czwartek, 17 kwietnia 2014

Panowie w cylindrach (Top Hat, 1935)

Reżyseria: Mark Sandrich
Scenariusz: Sandor Faragó, Dwight Taylor, Allan Scott
Produkcja: USA
Gatunek: Komedia, Musical, Romans
Czas trwania: 100 minut

Obsada:
Fred Astaire: Jerry Travers
Ginger Rogers: Dale Tremont
Edward Everett Horton: Horace Hardwick
Helen Broderick: Madge Hardwick



Całe wieki nie oglądałam filmu z lat 30. Tak samo żaden czarno-biały musical dawno nie zagościł na moim ekranie. W takiej sytuacji nie pozostawało mi nic innego tylko sięgnąć po lekką i przyjemną opowieść z Fredem Astaire'm i Ginger Rogers w rolach głównych. Klasyka gatunku z niezapomnianą sceną w trakcie. Jestem pewna, że większość z Was zna tę piosenkę, połowa jest w stanie zanucić słowa, ale niewielu wie, że została napisana przez Irvinga Berlina i pierwszy raz zaśpiewana właśnie w "Top Hat".


Jerry Travers to znany, amerykański tancerz, który przyjeżdża do Londynu, aby wziąć udział w wielkim show. Zatrzymuje się w hotelu, gdzie swoim tańcem i stepowaniem budzi kobietę, mieszkającą piętro niżej. Dochodzi do pierwszego spotkania Dale i Jerry'ego. Na drugi dzień mężczyzna wysyła jej kwiaty, a nawet nieco się naprzykrza. Dale wydaje się być tym zachwycona, czego dowodem jest cudowny taniec w altance w czasie deszczu. Jednak wkrótce kobieta zaczyna unikać Jerry'ego i być coraz bardziej oburzona jego zachowaniem. Jakie są tego powody?


Fred Astaire i Ginger Rogers tworzą wspaniałą parę i znakomity duet w tańcu. W dodatku oboje wyróżniają się melodyjnym głosem. To właśnie Astaire śpiewa słynną piosenkę "Cheek to cheek", której towarzyszy niezapomniany popis taneczny. Para wiruje na parkiecie, wykonuje te same ruchy jednocześnie i po prostu zachwyca. Ponadto Rogers jest ubrana w piękną (i oryginalną!) suknię z piórami, które masowo spadają na podłogę. Opadające pióra wzmacniają efekt lekkości i sprawiają, że słowa "Heaven. I'm in heaven..." nabierają nowego sensu. To nie jedyna robiąca wrażenie kreacja głównej bohaterki, bowiem Dale ma do czynienia z narcystycznym projektantem mody, który zaopatruje ją w swoje najnowsze stroje.


"Panowie w cylindrach" to przede wszystkim cudowne show taneczne, połączone z dźwięcznymi piosenkami. Jednak zarówno Astaire, jak i Rogers, bardzo dobrze sprawdzają się w swoich rolach. Potrafią stworzyć odpowiedni nastrój, a ich gra aktorska jest dobra. Natomiast przyjemnym zaskoczeniem jest fabuła, która, mimo że łatwa do przewidzenia i zrozumienia, to niekoniecznie prosta i zwykła. "Top Hat" pod tym względem jest niesamowity, gdyż zastosowano dość oryginalne środki. Przykładowo pierwsze minuty seansu to niemal kompletna cisza. Bohaterowie znajdują się w klubie czytelniczym, gdzie należy zachować całkowitą ciszę. Czytelnicy są wrogo nastawieni do najmniejszego szmeru, nawet szelestu gazety. Według mnie jest to naprawdę ciekawe rozwiązanie, szczególnie że wychodzimy z założenia, że "Top Hat" to jednak musical. Podsumowując, "Panów w cylindrach" po prostu trzeba zobaczyć!

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz