Rocky Horror Picture Show (1975)
To jeden z najbardziej
oryginalnych filmów, jakie przyszło mi oglądać i podziwiać. „Rocky Horror
Picture Show” w reżyserii Jima Sharmana gwarantuje niezwykłe przeżycia. Ilość
dziwactw, błyszczących strojów i zaskakujących zwrotów akcji przerasta wszelkie
oczekiwania. To produkcja dla lubiących wyzwania widzów i otwartych na nowe
koncepcje. Genialny w swojej roli Tim Curry sprawił, że do dzisiaj na samą myśl
o jego występach mam ciarki. Niezwykła charyzma bijąca od głównego bohatera
oraz wyśmienity soundtrack pozostają na długo w pamięci. Więcej tutaj.
West Side Story (1961)
Produkcja wyznaczyła nowy
kierunek musicali, wpisując się zarazem w kanon swojego gatunku. Dwa
konkurujące ze sobą gangi zwalczają się nawzajem, głównie przy pomocy muzyki, a
także siły. Tony i Maria należą do przeciwstawnych grup, jednak wkrótce łączy
ich gorące uczucie, któremu oboje chcą się poddać. Historia łudząco podobna do
tej z szekspirowskiej sztuki „Romeo i Julia” zachowuje jednak odmienne
zakończenie. Prześpiewany i przetańczony
znacznie oddziałuje na zmysły, a mnie w szczególności wciąż urzeka akcent Anity
oraz świetne kawałki „America” i „I feel pretty”.
Grease (1978)
Kto nie kojarzy młodego Travolty,
który poprzez pozę buntownika i kręcenie biodrami wpisał się na stałe w klasykę
kina? Sandy i Danny zakochują się w sobie podczas wakacji. Jednak rok szkolny
stawia przed nimi zupełnie nowe wyzwanie, któremu oboje muszą sprostać, jeżeli
nadal chcą być razem. Okazuje się, że Sandy to doskonale ułożona dziewczyna, a
Danny chodzi w czarnej skórze i pali papierosy. Dzieło z pewnością znane wielu,
choć trzeba zdać sobie sprawę, że mimo upływu czasu znakomity soundtrack oraz
choreografie nadal budzą ogromny zachwyt.
Panowie w cylindrach (1935)
Film, który mimo upływu czasu
pamiętam zaskakująco dobrze. Muszę przyznać, że Fred Astaire i Ginger Rogers
tworzą rewelacyjny duet. Niesamowicie urzeka mnie ten taniec, kiedy oboje
poruszają się równocześnie, z gracją i wdziękiem. Nie mogę oderwać oczu od
ekranu, dosłownie. Zastanawiałam się czy nie umieścić tutaj „Deszczowej
piosenki”, jednak pod względem choreografii zdecydowanie wygrywa „Top Hat”. Od
razu mam w głowie „I’m in heaven…” czy też „Cheek to cheek”… zachwycam się. W
dodatku wspaniałe kostiumy Rogers i ogromny talent Astaire’a sprawiają, że
łatwo odczuwa się wielki urok tego dzieła. Więcej tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz