Scenariusz: John J. McLaughlin
Produkcja: USA
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Czas trwania: 98 minut
Obsada:
Anthony Hopkins: Alfred Hitchcock
Helen Mirren: Alma Reville
Scarlett Johansson: Janet Leigh
Danny Huston: Whitfield Cook
Jessica Biel: Vera Miles
„Hitchcock” mnie zaskoczył. Spodziewałam się normalnego filmu biograficznego, a tu od pierwszych scen uśmiech nie schodził mi z twarzy. To co rzuca się w oczy to bardzo dobrze poprowadzona fabuła. Z dodatkiem humoru (zakończenie!). I co najważniejsze film świetnie obrazuje wybraną część życia wielkiego reżysera. Ukłony dla Anthony’ego Hopkinsa za wspaniałe odtworzenie postaci Hitchcocka. Choć film momentami trochę przynudza i sprawia wrażenie takiego zbyt ospałego, to jest to kawał dobrego kina.
W 1959 r. ma miejsce premiera najnowszego filmu Alfreda Hitchcocka „Północ, północny zachód”. Produkcja odnosi sukces. Wkrótce Hitchcock postanawia nakręcić kolejny film, jednak różniący się znacząco od jego dotychczasowej twórczości. Mimo nieprzychylnych opinii oraz odmów na każdym kroku reżyser dąży do realizacji swojej koncepcji (ekranizacja książki „Psychoza”). Do kłopotów związanych z filmem dochodzą także problemy z żoną, którą Hitch podejrzewa o zdradę. Zajęty pracą nie dostrzega jak wiele zawdzięcza kobiecie swojego życia…
Ogromną zaletą „Hitchcocka” jest niesamowita gra aktorska Anthony’ego Hopkinsa i Helen Mirren (zdobywczyni Oscara za „Królową”). Sprawiają, że stosunki pomiędzy Hitchcockiem a jego żoną wysuwają się zdecydowanie na pierwszy plan. Początkowym założeniem było przedstawienie kulisów powstania „Psychozy” – największego kasowego sukcesu znakomitego reżysera. Jednak relacje pomiędzy małżeństwem oddalają „Psychozę” na dalszy plan. Życie prywatne Hitchcocka nie było usłane różami, a jego trudny charakter wcale nie ułatwiał związku z Almą. Dzięki tej produkcji dowiadujemy się jak wielką rolę pełniła w życiu mistrza suspensu jego żona, będąc pomocną i zaradną. Droga do stworzenia „Psychozy” nie była łatwa, lecz im trudniejsze wyzwanie, tym bardziej zmotywowany i zadowolony jest Hitchcock. Tak bliskie poznanie osobowości oraz stylu reżysera jest możliwe dzięki niesamowitej charakteryzacji Hopkinsa. Niemal identyczne gesty, sposób poruszania się oraz mówienie niezwykle obrazuje jego postać. Wyśmienita praca. Poznajemy Hitch’a takim jakim był – pewny siebie, zagarnięty w szpony nałogu oraz posiadający własne lęki. Nie zapominajmy, że był to przecież normalny człowiek, bardzo utalentowany, ale jednak człowiek. Zmagał się z własnym słabościami, a także miał problemy. W każdym razie nie był idealny, więc uważanie go za coś nieosiągalnego oraz oddawanie mu czci nie było zamiarem tej produkcji.
Pojawia się również Scarlett Johansson. Według mnie zupełnie nie pasuje do swojej roli, nie potrafiła jej odpowiednio odwzorować. Czyni ją to tylko kiepską aktorką, która nadrabia urodą. Szkoda – tło tłem, ale to nie znaczy, że to co z tyłu jest mniej ważne.
Przed oglądnięciem „Hitchcocka” pozycją obowiązkową jest „Psychoza”, żeby wiedzieć o co chodzi. W moim przypadku film dopełnił moje wyobrażenie o Alfredzie Hitchcocku, co zdecydowanie wyszło mi na dobre. Bez rewelacji, ale warto. Warto poświęcić niecałe 100 minut na zapoznanie się ze stylem bycia oraz dość burzliwą częścią życia wielkiego mistrza suspensu.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz