Scenariusz: Oleg Negin, Andriej Zwiagincew
Produkcja: Rosja
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 140 minut
Obsada:
Aleksiej Serebriakow: Nikolai (Kola)
Elena Liadowa: Lilya
Władimir Wdowiczenkow: Dmitri
Dzieło Andrieja Zwiagincewa
zyskało sporą popularność dzięki ostatniej ceremonii rozdania Oscarów, do
której zyskało nominację w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Według
opinii wielu osób „Lewiatan” stanowił poważną konkurencję dla polskiej „Idy”,
natomiast istotnym przeciwnikiem wydawały się również gruzińskie „Mandarynki”
(nawiasem mówią rewelacyjny film), które moim zdaniem nie odbiły się aż tak
głośnym echem. Co więc takiego ma w sobie ta rosyjska produkcja, że zaszła aż
tak daleko?
Nikolai mieszka wraz ze swoją żoną i synem w starym, drewnianym domu w północnej Rosji. Spokojna i piękna okolica z początku nie zapowiada kolejnych dramatycznych wydarzeń. Tymczasem Kola toczy w sądzie bój o własny dach, który władze miasteczka chcą mu odebrać i przeznaczyć pod zupełnie innego rodzaju zabudowę. Zrozpaczony mężczyzna zasięga pomocy znajomego prawnika z Moskwy, który wydaje się znać sposób na rozpracowanie bezwzględnego mera. Sprawy jednak coraz bardziej się komplikują, gdy decyzja sądu okazuje się krzywdząca dla Koli, a jego żona znajduje sobie kochanka.
Od pierwszych minut seansu
reżyser ukazuje całe piękno miasteczka, w którym rozgrywa się akcja. Cudowne
widoki i krajobrazy zapierają dech w piersiach. I to właśnie one zrobiły na
mnie największe wrażenie z całej produkcji. Fabuła skupia się przede wszystkim
na relacjach pomiędzy obywatelem a władzą. Reżyser przedstawia rosyjską
rzeczywistość, która łudząco przypomina panujące stereotypy. Żeby dowiedzieć
się jak jest naprawdę trzeba przekonać się o tym na własnej skórze, a widzowi
pozostaje uwierzyć w taki obraz Rosji, jaki kreuje Zwiagincew. A jest to
brutalna rzeczywistość, której bohaterowie przesiąknięci są alkoholem. Na myśl
od razu przychodzi film Wojciecha Smarzowskiego „Pod mocnym aniołem”, który również
zmaga się z tym problemem. Wódka pita jak zwykła woda mineralna to niezwykle
mocne sceny. Postaci pogrążają się coraz bardziej, co ostatecznie nie może
przynieść nic dobrego.
Tytułowym Lewiatanem określa się
mitycznego potwora morskiego, a także wszystkie złe moce związane nawet z samym
szatanem. Aspekt religijny przedstawiony jest w dziele jako siła równie
destrukcyjna jak władza, pomagająca ogłupiać ludzi. Główny bohater pozostaje
niewierzący, a kolejne klęski stępujące na niego można przyrównać do losu
Hioba. Mimo wszystko to wątek okrutnej władzy bierze prym nad całą fabułą.
Czasem nawet ciężko uwierzyć, że takie rzeczy mogą dziać się na świecie (a
przecież dzieją, i to w niejednym państwie). Historia małej i kruchej
jednostki, która tylko z pozoru wydaje się mocna. Jak każdego człowieka, silna
władza może pozbawić dosłownie wszystkiego. Tutaj bohater może mieć złudny
wybór – ulec czy nadal się bronić? W rzeczywistości decyzja należy do kogoś
innego.
Obraz rosyjskiego reżysera wydaje
się bardzo realistyczny, a litry przelanego alkoholu nadają mu niezwykle smutny
wydźwięk. „Lewiatan” w swojej strukturze jest dosyć prosty, jednak jego
tematyka należy do zdecydowanie trudnych. Minusem jest z pewnością jego
przesadzona długość, bo pod koniec akcja zaczyna się dłużyć. Mimo tego wspaniałe zdjęcia krajobrazu wynagradzają
ten mankament z lekką nadwyżką. Szczególnie dla tych ujęć warto zagłębić się w brutalny
świat filmu.
Moja ocena: 7/10
Gdzie obejrzałaś ten film? Bo szukałam, chciałam go zobaczyć, ale nie mogę znaleźć.. ,,Mandarynki" bardzo mnie poruszyły, niesamowity film. Ostatnia spędziłam seans z Timbuktu, ale trochę mnie rozczarował. Przede mną jeszcze ,,Lewiatan" :)
OdpowiedzUsuńW Kinie pod Baranami (w Krakowie), w ramach wakacyjnego cyklu. :)
Usuń