piątek, 14 czerwca 2013

Ptaki (The Birds, 1963)

Reżyseria: Alfred Hitchcock
Scenariusz: Evan Hunter
Produkcja: USA
Gatunek: Dreszczowiec
Czas trwania: 119 minut

Obsada:
Rod Taylor: Mitch Brenner
Tippi Herden: Melanie Daniels
Jessica Tandy: Lydia Brenner
Suzanne Pleshette: Annie Hayworth
Veronica Cartwright: Cathy Brenner


To dopiero trzeci oglądnięty przeze mnie film słynnego reżysera Alfreda Hitchcocka. Jak już pisałam przy recenzji „Okna na podwórze” to „Psychoza” wywarła na mnie największe wrażenie. I nadal utrzymuje się na najwyższym stopniu podium. „Ptaki” świetnie oddziałują na widza, tworzą napięcie, lecz to nie jest już ten sam efekt co 50 lat temu. Jedyny dobry sposób to oddzielenie kina współczesnego od czasów kiedy Hitchcock tworzył swoje dzieła. Tylko wtedy mamy szansę dostrzec choć trochę geniuszu tego filmu.


Melanie Daniels spotyka w sklepie zoologicznym tajemniczego mężczyznę. Kobieta staje się obiektem jego kawału, a jak się później dowiaduje mężczyzna pamięta ją z pewnej rozprawy sądowej. Melanie pod pretekstem dostawy papużek na urodziny córki prawnika Mitcha Brennera, przyjeżdża do miasteczka Bodega Bay. Wkrótce miasteczko zostaje zaatakowane przez agresywne ptaki. Atakują w niespodziewanym momencie i najczęściej zostawiają po sobie bardzo bolesne ślady. Prawdziwy koszmar zaczyna się, gdy ukazują się pierwsze śmiertelne ofiary…

Alfred Hitchcock postawił w „The Birds” na efekty specjalne, kosztem obsady składającej się z praktycznie nieznanych aktorów. Zaoszczędzone pieniądze sprawiły, że produkcja od strony technicznej robi niesamowite wrażenie. Dowodem  jest nominacja do Oscara w kategorii efekty specjalne. Już od pierwszych sekund projekcji słuchamy odgłosów ptaków. Bynajmniej nie słodkich gwizdów, lecz wywołującego dreszcze krakania. Odgłosy te towarzyszą większej części filmu, co według mnie jest świetnym posunięciem reżysera. Hitchcock dając jedną z głównych ról Tippi Hedren przyczynił się do jej debiutu, podobnie jak było w przypadku znanej Grace Kelly. Chmary czarnych ptaków przerażają – są wszędzie i z każdej strony atakują. Później, gdy widz spodziewa się już następnego ataku, każdy kolejny ptak budzi rosnący strach. Potrafię sobie wyobrazić jak przerażeni musieli być widzowie, oglądający premierę „Ptaków” w 1963 roku. Film przyniósł duże zyski, a także odniósł sukces wśród ludzi, gdyż zdecydowanie przyjął się w społeczeństwie. Amerykański Instytut Filmowy nadał "Ptakom" 7. miejsce wśród 100 najlepszych thrillerów wszech czasów.

Oddziaływanie Hitchcocka na widza jest niezwykłe, gdyż do końca nie możemy być pewni co się stanie. Tak jak w  „Psychozie” poruszany jest tutaj wątek relacji matki z synem. Mamy do czynienia z nadmiernym przywiązaniem rodzicielki do swojego dziecka, czego doświadczył również sam reżyser. Sam król suspensu pojawia się oczywiście w swojej produkcji: na początku filmu wychodzi ze sklepu zoologicznego (w momencie gdy Melanie wchodzi), prowadząc dwa psy na smyczy. Oprócz cech dreszczowca, obecne są również elementy psychologiczne, za co szczególnie cenię sobie Hitchcocka. Sposób w jaki ukazuje on kolejne postacie jest niepowtarzalny, a dotyczy to również całości fabuły.
„Ptaki” nie podbiły mojego serca, lecz film uważam za pozycję obowiązkową dla każdego.  Motyw ptaków Hitchcocka należy według mnie do klasycznych scen. Z chmarą ptaków od momentu obejrzenia produkcji jeszcze się nie spotkałam, ale ten widok z pewnością przypomni mi całe dzieło reżysera i zapewne wywoła dreszczyk emocji. A taki efekt świadczy tylko o naprawdę dobrym filmie.
Moja ocena: 7+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz