piątek, 7 sierpnia 2015

Lewiatan (Leviafan, 2014)

Reżyseria: Andriej Zwiagincew
Scenariusz: Oleg Negin, Andriej Zwiagincew
Produkcja: Rosja
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 140 minut

Obsada:
Aleksiej Serebriakow: Nikolai (Kola)
Elena Liadowa: Lilya
Władimir Wdowiczenkow: Dmitri



Dzieło Andrieja Zwiagincewa zyskało sporą popularność dzięki ostatniej ceremonii rozdania Oscarów, do której zyskało nominację w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Według opinii wielu osób „Lewiatan” stanowił poważną konkurencję dla polskiej „Idy”, natomiast istotnym przeciwnikiem wydawały się również gruzińskie „Mandarynki” (nawiasem mówią rewelacyjny film), które moim zdaniem nie odbiły się aż tak głośnym echem. Co więc takiego ma w sobie ta rosyjska produkcja, że zaszła aż tak daleko?


Nikolai mieszka wraz ze swoją żoną i synem w starym, drewnianym domu w północnej Rosji. Spokojna i piękna okolica z początku nie zapowiada kolejnych dramatycznych wydarzeń. Tymczasem Kola toczy w sądzie bój o własny dach, który władze miasteczka chcą mu odebrać i przeznaczyć pod zupełnie innego rodzaju zabudowę. Zrozpaczony mężczyzna zasięga pomocy znajomego prawnika z Moskwy, który wydaje się znać sposób na rozpracowanie bezwzględnego mera. Sprawy jednak coraz bardziej się komplikują, gdy decyzja sądu okazuje się krzywdząca dla Koli, a jego żona znajduje sobie kochanka.


Od pierwszych minut seansu reżyser ukazuje całe piękno miasteczka, w którym rozgrywa się akcja. Cudowne widoki i krajobrazy zapierają dech w piersiach. I to właśnie one zrobiły na mnie największe wrażenie z całej produkcji. Fabuła skupia się przede wszystkim na relacjach pomiędzy obywatelem a władzą. Reżyser przedstawia rosyjską rzeczywistość, która łudząco przypomina panujące stereotypy. Żeby dowiedzieć się jak jest naprawdę trzeba przekonać się o tym na własnej skórze, a widzowi pozostaje uwierzyć w taki obraz Rosji, jaki kreuje Zwiagincew. A jest to brutalna rzeczywistość, której bohaterowie przesiąknięci są alkoholem. Na myśl od razu przychodzi film Wojciecha Smarzowskiego „Pod mocnym aniołem”, który również zmaga się z tym problemem. Wódka pita jak zwykła woda mineralna to niezwykle mocne sceny. Postaci pogrążają się coraz bardziej, co ostatecznie nie może przynieść nic dobrego.


Tytułowym Lewiatanem określa się mitycznego potwora morskiego, a także wszystkie złe moce związane nawet z samym szatanem. Aspekt religijny przedstawiony jest w dziele jako siła równie destrukcyjna jak władza, pomagająca ogłupiać ludzi. Główny bohater pozostaje niewierzący, a kolejne klęski stępujące na niego można przyrównać do losu Hioba. Mimo wszystko to wątek okrutnej władzy bierze prym nad całą fabułą. Czasem nawet ciężko uwierzyć, że takie rzeczy mogą dziać się na świecie (a przecież dzieją, i to w niejednym państwie). Historia małej i kruchej jednostki, która tylko z pozoru wydaje się mocna. Jak każdego człowieka, silna władza może pozbawić dosłownie wszystkiego. Tutaj bohater może mieć złudny wybór – ulec czy nadal się bronić? W rzeczywistości decyzja należy do kogoś innego.

Obraz rosyjskiego reżysera wydaje się bardzo realistyczny, a litry przelanego alkoholu nadają mu niezwykle smutny wydźwięk. „Lewiatan” w swojej strukturze jest dosyć prosty, jednak jego tematyka należy do zdecydowanie trudnych. Minusem jest z pewnością jego przesadzona długość, bo pod koniec akcja zaczyna się dłużyć.  Mimo tego wspaniałe zdjęcia krajobrazu wynagradzają ten mankament z lekką nadwyżką. Szczególnie dla tych ujęć warto zagłębić się w brutalny świat filmu.

Moja ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. Gdzie obejrzałaś ten film? Bo szukałam, chciałam go zobaczyć, ale nie mogę znaleźć.. ,,Mandarynki" bardzo mnie poruszyły, niesamowity film. Ostatnia spędziłam seans z Timbuktu, ale trochę mnie rozczarował. Przede mną jeszcze ,,Lewiatan" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Kinie pod Baranami (w Krakowie), w ramach wakacyjnego cyklu. :)

      Usuń