Scenariusz: Naomi Kawase
Produkcja: Francja, Japonia, Niemcy
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 113 minut
Obsada:
Kirin Kiki: Tokue
Masatoshi Nagase: Sentaro
Kyara Uchida: Wakana
Do japońskiego klimatu w filmie
podchodzę coraz spokojniej i pewniej, że przypadnie mi on do gustu. Ta zupełnie
inna niż europejska kultura, niesie ze sobą także proste i szczere postrzeganie
rzeczywistości i otaczającego nas świata. Z takiej perspektywy można czerpać
garściami i wzbogacać swoje życie o te banalne, ale jakże wartościowe frazesy. Tym
razem powiększyłam swoją kolekcję japońskich produkcji o następny seans. „Kwiat
wiśni i czerwona fasola” to opowieść tylko z pozoru o jedzeniu. A jak wiadomo,
przy japońskim stoliku zwykle rozgrywa się coś więcej, niż tylko konsumpcja
posiłku.
Sentaro prowadzi piekarnię, w
której codziennie rano smaży świeże dorayaki, czyli naleśniki ze słodką pastą z
czerwonej fasoli jako nadzieniem. Choć nie ma zbyt wielu klientów, a sam nie
przepada za słodyczami, jego praca to w sensie dosłownym odkupienie grzechów
przeszłości. Mimo wysiłku, jego dorayaki nie smakują tak jak powinny, a on sam
nie może odnaleźć spokoju ducha. Wszystko może się zmienić, gdy do drzwi
piekarni pewnego dnia zapuka 76-letnia kobieta, prosząc o zatrudnienie.
Naomi Kawase swój film opiera
głównie na typowej japońskiej filozofii życia, która zakłada cieszenie się tym,
co jest nam dane i czerpanie z każdego dnia spokoju i radości. „Kwiat wiśni i
czerwona fasola” opowiada właśnie o konieczności pogodzenia się ze sobą i
przyjmowania swojego losu takim, jakim jest. W tych jakże oklepanych zwrotach
znajdzie się z pewnością ogrom prawdy życiowej, która nie dla każdego jest tak
łatwa do zastosowania. Japońska reżyserka ukazuje postać staruszki, która pełna
skromności i skruchy, w podobnych kwestiach wykazuje się pewnością i
stanowczością. Jej osoba szybko staje się autorytetem nie tylko w oczach
Sentaro, ale także widza. Tokue kryje za sobą przeszłość, która wydaje się być
po prostu przerażająca. Ta spokojna kobieta choruje od dzieciństwa na trąd,
przez co niemal przez całe życie jest izolowana od społeczeństwa. Brak komfortu
ze względu na dolegliwości choroby został podwojony odcięciem od rodziny i
normalnego funkcjonowania. Odosobnienie trędowatych przywołuje na myśl
średniowiecze, kiedy to tę chorobę uważano za karę za popełnione grzechy. Film
pokazuje, że myślenie ludzi niestety niewiele się zmieniło od tego czasu.
Tokue wprowadza w życie Sentaro
promyk światła i nadziei na lepsze życie. Dzięki niej mężczyzna zaczyna
dostrzegać urok codziennego dnia i odkrywać najdrobniejsze przyjemności. W to,
co robimy, trzeba włożyć serce i wtedy można mieć pewność, że się uda. Na
ekranie powstawanie dorayaki to nie zwykłe smażenie naleśników i gotowanie
fasoli, ale tworzenie dzieł sztuki. Poprzez ten prosty przykład Naomi Kawase
kieruje w stronę widza wiele odniesień do codzienności. Dopełnieniem seansu są
wspaniałe ujęcia i zdjęcia, w szczególności kwiatów wiśni. Chociaż fabuła
rozgrywa się przede wszystkim w małej piekarni, w niczym nie przeszkadza to w
odbiorze filmu.
„Kwiat wiśni i czerwona fasola”
to bardzo ciekawy obraz, który poruszy niejedną osobę. Coś jest w tych barwnych
i spokojnych obrazach, co pozwala na dłuższy czas zapomnieć o kłopotach i
problemach, a zamiast tego zagłębić się w opowiadanej historii. Produkcja
japońskiej reżyserki niesie ze sobą również pocieszenie, że życie usłane
cierpieniem też może być szczęśliwe i spełnione. Ostatecznie obraz skłania do
refleksji, a swoim ciepłym i kojącym wydźwiękiem sprawia, że seans należy do
tych wartych każdej swojej minuty.
Moja ocena: 8/10
Ależ mam teraz ochotę obejrzeć ten film. Lubię takie obrazy, dzięki którym zapominam o otaczającym mnie świecie.
OdpowiedzUsuńBardzo polecam, coś pięknego! Ja do teraz mam niesamowitą ochotę spróbować prawdziwych dorayaki, jestem na etapie poszukiwań. :D
Usuń