Ludzie filmu

Przedstawiam moich ulubieńców kina. Dzięki ich obecności na ekranie (jak w przypadku aktorów) lub silnej ręki w trakcie tworzenia filmu (reżyserzy), czuję że tworzą oni mój gust filmowy. Bo podziwiam ich pracę, zachwycam się umiejętnościami i czerpię inspiracje. To moje perełki, które tak ciężko wybrać spośród ogromnej puli znakomitych osobowości. Co nie znaczy, że innych nie lubię. Tych po prostu bardziej.


REŻYSERZY


Lars von Trier

Ten duński twórca zachwycił mnie już podczas pierwszego seansu. Prawdopodobnie dzięki jego osobie zaczęłam lepiej poznawać kino skandynawskie, które ma w sobie niepowtarzalną magię. Niezwykle kontrowersyjny reżyser, wzbudza jednocześnie niewątpliwe uznanie. Jego filmy poruszają dogłębnie, pozostawiając widza w stanie ciężkim do opisania. Pełne erotyzmu, psychologii i sporej dawki pesymizmu produkcje wydają mi się być tymi z najwyższej półki.



David Fincher

Jego filmografia pełna jest dobrze zrealizowanych produkcji. Część z nich to niemal klasyki, pozostałe uważane za bardzo dobre obrazy. Jestem pełna podziwu dla pracy reżysera, jednocześnie też pewna, że nie zawiodę się na jego filmie. Zdobył moje serce podczas seansu "Zaginionej dziewczyny", który utkwił mi w głowie. Mistrz thrillerów - jak mało kto buduje trwałe napięcie w swoich dziełach. 



Stanley Kubrick

Geniusz. Szczegółowo jego pierwsze prace, technikę oraz wszelkie potrzebne informacje o całej filmografii poznałam przy okazji wystawy poświęconej Kubrickowi w Muzeum Narodowym. Specyficzne długie, powolne ujęcia to znak rozpoznawczy reżysera. Jego dzieła mnie fascynują, a sam Kubrick określany jest nie bez powodu jako jeden z najwybitniejszych twórców światowego kina. Kto nie miał jeszcze z nim styczności, koniecznie powinien nadrobić braki.


Roman Polański


Jego prace od dawna mnie zachwycają. Uwielbiam jego produkcje, każda zaskakuje mnie na nowo. Polański wręcz mistrzowsko buduje w swoich filmach nastrój tajemniczości i grozy, jednocześnie zagłębiając się w psychikę bohaterów. Aspekt psychologiczny w jego dziełach jest naprawdę godny uwagi. Typowe dla reżysera ograniczenie liczby postaci na ekranie sprawia, że tym lepiej film się odbiera. Warto zaznaczyć, że Polański znakomicie odnajduje się przed kamerą, co podkreśla jego gra aktorska.



Quentin Tarantino

Zestawienie nie mogło się także bez niego obejść. Jego krwawe i brutalne kino ma coś jedynego w swoim rodzaju, co mocno przyciąga. Jego dzieła pełne są inteligentnych i wciągających dialogów (ew. monologów), które stanowią swoistą kwintesencję obrazu. Tarantino tworzy na ekranie swoją własną rzeczywistość, a także nie ucieka od kontrowersji i rasizmu. Jego produkcje w większości o charakterze czarnej komedii, obfite w nawiązania do współczesnej kultury, są prawdziwą ucztą.





AKTORKI

Meryl Streep

Najlepsza aktorka. I to niekwestionowany wybór. Potrafi odtworzyć każdą rolę - od wspaniałej roli w "Godzinach", niezwykle uczuciowej w "Co się wydarzyło w Madison County", po zdecydowaną Żelazną Damę. W każdej z nich powala na kolana, dosłownie. Jej nazwisko to gwarancja udanego seansu. Ma na swoich koncie aż 3 Oscary, co lokuje ją tuż za legendarną Katharine Hepburn, choć to Streep otrzymała najwięcej nominacji (15). W dodatku aktorka urzeka swoim pełnym życia uśmiechem.



Angelina Jolie

Wcielała się w różnego rodzaju role, a wszędzie jej niespotykana uroda była sporym atutem ("Gia", "Czarownica"). Jolie od zawsze wydawała mi się oryginalna i zaskakująca. Znakomicie sprawdza się w rolach dramatycznych, a także wciąż udowadnia, że jest dobrze prosperującym reżyserem. Dla niektórych pewnie pozostanie już Larą Croft, jednak ja osobiście podziwiam ją za te mniej liczne role niesensacyjne.

Kate Winslet

Słynna odtwórczyni roli z "Titanica", wielkiej kochanki Jacka Dawsona. Jednak w moim sercu pozostanie jako znakomita Hanna Schmitz z "Lektora". Po tej roli nie mogłam się nadziwić jej kunsztowi aktorskiemu. Później była świetna "Rzeź", w której dodatkowo udowodniła moją opinię. Aż wstyd przyznać, że od zawsze jakoś Kate Winslet myliła mi się z Cate Blanchett. Teraz już bez problemu je rozróżniam i choć obie są wyjątkowe, to Winslet wydaje mi się bardziej wyróżniać.



Julianne Moore

Nie lubiłam jej, odkąd tylko pamiętam. Irytowało mnie chyba wszystko - od sposobu poruszania się, po mimikę. Ale z czasem odrzuciłam te bezpodstawne uprzedzenia i musiałam przyznać, że Moore to naprawdę świetna aktorka. Niejednokrotnie pokazała na co ją stać, wcielając się w trudne role. Znakomicie sprawdziła się w filmie "Motyl Still Alice", gdzie zagrała kobietę z postępującą chorobą Alzheimera. A dodatkowo wyróżnia ją kolor włosów i piękny uśmiech.

Elizabeth Taylor

Choć początkowym zamiarem było pokazanie raczej moich współczesnych perełek wśród ludzi filmu, to w tym zestawieniu nie może zabraknąć Elizabeth Taylor. Wciąż mam w głowie jej niezapomnianą rolę Kleopatry, gdzie wraz ze swoim przyszłym mężem, Richardem Burtonem, wpisała się w grono najlepszych. Jej biografia pełna jest kontrowersji, skandali i kłótni. Wśród wielu związków małżeńskich najgłośniejszym echem odbił się właśnie ten z Burtonem, a jako odbicie jego rozkładu często uznaje się pełne dynamiki dzieło "Kto się boi Virginii Woolf?".



AKTORZY

Tom Hanks

Niewątpliwie jeden z najlepszych - z naciskiem na to ostatnie słowo. Lista filmów z Hanksem jest bardzo długa, co tylko wskazuje na ogromne doświadczenie aktora. Wcielał się w różne role, choć pewnie najsłynniejsza to Forrest Gump. Wcale się nie dziwię, bo główny bohater to przecież podstawa tego filmu. W mojej ścisłej czołówce znajduje się "Kapitan Phillips" z jego udziałem, trzymający w napięciu przez cały seans.


Jack Nicholson

Oj, Jack. Bardzo charakterystyczna postać z jeszcze bardziej charakterystycznym uśmiechem (Joker?). Zauważyłam to już dawno, że kiedy tylko pojawia się na ekranie, przyciąga całą uwagę. Pamiętna rola m.in. w "Lśnieniu" przypieczętowała jego pozycję wśród wybitnych aktorów. Choć Nicholson nie udziela się już od kilku lat na ekranie, to pozostawił godny podziwu aktorski dorobek, po który sięgnąć warto zawsze.



Clint Eastwood

Mam w głowie wiele produkcji, które nie pozwalają mi myśleć inaczej o Eastwoodzie, jak o genialnym aktorze, reżyserze i scenarzyście. Mimo wszystko to sposób jego grania na ekranie urzeka mnie najbardziej. Bezwzględny Blondas, zrzędliwy Walt Kowalski, wymagający Frankie Dunn, czuły Robert i wiele, wiele więcej. Kojarzony przede wszystkim z westernami, utrzymuje ich wysoki poziom, odnajdując się równocześnie bez problemu w innych gatunkach.

Charles Chaplin

Człowiek-geniusz. Chaplin stworzył swój własny sposób przedstawienia bohatera na ekranie, a przy pomocy melonika, zbyt dużych butów i laski wymyślił postać włóczęgi, który stał się nieodłączną częścią jego osoby. Pomimo trudnego dzieciństwa i znikomej ilości środków finansowych udało mu się rozpocząć karierę, przekonując do siebie całe tłumy widzów. Nie ma nic bardziej uroczego niż potknięcia włóczęgi, który potrafi być również niezwykle wzruszający (jak w "Brzdącu"). Za jedno z jego najlepszych dzieł uważam "Dyktatora", z cudownym przekazem na końcu.


Leonardo DiCaprio

To nie żart, ja naprawdę bardzo lubię DiCaprio. I za każdym razem mam łzy w oczach jak Jack Dawson odpływa zamarznięty na dno oceanu... W każdym razie szczęka mi opadła po "Wyspie tajemnic", po jego więcej niż genialnym występie w "Co gryzie Gilberta Grape'a?", po "Wielkim Gatsbym" też. Nie wiem czy jestem jedyną osobą, którą urzekła ostatnia z wymienionych produkcji, ale wiem na pewno, że DiCaprio nie należy do tych kiepskich. Za każdym razem mnie zaskakuje i ja wciąż czekam na więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz