Scenariusz: Marti Noxon
Produkcja: USA
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 107 minut
Obsada:
Lily Collins: Ellen
Keanu Reeves: Dr William Beckham
Liana Liberato: Kelly
Umysł
człowieka pełen jest niezwykłych połączeń i komórek, które w
efekcie składają się na coś, co postrzegamy jako naszą psychikę.
I chociaż w poprzednich wiekach wiele problemów zamiatało się pod
dywan i zupełnie nie poświęcało się im uwagi, to obecne czasy
mają jednak swoją specyfikę, która popycha nasze ciała i umysły
w stronę różnych chorób. O ich całej gamie można by długo się
rozwodzić, jednak kino nie zawsze trafnie podejmuje ich tematykę.
Jesteśmy przyzwyczajeni do chwytających za serce obrazów o dwójce
nastolatków, z czego jedna z połówek właśnie umiera na raka. I
nawet do tych tragicznych historii wdarła się już powszechność i
brak świeżości, a tymczasem wiele innych zaburzeń wciąż czeka w
kolejce na właściwe ujęcie w ramy pewnej opowieści. "Aż do
kości" zmierza się z anoreksją.
Ellen to
młoda dziewczyna, która dorastając nieźle namieszała sobie w
głowie. Nie ma się co dziwić, gdy jej rodzina podczas każdego
spotkania tylko wzajemnie się oskarża i wyrzuca sobie, że choroba
dziewczyny leży po tej drugiej stronie. Ojciec Ellen nie ma czasu
dla swojej córki, jej macocha zupełnie nie rozumie co dzieje się w
jej głowie, a biologiczna matka mieszka ze swoją partnerką w innym
miejscu. Tymczasem kolejne pobyty w szpitalu i terapie niewiele
zmieniają, a Ellen zaczyna grozić stan, niebezpiecznie zbliżający
ją do śmierci. Gdy niemal wszystkie nadzieje upadają, dziewczyna
trafia do ośrodka, który w walce z chorobą wykorzystuje
niekonwencjonalne metody.
Ta produkcja
Netflixa z pewnością wprowadza nowy element w podobny gatunek kina. Jak wiadomo choroba to temat, który można rozwinąć niemal
we wszystkie strony. Tymczasem twórcy "Aż do kości"
skupiają się przede wszystkim na naturalności głównej bohaterki,
ukazując ją jako jedną z wielu dziewczyn dotkniętych zaburzeniem
odżywiania. Trudno sobie wyobrazić jak wielu osób dotyczy
faktycznie ten problem bez okazania niezbędnego zrozumienia. To jeden z
takich obrazów, podczas których widz po prostu powinien wykazać się empatią. Wydawać się może, że film jest bardziej
skrojony dla młodzieży niż dla dorosłej części widowni, jednak
uważam, że o ile dobrze zrealizowany, podobny obraz może stanowić dobry wzór
dla każdego. Reżyser nie zagłębia się w chorobę ponad to, co jest
konieczne do właściwego odbioru treści, a anoreksja jest po prostu
głównym powodem dla rozgrywającej się fabuły. Gdyby nie
zaburzenie, Ellen zapewne wiodłaby los przeciętnej nastolatki. Na
duże wyróżnienie zasługuje kreacja Lily Collins, która
znakomicie odnajduje się w powierzonej sobie roli. Niestety, czy to
przez rozpisany scenariusz, czy też przez nietrafiony wybór
pozostałej części obsady, na pierwszym planie zwraca na siebie uwagę tylko postać Ellen. Bardzo przeciętny Keanu Reeves nie
pozostawia po sobie żadnego śladu w pamięci.
"Aż do
kości" jest solidnie zrealizowaną produkcją, z ciekawym
konceptem i niezłym scenariuszem. Jego główną zaletą jest
świetne aktorstwo Lily Collins, a także wiarygodne ujęcie tematyki
filmu. Nie brakuje tutaj niestety scen, które pretendują do lepszych
niż są w rzeczywistości. Zakłóca to odbiór obrazu, łudząc
oczy tym, co się świeci i błyszczy, zamiast postawić silniejszy
nacisk na autentyczność. Na uwagę zasługuje relacja Ellen z
Luke'm, która pozostając na pograniczu prawdziwego uczucia
i mdłego romansu jest świetnym dowodem na to, że nawet najgorzej
zapowiadająca się sytuacja czy też stan, może przynieść również pozytywne rozwiązanie.
Moja ocena: 7+/10
Boli mnie fakt, że Lily, sama mająca problem z zaburzeniami odżywiania, musiała tak schudnąć do roli. Można było pokazać to w mniej stereotypowej wersji, bo anoreksja nie koniecznie znaczy wystające kości. Aczkolwiek rozumiem doskonale, że wtedy film stałby się znacznie inny w odbiorze.
OdpowiedzUsuńAle poza tymi zastrzeżeniami nie jestem w stanie go ocenić, bo trochę się boję emocji, które seans mógłby we mnie wzbudzić.
Jednak obraz dużo mocniej przemawia do zmysłów, stąd jej wygląd nadaje dodatkowej naturalności fabule. Ale tak sobie myślę, że Collins sama zgodziła się na utratę wagi. Być może czasem jedno poświęcenie może zwrócić uwagę innych na problem. To film dobry, ale wydaje mi się, że nie ma co oglądać na siłę, jeśli nie czujesz się do końca przekonana. :)
Usuń