Scenariusz: Christopher Nolan, Jonathan Nolan
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Sci-Fi
Czas trwania: 169 minut
Obsada:
Matthew McConaughey: Cooper
Anne Hathaway: Brand
Jessica Chastain: Murph
Michael Caine: Profesor Brand
Wyczekiwana od dłuższego czasu
premiera miała stać się również kolejnym gigantem w kolekcji Christophera
Nolana – reżysera z ogromnym doświadczeniem i talentem. Nolan tworzy wielkie
dzieło średnio co 2 lata, za każdym razem serwując nam wielkie kinowe
przeżycie. „Prestiż”, „Incepcja” czy seria „Batmana” to tylko niektóre wielkie
tytuły wśród jego filmografii. I „Interstellar”. Reżyser jest jednym z
nielicznych, mogących pozwolić sobie na tak ogromne środki finansowe włożone w
film. Z drugiej strony powoduje to niestety ograniczanie jego koncepcji przez
producentów, którzy nastawieni są przede wszystkim na zyski z filmu. Takie
rozgraniczenie niestety dosyć łatwo wyłapać. Jak wygląda kosmos w wersji
Nolana?
Cooper mieszka obecnie na farmie i wychowuje dwójkę dzieci. Wkrótce zostaje wezwany przez NASA, a jego przeszłość związana z kosmosem może być kluczowa. Jak się okazuje, mężczyźnie zostanie powierzona najważniejsza misja – uratowanie świata. Brzmi banalnie? Decyzja jaką musi podjąć Cooper nie należy do najłatwiejszych, jednak wkrótce mężczyzna wyrusza w przestrzeń kosmiczną wraz z córką profesora, który zarzeka się wypracować rozwiązanie na Ziemi. Śmierć kolejnych uczestników misji, naukowe teorie, inny wymiar czasu i grożące niebezpieczeństwa tylko udowadniają, że zadanie, jakiego się podjęli, jest naprawdę trudne.
„Interstellar” to z pewnością wielkie wydarzenie, nie tylko dla fanów sci-fi. Ostatnio kosmos zrobił na mnie tak ogromne wrażenie przy okazji „Grawitacji” Alfonso Cuaróna. Zasłużenie nagrodzony, teraz nieco ugiął się pod potęgą najnowszego dzieła Nolana. „Interstellar” jest bowiem pod względem audiowizualnym dziełem doskonałym. Czyste ujęcia i zapierające dech w piersiach widoki kosmosu, choć w pewnym stopniu poznane już poprzez genialne dzieło Cuaróna, prezentują się z nieco innej perspektywy. Szczególnie, że mamy do czynienia z kompletnie inną fabułą. Można zauważyć podobieństwa do „Odysei Kosmicznej” Stanleya Kubricka, a także do wspomnianej powyżej „Grawitacji” (przynajmniej jedna charakterystyczna scena!). Czy „Interstellar” jest pod względem fabuły równie świetny? Otóż nie. Cała ta wspaniała otoczka nie jest w stanie wypracować genialnego filmu bez naprawdę mocnej fabuły. To, co moim zdaniem zawiodło, to zakończenie produkcji. Mająca z początku potencjał historia staje się zbyt zagmatwana, a kolejne sekwencje nie odnajdują uzasadnienia w trakcie filmu. Choć urzekł mnie motyw rodzicielstwa i pożegnania, kolejne wątki nie były już aż tak udane. Mimo wszystko fabuła tworzy pewną całość – tego nie można jej zarzucić.
Główną zaletą filmu jest jego ścieżka dźwiękowa, składająca się na jego audialny odbiór. Genialny Hans Zimmer powrócił w wielkim stylu, tworząc niepowtarzalne i patetyczne melodie. Co do obsady, świetnie wypadł tylko Matthew McConaughey, zdobywca zeszłorocznego Oscara za pierwszoplanową rolę w „Witaj w klubie”. Na ekranie można podziwiać równie wielkie nazwiska, jednak na ich podziwianiu się kończy. Anne Hathaway zaprezentowała się dosyć przeciętnie. Lepiej wypadła już Jessica Chastain, która w niezwykły sposób pokazała emocje skrzywdzonej w dzieciństwie kobiety, a także ogromną determinację i wciąż tlącą się wewnątrz nadzieję na powrót ojca.
Nolan jak mało kto potrafi
zbudować prawdziwe napięcie w filmie. Mimo że fabuła wcale nie należała do
najwybitniejszych, z zainteresowaniem śledziłam losy głównego bohatera. „Interstellar”
jest również bogaty w wiele scen, które dogłębnie poruszają i wzbudzają całą
gamę uczuć. Tak było przykładowo w momencie powrotu na statek kosmiczny Coopera
i Brand. Miało minąć maksymalnie 7 lat, a powrócili dopiero po 24, zastając na pokładzie
zestarzałego już kompana. Odtwarzanie przez Coopera nagrań, po tak długim
okresie czasu… Takich scen się nie zapomina. Pod tym względem produkcja zrobiła
na mnie spore wrażenie, gdyż mimo wielu widocznych usterek i nieprawidłowości
mogłam wczuć się w przeżycia bohaterów. „Interstellar” bowiem dostarcza wielu
intensywnych doznań, jakimi jest na przykład niemal bezpośredni kontakt z
rzeczywistością kosmosu. Dzieło nie wbija w fotel, jednak w jakiś sposób
wyznacza nowe granie dla podobnych sobie obrazów sci-fi. I oby ich poziom
utrzymał się na takim, jaki prezentuje dzieło Nolana.
Moja ocena: 8+/10
Interstellar jest naprawde wart obejrzenia
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych filmów jakie widziałam w życiu! Szczerze mogę polecić :)
OdpowiedzUsuń