czwartek, 13 października 2016

Wołyń (2016)

Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Smarzowski
Produkcja: Polska
Gatunek: Wojenny
Czas trwania: 150 minut

Obsada:
Michalina Łabacz: Zosia Głowacka-Skiba
Arkadiusz Jakubik: Maciej Skiba
Jacek Braciak: Głowacki
Izabela Kuna: Głowacka



Z filmami poruszającymi tematykę historyczną jest o tyle duży kłopot, że historia nie zawsze ukazywana jest szczerze i bezstronnie. Bardzo łatwo wybrana opinia może zaważyć na subiektywnym przedstawieniu bohaterów, ich zachowań czy też kontekstu epoki. Z tego powodu zawsze podchodzę do tego rodzaju produkcji z dużym dystansem, budując swoją wiedzę na książkach, niż na filmowym seansie. Z drugiej strony podobne obrazy świetnie sprawdzają się w kwestii wizualizacji historii, której litery w opracowaniu, jak i nawet sama wyobraźnia dać nie może aż w takim stopniu. Tylko znów wszystko sprowadza się do przygotowania i podejścia twórców danego filmu. Jak sprawa ma się z najnowszym dziełem Wojciecha Smarzowskiego? Czy dostaniemy rzetelną część historii czy też spory kawałek fikcji?


Akcja filmu rozpoczyna się wiosną 1939 roku. W niewielkiej wsi na Wołyniu trwa huczne wesele młodej Polki i Ukraińca. Zaraz obok szczęśliwej pary, niby jak na wzór, piękna Zosia zakochuje się w równie przystojnym Petrze. Jednak jej ojciec postanawia wydać ją za bogatego polskiego gospodarza Macieja Skibę, który pełni równocześnie funkcję sołtysa. Choć w wiosce wszyscy żyją obok siebie – Polacy, Ukraińcy i Żydzi – to nawet podczas zabawy widać zaczątki mającego nadejść konfliktu.Wkrótce wybucha wojna, a na tereny Wołynia wkraczają obcy okupanci. Jak się niedługo okaże, jądro konfliktu tkwi przede wszystkim wśród mieszkańców wsi.


Wojciech Smarzowski to twórca, który niezmiennie od kilku lat budzi mój głęboki szacunek. Reżyser w swoich obrazach stawia przede wszystkim na ukazanie prawdy, nieważne jak bolesna by ona nie była. Jego filmy charakteryzują się trzeźwym podejściem do rzeczywistości, a on sam pozostaje w nich biernym obserwatorem, nienarzucającym widzom swojego subiektywnego postrzegania pewnych spraw. Tak samo jest w "Wołyniu", który mimo że nie jest do końca filmem historycznym, to przedstawia okrutną rzeczywistość tamtych czasów. Smarzowski pozostaje obiektywny i nie przerzuca winy na żadną ze stron. Tutaj cierpienie, śmierć i nienawiść nie są przyporządkowane do żadnej konkretnej narodowości. W "Wołyniu" liczy się obraz człowieka zdolnego do tak brutalnych i okropnych czynów. Drastyczne sceny wpisane są w historię tego obszaru, co nie znaczy, że twórca próbuje właśnie na takich fragmentach wyróżnić swój film. Skala cierpienia została mocno przekroczona na Wołyniu, co jest częścią jego historii. Nie można spodziewać się, że obraz będzie delikatny i subtelnie wyważony. Na pewno nie przy tym temacie. Jednak Smarzowski osiąga taki efekt, który daje odetchnąć, spuścić nieco z ciągłego napięcia, jednocześnie wcale nie zniżając poziomu swojego filmu. Twórca nie opowiada dokładnie przebiegu wydarzeń na Wołyniu, on po prostu je pokazuje. Na próżno będzie szukać tutaj odpowiedzi na pytania o przyczynę konfliktu. "Wołyń" po prostu go odsłania.


"Wołyń" zawiera w sobie również opowieść o losach fikcyjnej polskiej postaci. Zosia zakochuje się w ukraińskim chłopcu i szczęśliwa biegnie powiedzieć o tym rodzicom. Wszystko zmienia decyzja jej ojca. Jednak niespełniona miłość, będzie najmniejszym zmartwieniem młodej kobiety. Wpleciony wątek miłosny nie ma jednak na celu złagodzenia przedstawionej fabuły. Ukazuje kontrast pomiędzy emocjonalną tragedią Zosi, a następnymi zdarzeniami. Niepewność o dzień jutrzejszy, o życie własne i bliskich. I przede wszystkim strach przed nieludzkimi torturami, których dopuszczali się nacjonalistyczni Ukraińcy. To wszystko nie pozwala ani na moment spuścić wzroku z ekranu i uwierzyć, że później może być lepiej.

Główni aktorzy znakomicie sprawdzają się w swoich rolach. Michalina Łabacz, Arkadiusz Jakubik, Jacek Braciak i epizodycznie Izabela Kuna. Niesamowita gra aktorska pozwala uwierzyć w przedstawiane emocje, a także współuczestniczyć w rozgrywających się zdarzeniach. Wielki talent głównej bohaterki zasługuje na tym większą uwagę, że rola Zosi jest jej debiutem. Wspaniałe zdjęcia autorstwa Piotra Sobocińskiego Jr. dopełniają rewelacyjnego obrazu i jakości.


"Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego dowodzi swojej wysokiej klasy. Na ekranie widać efekty ogromu pracy włożonej w realizację filmu. To dosadny obraz, który nie ocenia, lecz po prostu przedstawia rzeczywistość. Ilość przelanej krwi skłania do refleksji i każe zastanowić się, dlaczego podobne rzeczy mają miejsce na świecie. Problem tkwi w człowieku – wystarczy dać mu odpowiednią ideologię, broń i może stać się potworem. Nie zwierzęciem, bo zwierzęta się nie znęcają nad swoją ofiarą. To ważny film, który porusza sprawy, o których nie chcemy myśleć na co dzień i ich pamiętać. Z drugiej strony to właśnie przemilczenie jest największą tragedią tych ludzi. Dlatego moim zdaniem nie wolno odpuszczać tego seansu, ale trzeba właśnie zmierzyć się z tym, co kiedyś się wydarzyło.

Moja ocena: 9/10

6 komentarzy:

  1. Na tegorocznym gdyńskim festiwalu były aż trzy produkcje, które mnie zmiażdżyły, całkowicie rozwaliły, że wychodząc z sali cała się trzęsłam nie potrafiąc poradzić sobie z własnymi emocjami. Jednym z nich był właśnie Wołyń. Gdyby reżyserował to ktoś inny mogłabym się obawiać, ale w tym przypadku wiedziałam, że idę na dobry film. Dla mnie przede wszystkim scenografia i dobrze dobrana obsada (dużo nowych twarzy) sprawiła, że dało się uwierzyć w tą historię, że odczuwało się dramat każdej z postaci. Nie drastyczność, ale bardziej realizm w filmie spowodował, że wyszłam z kina na miękkich nogach. Dla mnie rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się całkowicie! Smarzowski to po prostu świetny twórca, który wie jak realizować filmy. :)

      Usuń
  2. Na pewno obejrzę, jednak trochę boję się tego filmu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się bałam, a niektóre sceny nadal mam przed oczami. Mimo to zupełnie nie żałuję, że zobaczyłam ten film. Zdecydowanie warto!

      Usuń
  3. A mnie się nie podobał. A może inaczej. Wczoraj, po seansie, myślę sobie: ok. Jednak chyba nie tego oczekiwałam. Owszem, film mocny, i wydaje mi się, że obowiązkowy do obejrzenia dla Polaka. Niestety momentami zbyt monotonny i jak dla mnie taki poprawny. Niestety żaden z bohaterów nie wzbudził we mnie większych emocji, nie potrafiłam się z nikim utożsamić, niesamowicie przeżywać czyjeś losy tak jak to miało w przypadku np. Róży. Realizacja nie do końca mi się podobała i niestety nie rozumiem tych zachwytów, bo dla mnie wybitny film to nie był. Pewnie dzisiaj coś naskrobię i sama wstawię recenzję ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że duże znaczenie ma tutaj tematyka filmu, gdzie jednak historia wywiera o wiele większy nacisk. Jak dla mnie z tak trudnego zadania Smarzowski wywiązał się bardzo dobrze. Nie robiąc z "Wołynia" filmu akcji i sensacji, a jednak coś o wiele lepszego. Trudno mówić o poprawności, gdyż bez niej, byłoby po prostu zbyt dużo kontrowersji, które mogłyby przyćmić fabułę, jak i po prostu sens obrazu."Wołyń" pokazuje losy większej ilości ludzi. Nie brałabym tego za wadę filmu, ale za różnicę pomiędzy nim a "Różą". Dziękuję za Twój komentarz i z chęcią przeczytam Twój tekst. Pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń