Reżyseria: Paul Greengrass
Scenariusz: Billy Ray
Produkcja: USA
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Czas trwania: 132 minuty
Obsada:
Tom Hanks: Kapitan Richard Phillips
Barkhad Abdi: Muse
Barkhad Abdirahman: Bilal
Faysal Ahmed: Najee
Mahat M. Ali: Elmi
Jaka będzie nasza reakcja w razie
wielkiego niebezpieczeństwa? Możemy jedynie się domyślać, a w chwili zagrożenia
każdy z nas może zachować się zupełnie inaczej niż przypuszczał. Szkolenia,
przygotowania i procedury pomagają dostosować się do ciężkiej sytuacji, lecz
strach ludzki popycha do nieobliczalnych czynów. To co najbardziej urzekło mnie
w postaci Richarda Phillipsa to odwaga i rozsądek, dzięki czemu jego zachowanie
było racjonalne. A jak Ty byś się zachował w obliczu somalijskich piratów z
naładowaną bronią wymierzoną w Twoją skroń?
Film oparty jest na prawdziwej historii, która wydarzyła się w 2009 roku. Kapitan Rich Phillips wraz z załogą wyrusza na kontenerowcu MV Maersk Alabama w kierunku Somalii. W drodze atakują ich piraci, zwykli ludzie na małych motorówkach z bronią. Załoga statku nie posiada jednak broni, więc opór wydaje się być bezsensowny. Po wielu działaniach na pokładzie somalijscy piraci porywają kapitana Phillipsa, płynąc w szalupie ku wybrzeżom swojego kraju. Na wodach wkrótce pojawiają się specjalne jednostki amerykańskie, których zadaniem jest odbicie kapitana. Jedna mała szalupa przeciwko niemal całej armii Amerykanów, a mimo to czeka nas pełen napięcia seans.
„Kapitan Phillips” to jeden z najlepszych filmów tego roku, mogący śmiało konkurować z wcześniejszą „Grawitacją”. Tom Hanks zdecydowanie zasłużył na Oscara, gdyż zagrał swoją rolę mistrzowsko. Aktor upodobniony do swojej postaci niesamowicie poradził sobie z rolą, pokazując zebrane przez lata doświadczenie. Ogromną zaletą filmu jest panujące niemal od pierwszych minut aż do pojawienia się napisów końcowych napięcie. Miałam wrażenie, że sam kapitan przeczuwał przed wyruszeniem transportowca, że jego i załogę czekają trudne przeżycia. Nieuzbrojony statek nie miał najmniejszych szans stawiać oporu, lecz nie poddał się. Ukryta starannie w maszynowni załoga w strachu oczekiwała odkrycia ich przez dowódcę piratów. Jednak szczęśliwy dla nich los sprawił, że mieli szansę uprowadzić go i tak też zrobili. Somalijski zakładnik na dole w maszynowni, kapitan Philips zakładnikiem na mostku. Emocje towarzyszące całej produkcji są nie do opisania. To naprawdę niesamowite w jakim stopniu film potrafi oddziaływać na widza. Siedziałam w kinie z napiętymi mięśniami, czekając na rozwiązanie akcji. Takich momentów się nie zapomina.
Somalijscy piraci mówili swoim ojczystym językiem, przez co ich udział w filmie był
bardzo wiarygodny. Fatalną pomyłką byłoby ukazać ich mówiących po angielsku, a
przecież takie przypadki w kinie są bardzo dobrze znane (pierwsze co przychodzi
mi na myśl to „Wyznania gejszy”, gdzie odtwórczynie głównych ról nie dość, że
są grane przez chińskie aktorki, to mówią one wyłącznie po angielsku). Zastanawiam
się, ale stwierdzam, że nie mam nic do zarzucenia najnowszej produkcji Paula
Greengrassa. „Kapitan Phillips” świetnie ukazuje realia, gdzie dla
piratów świat istnieje tylko taki, jakim widzą go przez pryzmat poznanego
dotychczas przez siebie środowiska. Są uzależnieni od swoich szefów, którzy
przejmują wszystkie przechwycone przez nich pieniądze. Dla nich inne życie
możliwe jest tylko w Ameryce, u siebie muszą być albo rybakami, albo piratami.
Tom Hanks wykreował swojego bohatera na zwykłego człowieka, nie na niezniszczalnego kapitana statku. Dzięki temu branie z niego przykładu wydaje się być jak najbardziej na miejscu, chociaż porwanie przez somalijskich piratów nie jest na porządku dziennym. W drugiej połowie filmu podziwiamy aktora coraz częściej na ekranie, a ostatnie sceny zdecydowanie należą do niego. Popis niezwykłych umiejętności aktorskich udaje się Hanksowi całkowicie. Nie ma innego wyjścia niż wczuć się w całą historię i emocje przeżywane przez głównego bohatera, będącego już niesamowicie wykończonym psychicznie i fizycznie. A nieustępliwa Ameryka nie płaci okupów i nie wchodzi w układy z przestępcami, ale mimo wszystko cała operacja zajmuje im kilka dni.
Podsumowując, „Kapitan Phillips”
to kolejna rewelacyjna propozycja tego roku. Te emocje i napięcie trzeba
przeżyć samemu, żeby przekonać się o ich
sile. Strona techniczna filmu również jest bez zarzutu. Zdjęcia, kostiumy,
charakteryzacja, scenografia i muzyka – każdy ten element sprawdza się
znakomicie. Naprawdę polecam wybrać się na „Kapitana Phillipsa” do kina jak
najszybciej, bo zdecydowanie warto.
Moja ocena: 9/10
Jak na film, którego fabuła jest wyjątkowo nieskomplikowana, to wyszło całkiem nieźle, przyznaję. Za Greengrassem nie przepadam (potrafi przesadzić z ujęciami "realistycznymi", kręconymi z ręki), ale tu spisał się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńCiekawostka - przygoda kapitana Philipsa wcześniej stała się motywem jednej z misji w grze Medal of Honor Warfighter.