Scenariusz: Marcin Krzyształowicz
Produkcja: Polska
Gatunek: Thriller, Wojenny, Psychologiczny
Czas trwania: 88 minut
Obsada:
Marcin Dorociński: Kapral "Wydra"
Maciej Stuhr: Henryk Kondolewicz
Sonia Bohosiewicz: Hanna Kondolewiczowa
Weronika Rosati: Pestka
Podczas seansu polskiego filmu
zwykle towarzyszy mi swoista obawa. Czy obraz okaże się tylko słabym niewypałem,
czy też zaskakującym dziełem? Jaką problematykę poruszy i czy jego wydźwięk
zahaczy o sferę polskiej moralności oraz patriotyzmu? Tutaj bardzo łatwo o
kontrowersję, czasem pożądaną, częściej zbędną. Widząc nazwisko reżysera, które
nic mi nie mówi, przystępuję do seansu z czystymi myślami i niczym nie
spaczonym poglądem na to, co zaraz zobaczę. A jak się ma rzecz z ob(ł)awą?
Akcja rozgrywa się w trakcie II
Wojny Światowej. Kapral „Wydra” jako żołnierz AK wykonuje wyroki śmierci na
zdrajcach, ukrywając się wraz ze swoim oddziałem w lesie. Pewnego dnia
otrzymuje zlecenie zabicia istotnego kolaboranta. W tym celu mężczyzna opuszcza
obóz i przygotowuje się do wypełnienia zadania. Jednak idąc z więźniem przez las
odkrywa, że dotychczasowe obozowisko opustoszało, a współtowarzysze Wydry
zniknęli. Od teraz Kapral musi radzić sobie sam, choć nie wiadomo komu nawet
może zaufać.
„Obława” Marcina Krzyształowicza
to film bardzo specyficzny. Po latach przerwy od kręcenia, reżyser przeżywa
swój drugi debiut, stwarzając dzieło o niezwykle mocnym przekazie. Doszłam do
wniosku (który został poparty licznymi obserwacjami), że film można wychwalać
lub ostro skrytykować. Skąd taka duża rozbieżność w jego przyjęciu? Przede
wszystkim reżyser posługuje się niecodziennymi środkami przekazu, które w
polskiej kinematografii nie należą do popularnych, a nawet wcześniej nie
zostały użyte. Mroczny charakter obrazu przywołuje niemal od razu skojarzenia z
kinem noir. Połączenie takiego tła z tematyką AK tworzy mieszankę bardzo
ryzykowną. Jednak od pierwszych minut można wyczuć pewną rękę Krzyształowicza,
który biorąc się za realizację filmu ewidentnie miał na niego ściśle określony
plan. Tylko czy jego zamiary na pewno się sprawdziły?
Produkcja odznacza się
niesztampowym scenariuszem. Z jednej strony historia nabiera zupełnie innego
wydźwięku, staje się ciekawsza i po prostu inna niż dotychczas spotykane.
Jednak ma to też swoje minusy. Fabuła filmu poprzez nagromadzenie dużej ilości
wątków staje się po prostu chaotyczna i im dalej posuwamy się w akcji, tym
trudniej połapać się w szybkich i zdecydowanych zmianach czasu na ekranie.
Liczne retrospekcje pozwalają uzupełnić wcześniej ledwo nakreślony wątek, choć
nie zawsze wnoszą one coś produktywnego do obrazu. Z pewnością nie można
zaliczyć „Obławy” do kina prostego, gdyż wielorakość scen buduje dosyć mocne
napięcie i trzyma widza w ciągłym zaciekawieniu. Jednak wraz z upływem czasu
seans zaczyna się nieco dłużyć, a opowiadana historia coraz bardziej nuży.
W produkcji należy koniecznie
zwrócić uwagę na dźwięk, który często tworzy atmosferę danej sceny. Wbrew
pozorom nie znajdziemy w dziele Krzyształowicza zbyt dużej ilości dialogów, a
sama muzyka fragmentami jest wyciszana. Daje to efekt obcowania ze środowiskiem
ukazanym na filmie, czyli prościej mówiąc przebywania w lesie. Reżyser korzysta
z nietypowych rozwiązań, a jego zamysł wcale nie zakłada ukazania żołnierzy AK
tylko z tej bohaterskiej strony. W „Obławie” pełno jest zdrady i śmierci, a
niektóre bardzo realistyczne (i ohydne) sceny aż mimowolnie wywołują wstręt na
twarzy. Z bardzo dobrej strony prezentuje się również aktorstwo, której tutaj
stoi na wysokim poziomie. Dorociński przekonująco przedstawia swoją postać,
operując nieco ograniczoną mimiką, która w tym wypadku jak najbardziej się
sprawdza.
„Obława” składa się z
niekonwencjonalnych rozwiązań i zabiegów, które w całości dają całkiem niezły
efekt. Z pewnością nie można przejść obok tego filmu obojętnie, gdyż zmusza on
do swoistej refleksji nad przeszłością. Ogromny plus za to, że Krzyształowicz
nie próbuje na siłę tworzyć zbędnej kontrowersji, patosu czy też chwalenia
jakiejkolwiek z postaw. W swoim odbiorze produkcja jest dosyć trudna, co nie
dla wszystkich może być zaletą w tym przypadku. W dodatku natłok wątków
sprawia, że wcale nie tak łatwo wytrzymać do końca seansu. Mimo to naprawdę
warto zobaczyć i wyrobić sobie własne zdanie na temat tego dzieła.
Moja ocena: 6+/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz