poniedziałek, 18 stycznia 2016

Brooklyn (2015)

Reżyseria: John Crowley
Scenariusz: Nick Hornby
Produkcja: Irlandia, Kanada, Wielka Brytania
Gatunek: Melodramat
Czas trwania: 105 minut

Obsada:
Saoirse Ronan: Ellis Lacey
Domhnall Gleeson: Jim Farrell
Emory Cohen: Tony



Melodramat to gatunek dosyć ciekawy. Bardzo łatwo tutaj stworzyć ckliwą wydmuszkę, która zamiast delikatnie wzruszać widza i przenosić go w nietypową historię, będzie w swoim wykonaniu po prostu nie do przyjęcia. Pod tym względem mam właśnie do melodramatów spore wymagania, aby film nie okazał się stereotypowy w swojej formie i wykonaniu. W poszukiwaniu nowości, a jednocześnie nadrabiając Oscarowe nominacje mój wybór padł na „Brooklyn” w reżyserii Johna Crowleya.


Akcja filmu rozgrywa się w latach 50. XX wieku. Ellis Lacey mieszka wraz z rodziną i przyjaciółmi w niewielkim irlandzkim miasteczku, które niestety nie jest w stanie zapewnić jej dobrze płatnej i rozwijającej pracy. Zdając sobie z tego sprawę, siostra Ellis wysyła ją przy pomocy kościoła do Ameryki, gdzie dziewczyna będzie mogła zacząć rozwijać swoje ambicje. Zagubiona Ellis w początkowych tygodniach swojego pobytu za oceanem mocno tęskni za domem i nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Kiedy pewnego dnia poznaje swoją pierwszą miłość, coraz lepiej zaczyna sprawować się w swoich obowiązkach. Jednak Ellis nie jest świadoma, że niedługo będzie musiała dokonać dramatycznego wyboru.


„Brooklyn” zaskakuje swoją niesztampową formą, która po prostu mnie urzekła. Problem opuszczania własnej ojczyzny omawiałam dokładniej przy okazji „Imigrantów”, jednak John Crowley ukazuje to zjawisko z nieco innej perspektywy. W jego filmie młoda dziewczyna rzucona jest samotnie w dzielnicę Nowego Jorku oraz od początku ma zapewnioną pracę i pomoc. To, jak odnajdzie się w swoim nowym życiu, będzie zależeć tylko od niej. Widać dokładnie niepewność, niedojrzałość i wreszcie odmienność kulturową Ellis, która wychowała się przecież w małym miasteczku i dopiero musi nauczyć się funkcjonowania prawdziwej metropolii, jaką jest Nowy Jork. Tutaj brawa należą się znakomitej Saoirse Ronan, która właśnie tę zmianę swojej bohaterki ukazała bardzo dobrze i wyraźnie.


Pod względem fabuły produkcja moim zdaniem wyróżnia się na tle gatunku. Ciekawie przedstawiona zmiana środowiska wyznacza w młodej dziewczynie równocześnie konieczność zmiany własnej siebie. Dla niedoświadczonej Ellis będzie to oznaczać przyspieszone dorastanie i usamodzielnienie się. Dopiero tutaj dziewczyna może uwolnić się od ścisłej wspólnoty, jaka towarzyszyła jej przez większość życia. Różnica pomiędzy ciekawskimi i wszystkowiedzącymi sąsiadami a zajętymi własnymi sprawami ludźmi - jest ogromna. Znacząco na klimat i odbiór produkcji wpływa umiejscowienie akcji w magicznych latach 50. Uwagę zwracają dobrze dobrane kostiumy, których różnorodność jednocześnie wyznacza kolejne etapy w życiu Ellis.



Film opowiada przede wszystkim o emocjonalnym podejściu do życia, miłości i rodziny, a przy tym nie sprawia wrażenia wyolbrzymionego w tym aspekcie. Widz poprzez dogłębne poznanie psychiki głównej bohaterki, sam może utożsamić się z jej niełatwymi wyborami i podejmowanymi ścieżkami. Kolejne sceny płynnie przechodzą w siebie, a to za sprawą melodycznej ścieżki dźwiękowej i dobrych zdjęć. Saoirse Ronan bardzo dobrze wykreowała swoją bohaterkę, za co została nominowana do tegorocznych Oscarów w kategorii aktorki pierwszoplanowej. Sam „Brooklyn” otrzymał również nominację jako najlepszy film i choć konkurencję ma zbyt silną, to poziomem swojego wykonania z pewnością dorównuje pozostałym kandydatom.

Moja ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Uwielbiam melodramaty, szczególnie te z idealnie dobraną ścieżką dźwiękową i klimatycznymi ujęciami. Sądzę, że ten mógłby mi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń