Scenariusz: Frederick Knott
Produkcja: USA
Gatunek: Kryminał
Czas trwania: 105 minut
Obsada:
Ray Milland: Tony Wendice
Grace Kelly: Margot Wendice
Robert Cummings: Mark Halliday
Alfred Hitchcock to doskonały
reżyser, który nakręcił wiele kultowych filmów, poczynając liczenie od „Okna na podwórze” i na „Ptakach” nie kończąc. Jego kryminały mimo upływu lat nadal
zaskakują nietypową fabułą i rozwiązaniem akcji, którego wcale nie tak łatwo
się domyślić. Mistrz suspensu należy do grona twórców o wspaniałym
doświadczeniu, które objawia się z każdym kolejnym filmem w jego filmografii.
Tym razem wzięłam pod lupę „M jak morderstwo” z 1954 roku. Jakie płyną z tego wnioski?
Tony Wendice jest niezwykle
inteligentnym mężczyzną, który za sobą ma już karierę sportową. Pozostaje w
dosyć dziwnym związku małżeńskim, w którym brakuje już miłości. Małżonka utrzymuje
Tony’ego finansowo, lecz sama znalazła sobie kochanka. Tony odkrywa zdradę
Margot i chce w przebiegły sposób rozwiązać tę sprawę. Do tego celu wybiera
swojego dawnego kolegę ze studiów, który w końcu zostaje wprowadzony w
tajemniczy plan napaści. Jednak pojawiają się komplikacje i sytuacja obraca się
w zupełnie innym kierunku. Czy Tony’emu uda się zachować zimną krew?
„M jak morderstwo” ma dosyć
ciekawą strukturę. Tak jak w pozostałych filmach obecne jest tutaj stałe napięcie, które trzyma widza w
niepewności przez cały seans. Choć może nie tak trudno domyślić się zakończenia, to
nie wiadomo jak do niego dojdzie. Film nie zawiera z pewnością stereotypowego
zapatrywania na związek, w którym mimo wszystko dominuje kobieta i to ona dopuszcza się zdrady. Jej współmałżonek udaje, że o niczym nie wie i równocześnie
układa misterny plan, który pozwoli mu się od niewiernej żony uwolnić, a przy tym zachować jej pieniądze. Mimo że kochanek Margot odgrywa tutaj raczej rolę
drugoplanową, to jego postać staje się powodem dalszej części akcji. I to on
absurdalnie dalej szaleńczo będzie walczyć o ukochaną.
Oglądając produkcję Hitchcocka
widz ma tę przewagę nad bohaterami, że od początku ukazana zostaje prawda na temat zajścia w domu Tony’ego
i Margot Wendice. Pozwala to utożsamić się z główną postacią, będącą
jednocześnie organizatorem zbrodni. I pomimo reprezentowania złego charakteru,
to Tony jest osobą w pewnym sensie pokrzywdzoną – zdradzoną przez żonę. Nie ma
więc w dziele znakomitego reżysera podziału na wyraźne dobro i zło, gdyż każdy z bohaterów jest czemuś winny. Aktorsko
również wypada on poprawnie, choć większość uwagi zwraca zdecydowanie świetny
Ray Milland. Jego opanowanie, inteligencja i mimika stapiają się w całość, co
tworzy dobry efekt na ekranie.
Obraz zawiera w sobie niemal
wszystko to, co najlepsze w stylu Hitchcocka. Także jego samego z łatwością
można wypatrzeć na ekranie, gdyż pojawia się on w jednej z sekwencji. Widziałam o wiele lepsze produkcje mistrza suspensu, lecz także tej nie można zbyt wiele
zarzucić. „M jak morderstwo” należy do klasycznych filmów reżysera, co
potwierdza tylko ich wysoką jakość. A charakterystyczny czarny telefon to jego
znak rozpoznawczy.
Moja ocena: 7+/10
Oglądałam go dość dawno, ale wspominam bardzo dobrze. Z filmów Hitchcocka, które do tej pory obejrzałam, ten podobał mi się chyba najbardziej.
OdpowiedzUsuńPS: Z Millandem polecam "Stracony weekend". Świetna rola! ;)
Mnie "Psychoza" wbiła w fotel. :)
UsuńDzięki, nadrobię na pewno!
Tak sobie kiedyś umyśliłam, że ten film będzie świetny... ale jakoś nie obejrzałam. Teraz sprawdziłam, jest na 202 miejscu listy TOP 250 portalu IMDB, którą to listę postanowiłam przerobić. Jestem co prawda dopiero w pierwszej dwudziestce, ale prędzej czy później do tego Hitchcocka dotrę :)
OdpowiedzUsuńJa tam w podobne listy nie do końca wierzę. Polegam głównie na własnym doświadczeniu i guście, co wydaje mi się rozsądnym podejściem. Ale racja, spis to dobra inspiracja do odkrywania nowych filmów. Życzę wytrwałości. :)
Usuń