wtorek, 8 października 2013

Czułe słówka (Terms of Endearment, 1983)

Reżyseria: James L. Brooks
Scenariusz: James L. Brooks
Produkcja: USA
Gatunek: Dramat, Komedia, Romans
Czas trwania: 132 minuty

Obsada:
Shirley MacLaine: Aurora Greenway
Jack Nicholson: Garrett Breedlove
Debra Winger: Emma Horton
Jeff Daniels: Flap Horton
Danny DeVito: Vernon Dahlart


Ostatnio nie miałam okazji sięgnąć po naprawdę dobry dramat. Taki, który wspaniale napisanym scenariuszem potrafi skłonić widza do refleksji i jednocześnie zapewnić sentymentalną atmosferę. „Czułe słówka” zapowiadane zazwyczaj jako wyciskacz łez, nie poruszyły mnie aż tak dogłębnie. Pomimo że nie wypłakałam oczu podczas seansu, to doceniłam produkcję Jamesa L. Brooksa. W głównych rolach możemy podziwiać nadzwyczajnego Jacka Nicholsona i Shirley MacLaine, tworzących na ekranie niezapomniany duet.

Mama Emmy – Aurora Greenway - od wczesnych lat życia swojej córki martwiła się o nią cały czas. Było to na tyle przesadzone, że gdy Emma spała i zachowała się cicho, matka budziła ją, aby sprawdzić czy oddycha. Po kilkunastu latach dziewczyna pragnie uwolnić się spod kurateli swojej rodzicielki, tym bardziej, że pewien chłopak się jej oświadczył. Po ślubie, Aurora nadal wydzwania do swojej córki, szczególnie, że nie jest pozytywnie nastawiona do jej męża Flapa. Emma nie dość, że tkwi w dość zawiłych relacjach z matką, to odkrywa, że Flap ją zdradza. Kiedy wydaje się, że kobieta będzie w stanie uporządkować swoje życie, nadchodzi tragiczna wiadomość, która rujnuje jej plany na przyszłość. Choroba Emmy zmusza ją do spędzania czasu w szpitalnym łóżku. Czy są jakiekolwiek szanse na wyzdrowienie i na powrócenie do dawnego życia?


Scenariusz to podstawa każdej produkcji, a w przypadku „Czułych słówek” element ten sprawdza się niezawodnie. Film powstał na podstawie powieści Larry’ego McMurtry’ego i książka ta znajduje się już na mojej długiej liście „must read”. Brooks stworzył scenariusz, został producentem oraz zabłysnął jako reżyser „Terms of Endearment”, pokazując jak stworzyć kawał dobrego kina. W niecałych 132 minutach niezwykle trafnie ujął rodzinne relacje. Od pierwszych minut seansu mamy do czynienia ze stosunkiem matki z córką, który na przestrzeni lat nieco się zmienia. Dochodzą nowe problemy, a sytuacje życiowe wymagają odpowiednich decyzji. Mimo tego, że Emma i Aurora nie zgadzają się ze sobą często, to do końca pozostają w dobrych relacjach, a miłość matki do córki wystawiona jest na próbę pod koniec produkcji. Kolejnym wątkiem jest romans pomiędzy Aurorą a sąsiadem Garrettem, który już od początku zwiastuje wielkie emocje. Wybuchowy, pewny siebie i szalony mężczyzna jest przyzwyczajony do częstych, lecz krótkich obecności kobiet w swoim życiu. Aurora po wielu latach od śmierci męża postanawia znów poważnie zaangażować się w związek. Tylko czy wszystkie przykrości ze strony Garretta będą tego warte? Kobieta będzie musiała spróbować przełamać swoje dotychczasowe zasady. Reżyser opowiada również o relacjach pomiędzy Emmą a Flapem, którzy ostatecznie mają trójkę dzieci. Udane z początku małżeństwo zaczyna się kłócić, a później dochodzą do tego także zdrady.


Pewien etap ukazywania stosunków kończy wiadomość o ciężkiej chorobie Emmy. Smutne sceny powolnego zatracania nadziei przez kobietę ukazane są w sposób niesamowity. Wydaje mi się, że to jest właśnie ten czas na łzy u widza. Miałam wrażenie, że sceny szpitalne są nieco zbyt długie i czas wtedy trochę mi się dłużył. Jednak zakończenie wynagrodziło mi tą chwilę zwątpienia w dzieło Brooksa. Rozmowom matki i córki towarzyszą zdecydowane emocje – od ostrych słów po łzy. Wytchnienie od napięcia towarzyszącego tym scenom przynosi romans Aurory i Garretta. Jack Nicholson zagrał swoją rolę wyśmienicie, świetnie kontrastując z subtelnym charakterem postaci Emmy i jej matki. W „Czułych słówkach” humor miesza się z tragedią, jednak reżyser zachowuje odpowiednie proporcje, zapewniając pełen poruszenia i prostoty seans.

Moja ocena: 7+/10

3 komentarze:

  1. Ostatnio dzięki TVN7 przypomniałem sobie ten film i nadal, mimo upływu lat, ogląda się świetnie. Siłą filmu jest to, że od początku nie wiadomo czy jest to dramat, bo przez dłuższy czas przypomina raczej komedię obyczajową, dopiero gdy Emma trafia do szpitala, a jej rodzina zastanawia się, komu przypadną dzieci, widz zaczyna podejrzewać, że z rakiem się nie wygra. Lubię ten film, nie tylko za treść, ale i prawdziwy koncert aktorstwa w wykonaniu Shirley MacLaine i Debry Winger. Obie zdobyły oscarowe nominacje w tej samej kategorii (aktorka pierwszoplanowa), więc tylko jedna z nich mogła wygrać, ale obie są świetne. Nicholson aż tak bardzo mnie nie zachwycił, ale to była raczej drugoplanowa postać, bo jednak na pierwszym planie mamy relacje pomiędzy matką i córką. Role drugoplanowe zasługują na szczególne wyróżnienie, gdy na pierwszym planie nic się nie dzieje, a tu główny wątek pełen jest emocji, nie tylko dzięki scenariuszowi, ale i aktorstwu. Nie wspomniałaś nic o świetnej muzyce, przepiękny jest ten motyw przewodni skomponowany przez Michaela Gore'a - nastrojowy, pełen smutku, zapowiadający tragedię. Warto też wspomnieć, że operatorem był Andrzej Bartkowiak, niestety wśród 11 nominacji zabrakło wyróżnienia dla niego. Ode mnie 8/10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + do recenzji za jak zwykle świetny plakat Andrzeja Pągowskiego (ale to już tak poza rozmową o samym filmie)

      Usuń