Scenariusz: Ethan Coel, Joel Coen
Produkcja: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Dramat, Komedia
Czas trwania: 106 minut
Obsada:
Josh Brolin: Eddie Mannix
George Clooney: Baird Whitlock
Ralph Fiennes: Laurence Laurentz
Scarlett Johansson: DeeAnna Moran
Tilda Swinton: Thora Thacker / Thessaly Thacker
Zaczynam szukać powoli jakiejś
stałej zasady na moje postrzeganie filmów. Często wiem, już po obejrzeniu
zwiastuna, zdjęć i plakatu, że dana produkcja na pewno przypadnie mi do gustu.
Stroniąc już od mniejszych lub większych rozczarowań, takie podejście najczęściej
ułatwia mi wybór satysfakcjonującego seansu. Lecz czasem sięgam po produkcję
także z czystej chęci doświadczenia czegoś nowego i lepszego poznania danego
twórcy. Nigdy nie byłam zbyt dobrze obeznana w filmografii braci Coen, tym
ciężej było mi sprecyzować moje zdanie na temat efektów ich pracy. Sięgnęłam
więc po ich najnowsze dzieło „Ave, Cezar!”, które równo podzieliło widzów. Z
jakim skutkiem?
Eddie Mannix jako szef potężnego
studia filmowego, czuwa nad całą masą hollywoodzkich produkcji. Cieszy się z
sukcesów i jednocześnie musi znosić każdą porażkę i kłopoty, których wciąż
przybywa. Obecnie nadzoruje realizację kilku filmów, a wśród nich znajduje się
też długo wyczekiwany i niezwykle kosztowny „Ave, Cezar!”. W roli głównej
występuje Baird Whitlock – jeden z najsławniejszych i najbardziej pożądanych
aktorów. To właśnie jego postać przyczyni się do tym większego zamieszania.
Bowiem w kilka dni po rozpoczęciu prac nad filmem aktor znika. Jak się okazuje,
wkrótce do studia przychodzi żądanie za niego okupu, a Mannix będzie zmuszony
dyskretnie załatwić tę sprawę, aby nie zaszkodzić wizerunkowi studia i dopiero
co powstającego filmu.
Od czasu filmu „Co jest grane,
Davis?” obserwuję, że dużo bardziej w produkcjach braci Coen podoba mi się
zewnętrzna otoczka niż scenariusz. Ich najnowsze dzieło potwierdziło tę opinię.
„Ave, Cezar!” to bezpośredni obraz Hollywood z jego złotych czasów. Szybki
rozwój, wielość filmów i liczne kryzysy, które sprawnie były tuszowane i
zamiatane pod dywan na wiele kolejnych lat naprzód. To także czas istnego
szaleństwa, objawiającego się głównie w nietuzinkowych zachowaniach i
działaniach ludzi kina. Potwierdzenie podobnych sytuacji znajdziemy w niemal
każdej biografii aktora lub aktorki będącego u szczytu kariery w tamtych
latach. Tak jak pokazuje film braci Coen, kręcono praktycznie o wszystkim, co
zapewniało dużo zabawy, różnorodności, ale też kłopotów. Jednak stanowi to przede
wszystkim o scenografii i pokaźnym tle tego filmu. Zagłębienie się w mechanizmy
działania ogromnego studia filmowego to z pewnością coś niezwykłego, jak i
przyprawiającego o zawrót głowy.
Główny wątek filmu stanowi
porwanie Bairda Whitlocka. Poboczne motywy to próba pozbycia się dwóch nazbyt ciekawskich
dziennikarek, konieczność załatwienia męża aktorce i cierpienie reżysera nad
brakiem talentu jednego z aktorów. Wszystkie wątki ciągle się miedzy sobą
przeplatają i przeskakują z jednej sceny do drugiej. I chyba to też najbardziej
mi przeszkadzało. Zanim wciągnęłam się w dany fragment filmu, już zaraz byłam w
innym. Mimo że taka dynamika powinna działać na korzyść filmu, dla mnie stało
się to po dość szybkim czasie nużące i trudne do wytrzymania. Bez wątpienia
ogromną zaletą produkcji są jego kolorowe i zabawne gagi, dosyć cięty humor i
rzeczywiste spojrzenie na Hollywood. Tutaj praktycznie nic nie jest ukrywane, a
ta bezpośredniość staje się od razu bardzo uderzająca.
W „Ave, Cezar!” mamy też do
czynienia ze znakomitą obsadą aktorską, która moim zdaniem znacznie buduje ten
film. Choć role większości aktorów są bardzo ograniczone czasowo, to
pozostawiają po sobie miłe wrażenie. Dwojąca się w oczach Tilda Swinton i
opanowany Ralph Fiennes to dwie postaci, które najmocniej zwróciły moją uwagę.
A Josh Brolin sprawnie dotrzymuje im kroku i tempa. W najnowszym filmie braci Coen
pełno jest zapadających w pamięć ujęć i scen, które mimowolnie budzą podziw
przez swoje dopracowane i jednocześnie bardzo proste wykonanie. Miła dla oka
jest cała scenografia, która tworzy z filmu piękny obrazek. Nie do końca jestem
przekonana niestety do scenariusza dzieła, który wydaje mi się być bardzo
chaotyczny. Technicznie „Ave, Cezar!” całkowicie spełnia moje oczekiwania.
Jeśli chodzi o fabułę czuję spory zawód, gdyż film mimo ciekawych zapowiedzi,
nie porwał mnie.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz