niedziela, 22 listopada 2015

Obława (2012)

Reżyseria: Marcin Krzyształowicz
Scenariusz: Marcin Krzyształowicz
Produkcja: Polska
Gatunek: Thriller, Wojenny, Psychologiczny
Czas trwania: 88 minut

Obsada:
Marcin Dorociński: Kapral "Wydra"
Maciej Stuhr: Henryk Kondolewicz
Sonia Bohosiewicz: Hanna Kondolewiczowa
Weronika Rosati: Pestka


Podczas seansu polskiego filmu zwykle towarzyszy mi swoista obawa. Czy obraz okaże się tylko słabym niewypałem, czy też zaskakującym dziełem? Jaką problematykę poruszy i czy jego wydźwięk zahaczy o sferę polskiej moralności oraz patriotyzmu? Tutaj bardzo łatwo o kontrowersję, czasem pożądaną, częściej zbędną. Widząc nazwisko reżysera, które nic mi nie mówi, przystępuję do seansu z czystymi myślami i niczym nie spaczonym poglądem na to, co zaraz zobaczę. A jak się ma rzecz z ob(ł)awą?


Akcja rozgrywa się w trakcie II Wojny Światowej. Kapral „Wydra” jako żołnierz AK wykonuje wyroki śmierci na zdrajcach, ukrywając się wraz ze swoim oddziałem w lesie. Pewnego dnia otrzymuje zlecenie zabicia istotnego kolaboranta. W tym celu mężczyzna opuszcza obóz i przygotowuje się  do wypełnienia zadania. Jednak idąc z więźniem przez las odkrywa, że dotychczasowe obozowisko opustoszało, a współtowarzysze Wydry zniknęli. Od teraz Kapral musi radzić sobie sam, choć nie wiadomo komu nawet może zaufać.


„Obława” Marcina Krzyształowicza to film bardzo specyficzny. Po latach przerwy od kręcenia, reżyser przeżywa swój drugi debiut, stwarzając dzieło o niezwykle mocnym przekazie. Doszłam do wniosku (który został poparty licznymi obserwacjami), że film można wychwalać lub ostro skrytykować. Skąd taka duża rozbieżność w jego przyjęciu? Przede wszystkim reżyser posługuje się niecodziennymi środkami przekazu, które w polskiej kinematografii nie należą do popularnych, a nawet wcześniej nie zostały użyte. Mroczny charakter obrazu przywołuje niemal od razu skojarzenia z kinem noir. Połączenie takiego tła z tematyką AK tworzy mieszankę bardzo ryzykowną. Jednak od pierwszych minut można wyczuć pewną rękę Krzyształowicza, który biorąc się za realizację filmu ewidentnie miał na niego ściśle określony plan. Tylko czy jego zamiary na pewno się sprawdziły?


Produkcja odznacza się niesztampowym scenariuszem. Z jednej strony historia nabiera zupełnie innego wydźwięku, staje się ciekawsza i po prostu inna niż dotychczas spotykane. Jednak ma to też swoje minusy. Fabuła filmu poprzez nagromadzenie dużej ilości wątków staje się po prostu chaotyczna i im dalej posuwamy się w akcji, tym trudniej połapać się w szybkich i zdecydowanych zmianach czasu na ekranie. Liczne retrospekcje pozwalają uzupełnić wcześniej ledwo nakreślony wątek, choć nie zawsze wnoszą one coś produktywnego do obrazu. Z pewnością nie można zaliczyć „Obławy” do kina prostego, gdyż wielorakość scen buduje dosyć mocne napięcie i trzyma widza w ciągłym zaciekawieniu. Jednak wraz z upływem czasu seans zaczyna się nieco dłużyć, a opowiadana historia coraz bardziej nuży.


W produkcji należy koniecznie zwrócić uwagę na dźwięk, który często tworzy atmosferę danej sceny. Wbrew pozorom nie znajdziemy w dziele Krzyształowicza zbyt dużej ilości dialogów, a sama muzyka fragmentami jest wyciszana. Daje to efekt obcowania ze środowiskiem ukazanym na filmie, czyli prościej mówiąc przebywania w lesie. Reżyser korzysta z nietypowych rozwiązań, a jego zamysł wcale nie zakłada ukazania żołnierzy AK tylko z tej bohaterskiej strony. W „Obławie” pełno jest zdrady i śmierci, a niektóre bardzo realistyczne (i ohydne) sceny aż mimowolnie wywołują wstręt na twarzy. Z bardzo dobrej strony prezentuje się również aktorstwo, której tutaj stoi na wysokim poziomie. Dorociński przekonująco przedstawia swoją postać, operując nieco ograniczoną mimiką, która w tym wypadku jak najbardziej się sprawdza.

„Obława” składa się z niekonwencjonalnych rozwiązań i zabiegów, które w całości dają całkiem niezły efekt. Z pewnością nie można przejść obok tego filmu obojętnie, gdyż zmusza on do swoistej refleksji nad przeszłością. Ogromny plus za to, że Krzyształowicz nie próbuje na siłę tworzyć zbędnej kontrowersji, patosu czy też chwalenia jakiejkolwiek z postaw. W swoim odbiorze produkcja jest dosyć trudna, co nie dla wszystkich może być zaletą w tym przypadku. W dodatku natłok wątków sprawia, że wcale nie tak łatwo wytrzymać do końca seansu. Mimo to naprawdę warto zobaczyć i wyrobić sobie własne zdanie na temat tego dzieła.

Moja ocena: 6+/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz