czwartek, 25 grudnia 2014

Kto sieje wiatr (Inherit the Wind, 1960)

Reżyseria: Stanley Kramer
Scenariusz: Nedrick Young, Harold Jacob Smith
Produkcja: USA
Gatunek: Dramat sądowy
Czas trwania: 128 minut

Obsada:
Spencer Tracy: Henry Drummond
Fredric March: Matthew Harrison Brady
Gene Kelly: E. K. Hornbeck
Harry Morgan: Sędzia Mel Coffey



Jest to jeden z kultowych filmów ze znakomicie dobraną obsadą. Choć od jego premiery mija już niemal 55 lat, idea produkcji nadal pozostaje aktualna. „Kto sieje wiatr” porusza temat chrześcijaństwa, a ogólniej religii. Spór pomiędzy tym, co zostało zapisane w Biblii a nauką do dzisiaj budzi wiele kontrowersji. Aby wątek rozszerzyć, Stanley Kramer zabiera nas na salę rozpraw, gdzie obie strony wzajemnie próbują się zwalczyć i przekonać do swojej racji. Dodatkowo warto zwrócić uwagę, że taki proces faktycznie miał miejsce w 1925 roku.


W pewnym miasteczku na południu USA panują poglądy radykalnie konserwatywne. I jeszcze nie byłoby w tym nic takiego nadzwyczajnego, gdyby nie aresztowanie młodego nauczyciela. Mężczyzna usłyszał zarzut rozpowszechniania herezji, jaką jest nauczanie o teorii ewolucji Karola Darwina. I chociaż teoria ta powstała w XIX wieku, to mieszkańcy Hillsboro skutecznie nie dopuszczają jej do siebie. Do miasteczka przyjeżdża znienawidzony, ateistyczny obrońca Henry Drummond. Mężczyzna będzie starał się w pojedynkę dotrzeć do ludzi, ślepo wierzących w przemówienia swojego duchownego przywódcy.


Od początku uderza wyważony charakter seansu. Reżyser porusza temat, który z łatwością mógłby uderzyć w wierzącego widza. Jednak proporcje zostały właściwie zachowane. W obrazie nie ma mowy o wmawianiu koncepcji. Dialog pomiędzy Drummondem a Brady’m (reprezentującym poglądy bardzo chrześcijańskie) jest wspaniałym widowiskiem, gdyż niesamowicie wciąga i poucza. Droga obrana przez Kramera ukazuje, że fanatyzm religijny jest negatywnym zjawiskiem. Produkcja wyraźnie ukazuje fenomen manipulacji mieszkańcami, którzy będąc odgraniczeni od innych ośrodków miejskich rządzą się własnymi prawami. Jest to również nawiązanie do uchowania wartości typowo religijnych w mniejszych ośrodkach, znajdujących się na uboczu. W porównaniu do wielkich miast, gdzie rozwijające się technologie w znacznym stopniu wpływają na wypieranie wartości religijnych, w zamkniętym obszarze religia ma duże znaczenie. Taki proces można obserwować do dziś, dlatego między innymi „Kto sieje wiatr” przybiera formę uniwersalną.


Dialog pomiędzy dwoma mężczyznami aż emanuje mądrością. Zabieg połączenia stylu typowego dla sądu, a także poglądów reprezentowanych przez obu panów jest rozwiązaniem doskonałym. Fenomenalny w swojej roli Spencer Tracy (znany mi wcześniej z filmu "Zgadnij, kto przyjdzie na obiad") zwraca na siebie niemal całą uwagę. Pozostałą jej część zajmuje postać Brady’ego, którego zaślepienie Biblią powoli demaskuje ten pierwszy. W produkcji znaczną rolę odgrywa pastor, który na spotkaniu modlitewnym nakłania tłum do sprzeciwienia się wobec herezji młodego nauczyciela. Hipnotyzowanie tłumu opowieściami z Biblii porywa sporą grupę ludzi. Pastor jest ojcem Rachel, która jest narzeczoną oskarżonego. Kobieta znajduje się w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej z strony ma fanatycznie religijnego ojca, a także nieszczęśliwe dzieciństwo i mimo wszystko przywiązanie do rodziny. Z drugiej swojego narzeczonego, którego szczerze kocha. Widząc, że jej wybranek nie odpuści, kobieta staje przed niełatwym wyborem.

„Kto sieje wiatr” to bardzo dobrze wykonany film, który niesie ze sobą ważne przesłanie. Nie dotyczy  bowiem tylko samej antropogenezy, lecz stara się przedstawić szkodliwy fanatyzm religijny i jego skutki. Zaskakujące zakończenie, dotyczące osoby Henry’ego Dummonda stanowi dużą zaletę produkcji. Nie przypadł mi jedynie do gustu wątek postaci Hornbecka, choć sam Gene Kelly prezentuje się nieźle. Jak dla mnie jest to nieudany zabieg, który tylko niepotrzebnie gmatwa fabułę - na szczęście nie ma zbyt dużego wpływu na ogólny sens filmu. Podsumowując, „Inherit the Wind” oprócz intrygującego tytułu przedstawia niezwykłą historię z morałem. Nie szydzi i nie obraża nikogo, lecz pozawala widzowi poznać głębiej temat. Seans nie olśniewa, jednak należy do kultowych filmów swojego rodzaju i z pewnością jest wart obejrzenia.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz