Scenariusz: Nicolas Billon
Produkcja: Kanada
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 110 minut
Obsada:
Xavier Dolan: Michael Aleen
Bruce Greenwood: Dr Toby Green
Catherine Keener: Susan Peterson
Całkowite odkrycie myśli drugiej
osoby jest zadaniem iście niemożliwym. Zmuszeni jesteśmy polegać na
informacjach, jakie dana osoba nam przekazuje i ufać, że są one zgodne z
prawdą. Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja, kiedy taka wiedza ma
znaczenie kluczowe i może zaważyć na czyimś życiu. Właśnie takie zagadnienia
psychologiczno-kryminalne porusza w swoim dziele Charles Biname. Z jakim skutkiem?
Będąc jeszcze dzieckiem, Michael
zabił swoją matkę – słynną śpiewaczkę operową. Od tego momentu wyrokiem sądu
został przewieziony do szpitala psychiatrycznego, gdzie zamknięty jest od
przeszło pięciu lat. Chłopiec dorastający w szpitalnym otoczeniu szuka
jakiejkolwiek możliwości wydostania się na zewnątrz, jednocześnie będąc do
takiego życia kompletnie nieprzystosowanym. Pewnego dnia znika psychiatra Michaela,
a cała wina za ten proceder zostaje przerzucona na młodego mężczyznę. Dyrektor
szpitala jest przekonany, że Michael ukrywa istotne informacje o zaginięciu
lekarza.
Już pierwsze minuty seansu nie
pozostawiają wątpliwości, że najnowsze dzieło reżysera wciągnie widza w swoją
nietypową fabułę. Akcja rozgrywa się w zamkniętej przestrzeni, głównie w jednym
pokoju i na korytarzach szpitala. Niesamowita praca kamery potęguje uczucie
zamknięcia i ciasnoty. Biorąc pod uwagę tematykę filmu jest to posunięcie jak
najbardziej oczywiste i potrzebne. Dzięki temu widza ma szansę utożsamić się z
głównym bohaterem, choć postać Michaela wydaje się być trudna do zrozumienia.
Młody mężczyzna wciąga dyrektora szpitala w niezwykle przebiegłą grę, której
rozwiązanie ma przybliżyć do odnalezienia doktora Lawrence’a. Stawka jest więc
wysoka.
Największą zaletą produkcji jest
oczywiście postać Xaviera Dolana, który wcielił się w rolę Michaela. Jestem pod
ogromnym wrażeniem wysiłku i kunsztu aktorskiego Kanadyjczyka, który dotychczas
dał się poznać przede wszystkim jako utalentowany reżyser. Choć w filmie „Tom”
również można go zobaczyć na ekranie, to jednak odnoszę wrażenie, że rola
tytułowego bohatera nie pozwoliła do końca rozwinąć mu skrzydeł. Tym razem oglądamy
Dolana, który swoim występem na długo pozostaje w pamięci.
Dobrze napisany scenariusz i
odpowiednio zrealizowany projekt filmowy dają w sumie niemal 110 minut seansu,
który z pewnością można określić jako kawałek porządnego kina. W „Pieśni słonia”
urzekł mnie dodatkowo klimat produkcji, który wzmaga właściwy odbiór obrazu.
Jestem bardzo na tak.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz