wtorek, 22 stycznia 2013

Magnolia (1999)

Reżyseria: Paul Thomas Anderson
Scenariusz: Paul Thomas Anderson
Produkcja: USA
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 188 minut

Obsada:
Julianne Moore: Linda Partridge
William H. Macy: Donnie Smith
Jason Robards: Earl Partridge
Tom Cruise: Frank T.J. Mackey


"Magnolia" bardzo mi się spodobała. To jeden z tak niewielu filmów, od których nie da się oderwać wzroku. Fabuła przemyślana i dopracowana. Podziwiany przeze mnie Paul Thomas Anderson nie zawiódł. Stworzył wspaniałe 188 minut dobrego seansu. Zręcznie wplótł duże ilości czarnego humoru (szczególnie na początku, kiedy zostają przedstawione trzy króciutkie historyjki), który wręcz wielbię. Oglądając "Magnolię" trzeba się skupić i z uwagą śledzć każdą scenę. Po pierwsze, żeby połapać się w szybkiej, zdecydowanej akcji. Po drugie, żeby docenić niezwykłość tego dzieła. Długo szukałam odpowiedniego momentu, żeby zapoznać się z "Magnolią". Ta nominowana w trzech kategoriach do Oscara historia znalazła szczególne miejsce w moim sercu. Pomimo kilku "przeciw" zauroczyła mnie swoją wspaniałością. W końcu reżyserowi (i scenarzyście co za tym idzie) nie brakuje talentu i doświadczenia.



Film łączy kilka - z początku odmiennych - historii. Tak więc mamy tutaj starzejącego się Earla Partridge'a, chorującego na raka producenta telezwizyjnego. Jego żona - Linda - wyszła za niego dla pieniędzy. Z czasem jednak zakochuje się w mężu, co nie zniweluje niestety jej niewierności. Śmiertelnie chorym opiekuje się pielęgniarz Phil. Chce spełnić życzenie swojego pacjenta i próbuje doprowadzić do spotkania ojca z synem Frankiem (obaj są ze sobą skłóceni). Frank prowadzi popularny kurs "Uwiedź i zniszcz", który cieszy się dużą sławą. Mężczyzna bierze udział w wywiadzie, po którym dużo się zmienia w jego życiu. Jimmy Gator również choruje na raka i stracił kontakt ze swoim dzieckiem - w tym przypadku z córką. Prowadzi program "Co wiedzą dzieci", którego słupki oglądalności utrzymują się na wysokim poziomie. Bierze w nim udział chłopiec o iminiu Stanley, do którego został przymuszony przez rodzica. Ojciec Stanleya żąda od syna sukcesu, nie biorąc pod uwagę żadnych ustępstw. Córka Gatora - Claudia - uzależniona nad narkotyków, pewnego dnia spotyka policjanta, który zaprasza ją na randkę. Ostatnią postacią jest Donnie Smith, dawny zwycięzca programu "Co wiedzą dzieci". Poszukuje on szczęścia i miłości, powołując się na swój tytuł omnibusa. Jednak zbyt wczesna sława i - podobnie jak u Stanleya - zbyt duże oczekiwania rodziców, powodują niezadowolenie z życia.



Jak już pisałam fabuła wcale nie jest taka prosta, a same opowieści są dość skomplikowane. Ale to dobrze, przynajmniej film wyróżnia się spośród pozostałych produkcji, w których również łączone są różne historie. Anderson dużo czasu poświęca na zbadanie czy losem ludzkim tak naprawdę żądzi przypadek (głównie początek filmu). Oprócz tego reżyser porusza problem samotności, przebaczenia i miłości. Tak jak w przypadku m.in. Franka brak kontaktu z ojcem i ogólne sprawy rodzinne owocują powszechym zakłamaniem mężczyzny. Zaciekawił mnie sposób grania Toma Cruise'a, gdyż dotychczas nie miałam okazji podziwiać go w tego rodzaju roli. Przecież w "Magnolii" otrzymał całkiem inny typ roli niż np. w  "Wywiadzie z wampirem" albo "Mission: Impossible". A jednak dał radę, co tylko dowodzi, że jest wszechstronny. Spotkałam się z opinią, że "grał z takim samym przekonaniem, jak głosi wyznania kościoła scjentologicznego". Może i tak, ale cóż z tego? Ważne, że potrafi oddać cały sens granej postaci. Także Julianne Moore mnie urzekła! Na niektóre jej lamenty reagowałam półuśmiechem i chyba nie o to chodziło, ale i tak mi się spodobał sposób w jaki przedstawiła postać Lindy.


I teraz trochę krytyki. Zakończenie jest zbyt abstrakcyjne, nierealne i kompletnie nie pasuje mi do tak wspaniale rozwijającej się akcji na początku. Gatunek? Jak dla mnie na początku jest czarna komedia, potem dramat, a na koniec melodramat (ewenatulanie posiada cząstkę musicalu). Z filmu wynika wiele pouczających sytuacji, ale nie do końca są trafne. Momentami niektórzy aktorzy mnie irytowali i mam pewien niedosyt. Niedosyt związany z zakończeniem, a także czegoś mi zabrakło - może chodzi o większą spójność akcji?

 "Magnolia" urzeka na swój sposób. Zdaję sobie również sprawę, że nie do wszystkich trafi sens i niezwykłość tego filmu. Jednak dla mnie to świetne kino i kolejne wspaniałe, niezapomniane dzieło Paula Thomasa Andersona. Wzrusza, rozśmiesza i ukazuje jak ustrzec się przed zagubieniem we własnym życiu. Ujął mnie tą mobilizacją.

Moja ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. "Magnolia" to arcydzieło. Nic więcej pisać nie wypada i nie potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie "Magnolia" nie jest doskonała. A wyrażać własne zdanie zawsze warto, a nawet trzeba.

      Usuń