Scenariusz: Cameron Crowe
Produkcja: USA
Gatunek: Biograficzny, Dramat, Muzyczny
Czas trwania: 122 minuty
Obsada:
Kate Hudson: Penny Lane
Billy Crudup: Russell Hammond
Patrick Fugit: William Miller
Frances McDormand: Elaine Miller
Muzyka w filmie odgrywa
nieocenioną rolę. Potęguje odczucia widza względem seansu, buduje napięcie,
przekazuje emocje bohaterów czy też kreuje jedyny w swoim rodzaju klimat. Czasem
również po prostu tworzy film, tak jak przy produkcjach muzycznych. Można z
całą pewnością stwierdzić, że ścieżka dźwiękowa jest w filmie wręcz niezbędna. „U
progu sławy” przenosi nas w wir lat siedemdziesiątych, którego głównymi
elementami są rock i narkotyki, a każda chwila współgra z odpowiednią melodią.
William Miller to piętnastoletni
chłopak, który mieszka z nadopiekuńczą matką. Po ucieczce z domu jego siostry,
miłość i troska matki jest skupiona tylko na nim. Elaine Miller pragnie
wychować swojego syna na prawnika i jednocześnie mieć go przy sobie. William
staje się jednak zagorzałym fanem rocka, a jego umiejętność pisania szybko
zostaje doceniona. Chłopak otrzymuje szansę przeprowadzenia wywiadu z grupą
Black Sabbath, a kiedy to się nie udaje, poznaje przypadkowo zespół Stillwater.
To właśnie oni namawiają chłopca do udania się z nimi w trasę koncertową i
przeżycia cudownych przygód. Od teraz pogodzenie szkoły, udobruchanie matki i
wreszcie pełna alkoholu oraz narkotyków trasa zespołu staną się główną misją
dla młodego Williama.
„U progu sławy” niesie ze sobą
ogromną moc muzyki. Dzieło Camerona Crowe’a zostało na niej zbudowane i przez
to wybija się swoją siłą. Tutaj każda scena łączy się z wybijanym rytmem, nic
nie dzieje się przypadkowo. Choć wydawać się może, że podróż jest jednym
wielkim chaosem, to kryje się za tym coś o wiele większego. Atmosfera filmu
poniesie niejednego, pozwoli zapomnieć o teraźniejszości i przenieść się z
powrotem w czasy debiutu największych zespołów rockowych. Ta swoista droga,
którą widz ma szansę przebyć z głównymi bohaterami, jest niezapomnianym
doświadczeniem, a także cenną lekcją. O tym, co naprawdę jest w życiu
najważniejsze. I jak prawdziwa pasja może wypełnić każdą lukę i niedogodności.
W swoim filmie Cameron Crowe
ukazuje własne przeżycia, kiedy to jako młody chłopak udał się w trasę
koncertową z zespołem Led Zeppelin. Pisał również dla magazynu „Rolling Stone”,
a swoją praktykę przeniósł wprost na filmowy ekran. Podczas seansu da się
wyczuć niezwykłą bliskość z reżyserem, który wykłada własne refleksje i
wspomnienia tamtych czasów. Nie mogło zabraknąć również piosenek ważnych dla
Crowe’a. To tutaj usłyszymy muzykę w wykonaniu takich gwiazd jak Simon &
Garfunkel, David Bowie czy Lynyrd Skynyrd. W sumie kilkadziesiąt znakomitych
utworów, które kosztowały twórców filmu 3,5 miliona dolarów. Ale czyż to
właśnie ścieżka dźwiękowa nie decyduje o sukcesie tego filmu?
„Almost Famous” to nie tylko
zbiór wspaniałych utworów, ale też świetny scenariusz i obsada aktorska.
Rewelacyjna Kate Hudson tworzy ciekawą postać Penny Lane, która podróżując wraz
z zespołem miota się pomiędzy miłością do muzyki i niemocą w odnalezieniu
szacunku do siebie. Wkrótce to właśnie ta kobieta stanie się najważniejszą
osobą w życiu młodego Williama Millera. Frances McDormand jako matka chłopca
utrzymuje pomost pomiędzy magicznym światem muzyki a rzeczywistością. W filmie
każda postać ma swój określony charakter, który ją identyfikuje, a jednocześnie
wszyscy razem budują jedną wielką rodzinę, która daje sobie nawzajem ciepło i
miłość.
Wszystkie te elementy składają
się na spójne dzieło. „U progu sławy” to niepowtarzalna podróż w świat rocka,
wyśmienitych zespołów i niecodziennych przygód. Autobiograficzny obraz reżysera
pozwala uwierzyć w oglądane sceny tym mocniej, że są one oparte muzycznymi
perełkami. To przeżycie, które każdy powinien doświadczyć na sobie i
jednocześnie dać się ponieść temu niezwykłemu klimatowi.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz