środa, 30 grudnia 2015

Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy (Star Wars: The Force Awakens, 2015)

Reżyseria: J.J. Abrams
Scenariusz: Lawrence Kasdan, J.J. Abrams, Michael Arndt
Produkcja: USA
Gatunek: Przygodowy, Sci-Fi
Czas trwania: 135 minut

Obsada:
Daisy Ridley: Rey
Harrison Ford: Han Solo
John Boyega: Finn
Carrie Fisher: Generał Leia



Dzieje Galaktyki urosły już do rangi kultowej, co potwierdzają ogromne kolejki do kin i gorączka związana z premierą siódmej części sagi. Epizody IV-VI, nakręcone jeszcze w poprzednim stuleciu, zachwycają swoją fabułą oraz obsadą, tworząc znakomity kawał kina. Pierwsze trzy natomiast składają się na ciekawe kino familijne, nie dorównując niestety swoim poprzednikom. George Lucas to postać niezwykle zasłużona dla całej sagi, a którego nazwisko możemy oglądać z każdym seansem (jako reżyser bądź scenarzysta). Wobec niemal 10-letniej przerwy od ostatniej części, jakie będzie najnowsze Star Wars?


Akcja rozgrywa się 30 lat po wydarzeniach z „Powrotu Jedi”. Na gruzach Imperium powstał Nowy Porządek, który do całkowitej kontroli nad Galaktyką potrzebuje jedynie śmierci ostatniego rycerza Jedi. Rzecz w tym, że Luke Skywalker zniknął, a o miejscu jego kryjówki nie wie nikt. Jedyna informacja znajduje się w posiadaniu robota BB8, a pościg za nim doprowadzi do starcia pomiędzy ciemną stroną mocy a Ruchem Oporu, dowodzonym przez generał Leię Organę.


Muszę przyznać, że nie miałam zbyt dużych oczekiwań, jeśli chodzi o seans. Nie sądziłam, że po wymiernych epizodach I-III jeszcze kiedyś powstanie dzieło zrównujące się w swojej fabule i wykonaniu z klasykami sagi. A jednak – poczułam się przyjemnie zaskoczona tym, co dane mi było obejrzeć. Zdecydowałam się na seans w technologii IMAX 3D, który tylko pogłębił wspaniałe wrażenia płynące z ekranu. „Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy” zawiera niemal idealnie wyważoną dawkę efektów specjalnych i wszelkich dodatków, które sprawiają, że walki i potyczki ogląda się z prawdziwą przyjemnością. To właśnie przede wszystkim dla tych mieczy świetlnych i atakujących myśliwców warto było zobaczyć ten seans w trójwymiarze.


Fabuła również została poprowadzona w sposób przemyślany i sensowny. Twórcy scenariusza wprowadzili tym samym do filmu nieco ironii, dowcipu, ale też niebanalnych kwestii, które jako całość dają pomyślny efekt. Jest nawiązanie do wcześniejszych wydarzeń, które (jeśli wziąć pod uwagę duży odstęp czasu) jest konieczne. J.J. Abrams w swoim filmie połączył stare i nowe pokolenie obrońców Galaktyki, co jak najbardziej udało mu się wykonać. Miło zobaczyć dawnych bohaterów, którzy nadal w każdej chwili gotowi są podjąć na nowo tak ważną misję. Ich mądrość i doświadczenie znakomicie uzupełnia waleczność i siłę młodszych. Ten aspekt bardzo dobrze integruje wcześniejsze części, jednocześnie silnie do nich nawiązując.


Obsada aktorska zasilona o niesamowitą Daisy Ridley prezentuje się naprawdę dobrze. Jej filmowy debiut z całą pewnością można zaliczyć do udanych – wykreowana przez nią Rey jest silną kobietą, która nie boi się wyzwań, choć jej trudna przeszłość przyniesie także chwile zwątpienia. John Boyega ma niestety dużo gorsze wystąpienie za sobą, a jego bohater momentami wydaje się zupełnie nieprzekonywujący. Spośród starszego pokolenia najwięcej oglądamy Harrisona Forda, który sens „Gwiezdnych Wojen” poczuł już dawno temu i ponownie daje o tym znać. Pomimo tego, że oba pokolenia wzajemnie świetnie się uzupełniają, to Rey odgrywa rolę pierwszoplanową i nic nie jest w stanie tego przyćmić. Postać Kylo Rena swoim niepewnym zachowaniem i młodzieńczą twarzą wprowadza dosyć ciekawy wątek w fabule.

„Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy” prezentuje się naprawdę dobrze, choć nie brak mu też z pewnością pewnych uchybień i wad. Pod względem technicznym widz ma okazję oglądać prawdziwy popis efektów specjalnych, a wszystko to w odpowiedniej ilości. Reżyser znakomicie połączył najważniejsze elementy, których w żadnej części „Star Wars” zabraknąć nie może, a które tworzą niepowtarzalny klimat produkcji. Ja osobiście czuję się usatysfakcjonowana takim seansem i myślę, że poprzeczka została podniesiona wysoko, jeśli chodzi o następny epizod.

Moja ocena: 7/10

1 komentarz:

  1. Jeśli chodzi o efekty specjalne to faktycznie nie ma się czego doczepić. Jednak w porównaniu z pozostałymi epizodami nawet z krytykowanymi przez innych prequelami ,,Przebudzenie Mocy" według mnie wypada trochę słabo. Najbardziej spodobała mi się postać Rey - super postać i mam nadzieję, że producenci jej nie schrzanią. Nie okłamujmy się - Finn tak jak napisałaś nie powala. Sytuacje ratuje Han i Chewie. Snoke być może też okaże się fajną postacią, zobaczymy. No i uroczy BB-8 pokochałam go od pierwszego wejrzenia. <3 Natomiast coś co bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się w VII epizodzie to udział Luke'a. Masakra, miałam okazję zobaczyć mojego ulubionego bohatera jedynie przez krótką chwilę.

    OdpowiedzUsuń