Scenariusz: Fred Guiol, Ivan Moffat
Produkcja: USA
Gatunek: Melodramat, Western
Czas trwania: 201 minut
Obsada:
Elizabeth Taylor: Leslie Benedict
James Dean: Jett Rink
Rock Hudson: Jordan "Brick" Benedict
Corocznie powstaje wiele nowych
produkcji, z którymi dobrze jest być na bieżąco. Jednak w historii zapisały się
również pewne klasyki, mające ogromny wpływ na dalszy rozwój kinematografii. I
tak wśród tej długiej listy ekranowych gigantów znalazł się film George’a
Stevensa o znamiennym tytule „Olbrzym”. Jeśli film swoją nazwą nie nawiązuje do
obszernego czasu trwania, to z pewnością określa jego formę. Obraz równie
dobrze można ogłosić eposem, który niesie ze sobą niezwykłe i niezapomniane
treści.
Jordan Benedict, właściciel ziemi
o powierzchni prawie 250 tysięcy hektarów, jest w Teksasie najbogatszym i
najbardziej wpływowym człowiekiem. Mężczyzna zajmuje się przede wszystkim
hodowlą, a swoją fortunę przeznacza na ulepszanie swojego rancza. Pewnego dnia
wybiera się do innego stanu, aby dokonać zakupu bardzo cennego konia. Benedict
wraca do domu nie tylko z nowym zwierzęciem, ale również z żoną, Leslie.
Kobieta zupełnie inaczej wychowana niż jej mąż będzie musiała dopiero oswoić
się z twardym charakterem Teksańczyków. Uparta postawa Leslie, jak i zaloty
pracownika Benedictów, mogą znacznie utrudnić jej ciepłe przyjęcie w nowych
stronach.
Warto zaznaczyć, że „Giant”
cechuje się przenikliwą charakterystyką przemian społeczno-gospodarczych
Ameryki w pierwszej połowie XX wieku. Przez to jego wydźwięk jest jeszcze
bardziej cenny, gdyż pozwala zauważyć te zmiany w sposób przejrzysty i łatwy. Tak
oto mieszkańcy Teksasu zostali wybrani jako ci, którzy wyróżniają się dosyć
wysokim poczuciem wyższości nad pozostałymi ludźmi, którzy nie odznaczają się
amerykańskim pochodzeniem. Dosyć wyraźnie ukazuje się problem rasizmu i
nierównego traktowania ludzi. Na taką też postawę sąsiadów natrafia Leslie, dla
której podobna obojętność wobec losu drugiego człowieka jest nie do pomyślenia.
Kobieta wcale nie zamierza dostosować się do zasad teksańskiego stylu życia i wprost
zaczyna takim ludziom pomagać, co oczywiście spotyka się z niezadowoleniem i
ogólnym zgorszeniem. Obraz jednocześnie przedstawia zupełnie różne charaktery
ludzi, którzy zostali wychowani w odmiennych warunkach. Gorący klimat Teksasu w
połączeniu z piaszczystymi polami wydaje się być doskonałym odzwierciedleniem
zachowania swoich mieszkańców. To zderzenie kompletnie innych podejść do życia
Leslie i Jordana jest bardzo ciekawe i pouczające.
Podstawą filmu jest jego obsada
aktorska. Elizabeth Taylor jako Leslie zachwyca swoją urodą, jak i doskonale
oddaje sens swojej bohaterki. Piękna pani z pełnym makijażem, ubrana w modne
stroje również potrafi tupnąć obcasem kiedy trzeba i głośno wyrazić swoje
zdanie. Mimo że w Teksasie podobna sytuacja jest raczej niedopuszczalna, tak
tutaj to Leslie zaczyna dominować nad swoim mężem, wpływając na zmianę jego
zachowania i poglądów. Rock Hudson dobrze ukazuje postać ojca, dla którego
życie z Leslie usłane jest kompromisami. Na ekranie duże znaczenie dla
kolejnych wydarzeń ma Jett Rink – nieznośny pracownik Benedictów. Kiedy tylko
chłopiec otrzymuje spadek po swojej przyjaciółce, jego życie zostaje wywrócone
do góry nogami. W tej roli bardzo dobrze wypadł James Dean, dla którego była to
ostatnia rola w życiu.
„Giant” to przede wszystkim zbiór
charyzmatycznych bohaterów, którzy tworzą fabułę i odpowiednie emocje na
ekranie. Godna podziwu jest również charakteryzacja, która sprawia, że życie w
Teksasie realistycznie płynie do przodu. Scenariusz w połączeniu z aktorstwem i
otoczką zewnętrzną buduje naprawdę dobry seans. Mimo że uderzać może pójście na
skróty, zbyt amerykański wydźwięk filmu bądź też zwykłe skupienie się tylko na
jednej rodzinie, to zapewniam, że z obrazu da się wyciągnąć o wiele, wiele
więcej. Seans niesamowicie wciąga i przenosi widza w zupełnie inny krajobraz.
Ponadto produkcja George’a Stevensa ukazuje też rolę jednostki, jej wzrostu i
upadku. W końcu każda historia ma nie tylko swoich bohaterów, ale też ofiary,
które ostatecznie nie potrafiły dostosować się do otaczającej rzeczywistości. Ta
mieszanka westernu i melodramatu tworzy coś niepowtarzalnego, w co polecam
zagłębić się każdemu.
Moja ocena: 8/10
"Olbrzym" to jeden z pierwszych filmów z lat 50-tych, po które sięgnęłam poznając to kino. Pozycja koniecznie do powtórki. Myślę, że teraz bardziej bym go doceniła, niż kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńJa też z chęcią będę jeszcze po niego sięgać. :)
Usuń