poniedziałek, 19 października 2015

Pakt z diabłem (Black Mass, 2015)

Reżyseria: Scott Cooper
Scenariusz: Jez Butterworth, Mark Mallouk
Produkcja: USA
Gatunek: Dramat, Kryminał
Czas trwania: 122 minuty

Obsada:
Johnny Depp: James "Whitney" Bulger
Joel Edgerton: John Connolly
Benedict Cumberbatch: Billy Bulger
Kevin Bacon: Charles McGuire


Filmy o gangsterskim podłożu niosą ze sobą zazwyczaj mocne przesłanie. Dzieje się tak głównie ze względu na losy bohaterów oraz samo rozwiązanie akcji. Trafienie do więzienia nie należy z pewnością do optymistycznych zakończeń. W historii kina wiele takich filmów do dziś nosi miano kultowych, a oglądanie ich to prawdziwa uczta dla kinomana, w dużej mierze przez ich wspaniałe wykończenie, ale także cały warsztat. Najnowsze dzieło Scotta Coopera zdecydowanie zahacza o kategorie kina gangsterskiego/mafijnego. Z jakim powodzeniem?


James „Whitney” Bulger to znany przestępca z południowego Bostonu, który na swoim koncie ma już wiele lat odsiadki w więzieniu. Jego reputacja przynosi mu zarówno przyjaciół, jak i śmiertelnych wrogów. Aby pozbyć się tych ostatnich, Bulger rozpoczyna współpracę z FBI, zostając ich informatorem. Mężczyzna chce rozszerzyć swoje wpływy, lecz jednocześnie łamie podstawową zasadę ulicy, aby nigdy nie zostać kapusiem.


„Pakt z diabłem” opowiada historię opartą na faktach, a końcowe napisy pozwalają nakreślić jej ogólny schemat. Miło dowiedzieć się, że podobne zdarzenia miały kiedyś miejsce. Bo sam film takiego zainteresowania we mnie nie wzbudził. Z tym większym zdumieniem czytam o powodzeniu książki Dicka i Gerarda, po którą chętnie sięgnę. Fabuła produkcji wydaje się być niezwykle chaotyczna i statyczna, a ciszę przerywają jedynie odgłosy wystrzeliwanych naboi i rozbryzgu krwi. Z tego powodu film określić można jako brutalny, bo takie pojedyncze akcje przyciągają najwięcej uwagi. Nie dzięki swojemu wykonaniu, lecz poprzez ruch i emocje na ekranie.

A wspomnianych wyżej emocji nie obserwujemy zbyt wiele, gdyż znaczna część bohaterów wykazuje ich wyraźny brak. Niemal cała obsada aktorska niczym się nie wyróżnia i stanowi blade tło dla następujących zdarzeń. Największa krytyka należy się samemu Deppowi, który od czasów „Dziennika zakrapianego rumem” odnotowuje zdecydowany spadek formy. Jego postać ginie pod własną charakteryzacją, a wśród aktorów na pierwszy plan wysuwa się Joel Edgerton, który jako tako wychodzi obronną ręką. To tylko kolejny dowód, że epoka wielkiego aktora już dawno dobiegła końca, a podziwiać należy go jedynie za wcześniejszy dorobek.



Film stanowi znośną opowieść o ciemnej stronie Bostonu, który owładnięty jest licznymi przestępcami. Historia po pewnym czasie zaczyna się jednak dłużyć i nic nowego sobą nie wnosi. Wszystkie te obrazy dobrze już znamy, z poprzednich kultowych produkcji, do których „Pakt z diabłem” zupełnie nie wymierzył. Moją uwagę zwróciły zaledwie dwa naprawdę dobre i ciekawe ujęcia kamery, przykuwająca uwagę charakteryzacja Deppa oraz dostatecznie dobra rola Edgertona, którego działania w pewnym momencie stają się pierwszoplanowe. Dodatkowo warto zaznaczyć, że świetna stylizacja na lata 70. i 80. ułatwia odbiór filmu. To jednak zdecydowanie za mało, dlatego seansu nie polecam.

Moja ocena: 4/10

3 komentarze:

  1. No charakteryzacja jest mega i to w sumie ona każdorazowo przykuwa moją uwagę do tego filmów.
    A czy Depp już się skończył? No nie wiem. To trochę podobnie jak z Valem Kilmerem, ale wydaje mi się, że panowie jeśli nie teraz to jeszcze za jakiś czas dadzą o sobie znać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę długaśny, można było go zmieścić w 90 minutach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, to jedna z wielu rzeczy, jakie w tym filmie po prostu nie wyszły.

      Usuń