje się być nad wyraz patetyczna, zupełnie nieadekwatnie do nadanego jej znaczenia w produkcji. Ciekawie wypada natomiast Ana de
Armas, a widząc na ekranie zasłużonego Harrisona Forda po prostu nie mogłam powstrzymać serdecznego uśmiechu.
Fabuła
Blade Runnera 2049
kryje w sobie pewne przesłania i emocjonalną głębię, które
szczególnie cenię sobie w podobnych filmach. Chodzi głównie o bycie
czymś więcej niż "androidem" i otwarcie się na ludzkie
uczucia. Chociaż na ekranie raczej dzieje się dużo, w co z
łatwością jako widz można się zaangażować, nie powiedziałabym,
że są to trwałe wrażenia. Na kilka dni po seansie czuję, że
praktycznie wszystko ze mnie uleciało, niestety. Niemniej historia
opowiedziana w nowym filmie kanadyjskiego reżysera jest intrygująca, a chwilami
także zabawna. Jeżeli
miałabym w kilku słowach podsumować ten obraz, to opisałabym go
jako solidnie zrealizowany sequel, zbudowany na pewnej wizji
artystycznej, z przemyślanym scenariuszem i odpowiednio dobraną
obsadą. Chociaż może ogólne wrażenie silniejsze jest o wiele bardziej tuż po seansie
niż na kilka dni po nim, to jednak Denis Villeneuve spisał się na
medal, a mnie taka druga
część Łowcy androidów
jak najbardziej się podoba.
Moja ocena: 8/10
Byłam na tym filmie w kinie i chcętnie przeczytałam twoja opinię. Musze przyznac, że dla mnie głównym i największym minusem była muzyka. Aż się zdziwiłam, że Zimmer coś takiego stworzył, bo ten zlepek dźwieków działam na mnie drażniąco. Same ujęcia były świetne, nie powiem, podobały mi się. Dynamiczne, obrazy zachwycały, pod względem technicznym film jak najbardziej był dobry. Jednak oprócz muzyki, nie podobało mi się to, że fabuła była rozwleczona, sceny przydługie, a 3 godziny seansu to dla mnie zdecydowanie za duzo. Uwazam, że gdyby film byłby krótszy byłby zdecydowanie lepszy. Pierwsza część podobała mi sie zdecydowanie bardziej. Za to Blade Runner 2049 oceniłam na 6/10.
OdpowiedzUsuńTen film to ja chyba kilka razy już oglądałem.Tak średnio on mi się podobał.
OdpowiedzUsuńMi bardzo się podobał. Liczyłem na inne zakończenie. Myślałem, że główny bohater będzie żył i odzyska swoją dziewczynę-robota, ale było inaczej. Szkoda.
UsuńPierwszy blade runner mi się o wiele bardziej podobał, a temu daje 5/10.
OdpowiedzUsuńMi się podobał bo miał to coś w sobie :)
OdpowiedzUsuńFilm bardzo fajny, mój ulubiony gatunek filmu.
OdpowiedzUsuńByłem na tym w kinie podczas jednego z maratonów i przyznam, że to niezły film.
OdpowiedzUsuńByłem i niestety nie spodobał mi się. Cóż.
OdpowiedzUsuńNiezłe kino
OdpowiedzUsuńFilm zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenia. Oglądałem ten film już 4 razy i nadal mi się nie znudził.
OdpowiedzUsuńJEst to jeden z lepszych filmów jakie widziałem
OdpowiedzUsuńCiekawy blog, fajnie tutaj !
OdpowiedzUsuńFajnie tutaj !
OdpowiedzUsuńChyba moje top3 jeśli chodzi o filmy ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawe piszesz recenzje. Kiedy wracasz z nowymi recenzjami?
OdpowiedzUsuń