wtorek, 13 grudnia 2016

Służąca (Ah-ga-ssi, 2016)

Reżyseria: Chan-wook Park
Scenariusz: Seo-Gyeong Jeong, Chan-wook Park
Produkcja: Korea Południowa
Gatunek: Dramat (erotyczny)
Czas trwania: 144 minuty

Obsada:
Min-hie Kim: Hideko
Tae-ri Kim: Sook-hee
Jung-woo Ha: Hrabia Fujiwara


Azjatycka kultura jeszcze długo nie przestanie mnie zaskakiwać. Biorąc pod uwagę wszelkie jej aspekty, różni się diametralnie od naszej europejskiej. Zaczynając od banalnej rzeczy, czyli jedzenia, a kończąc na kinematografii. Pójście na seans, który powstał w tym kręgu kulturowym, skutkuje zupełnie innymi wrażeniami. Scenografia, muzyka, kostiumy i maniera aktorska. To tylko część elementów, które sprawią, że dobrze zrealizowany film azjatycki trwale zagości w pamięci widza. Koreański reżyser Chan-wook Park (twórca "Oldboya") powraca ze swoim najnowszym filmem, który idealnie komponuje się w swoje założenia, jednocześnie pozostawiając sporo miejsca na kontrowersję.


Akcja filmu rozgrywa się w Korei w latach 30. XX wieku. Piękna Hideko jest dziedziczką wielkiej fortuny, o której marzy wielu. Kobieta pozostaje pod opieką ekscentrycznego wuja, który będąc miłośnikiem książek, wykorzystuje jej dźwięczny głos do czytania swojego pokaźnego księgozbioru. Wkrótce do domu wuja Kouzuki przybywa młoda i nieśmiała służąca. Dziewczyna zgrabnie wchodzi w powierzone jej zadanie – ma rozkochać w nieświadomej i neurotycznej Hideko hrabiego Fujiwarę, który ma wielką chrapkę na jej pieniądze. Jednak podczas realizacji planu, zachodzą pewne komplikacje, kiedy to sama służąca nazbyt zbliża się do swojej nowej pani.


"Służąca" to z pewnością opowieść niezwykła, która od pierwszych minut urzeka swoją znakomicie przygotowaną otoczką. Tutaj każdy element wydaje się być doskonale dopracowany, czego efektem jest właśnie czerpanie czystej przyjemności z oglądania świetnie ujętych kadrów i scenografii. Dwie główne aktorki dopieszczają ujęcia swoimi nienagannymi makijażami i strojami, które tylko podkreślają ich urodę i wdzięk. Szczególnie dobrze rolę tę spełnia na ekranie Hideko, która będąc przedstawicielką arystokratycznego rodu japońskiego, zachowuje się jak na bogatą i wyniosłą damę przystało. Pozostaje przy tym jednak też młodą, spragnioną miłości i czułości kobietą, która ze względu na niewychodzenie poza najbliższe tereny, jest samotna i zupełnie niedoświadczona. Tak świetnie zapowiadającą się akcję wkrótce przerywa zbyt aktywne ukazanie scen seksu i miłości. Erotyzm świetnie pasuje do tych pełnych niepewności, tajemnicy i pożądania fragmentów, ale reżyser pod tym względem nie zachowuje należytego umiaru. Niestety w dość krótkim czasie z dobrze wyważonego w poszczególnych scenach erotyzmu robi się wręcz erotyk, który przez swoją ilość zniechęca i znacznie ujmuje produkcji.


Aktorsko film wypada bardzo dobrze, biorąc pod uwagę, że "Służąca" pełna jest zwrotów akcji i niespodziewanych zdarzeń. Koreańskie aktorki uwodzą swoimi ruchami, gestami i mimiką, co w żaden sposób nie zdradza omyłkowo dalszej fabuły. W swoich rolach aktorzy pozostają naturalni, jednocześnie zachowując w sobie nutkę tajemniczości i niedopowiedzeń. Chociaż w obrazie ogromne znaczenie mają emocje, to często są one przedstawiane w sposób niebezpośredni, utrudniając tym samym widzowi jednoznaczną interpretację. Mimo swojej złożoności, produkcja Chan-wook Parka nie wprowadza chaosu, a świadomie zaplanowane skomplikowanie. To czyni historię tym ciekawszą i intrygującą, bo praktycznie do samego końca nie wiadomo, czy reżyser nie zaskoczy nas znów kolejnym zwrotem akcji.

Reżyser prezentuje dobrze przemyślaną i sprawnie przeprowadzoną akcję, która sprawia wrażenie swoistej gry, do której widz przystępuje na własną odpowiedzialność. Seans wywołał u mnie poczucie pewnej ekskluzywności, właśnie poprzez tę dokładność i precyzję. Z drugiej strony nadmierny erotyzm dosyć szybko zaczyna męczyć i powoduje rozluźnienie zwartej fabuły. Tak jakby twórcy na jakiś czas odeszli od głównej istoty filmu, zajmując się romansem bohaterów, który z tła dla historii awansował na pierwszy plan. "Służąca" to film wyjątkowy, inny i zaskakujący. W większym stopniu z pewnością dzięki obsadzie aktorskiej, scenariuszowi i technicznej realizacji, a może też dzięki swojej kulturalnej odmienności od kina europejskiego. To ciekawe doświadczenie, które zdecydowanie warto przeżyć. Bo ta gra pełna emocji, zdrady i miłości szybko wciąga.

Moja ocena: 7/10

4 komentarze:

  1. Już fantastycznie zmontowany zwiastun mocno mnie zachęcił, a teraz jestem jeszcze ciekawszy. Mam nadzieje, że jeszcze uda się przy okazji jakichś wydarzeń czy festiwali dorwać ten film w którymś z krakowskich kin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama obejrzałam go na ostatni gwizdek, ale cieszę się, że mi się udało, bo seans należy do tych niepowtarzalnych. Ciekawa jestem też Twojego zdania. :)

      Usuń
    2. W końcu w kinie czy na VOD napewno uda się zobaczyć i wtedy napewno coś naskrobię. W ogóle mam w planach nadrobić trochę japońskiego i koreanskiego kina w najbliższym czasie i to od Kurosawy,którego znam powierzchownie tylko (wiem wstyd), po współczesniejsze produkcje. Podobno "Kwiat wiśni i czerwona fasola" z tego roku jeszcze daję radę. Widziałaś? Do mangi i anime jakoś się nie mogę przekonać...

      Usuń
    3. Ja też bym z chęcią nadrobiła braki, nie czuję się w azjatyckich produkcjach zbyt pewnie, ale jak na razie praktycznie każda urzeka mnie na swój sposób. "Kwiat wiśni i czerwona fasola" jest teraz w ARSie, warto zobaczyć. Widziałam i mnie się spodobał, wątpię żeby każdemu przypadł tak samo do gustu, ale ja akurat lubię taki klimat filmu. Jeśli nie jesteś przekonany, to więcej możesz przeczytać tutaj: http://inny-wymiar-filmow.blogspot.com/2016/08/kwiat-wisni-i-czerwona-fasola-2015.html :)

      Usuń