czwartek, 1 października 2015

Gorzkie gody (Bitter Moon, 1992)

Reżyseria: Roman Polański
Scenariusz: Roman Polański, John Brownjohn, Gerard Brach
Produkcja: Francja, USA, Wielka Brytania
Gatunek: Erotyczny, Melodramat
Czas trwania: 140 minut

Obsada:
Peter Coyote: Oscar Benton
Emmanuelle Seigner: Mimi
Hugh Grant: Nigel Dobson
Kristin Scott Thomas: Fiona Dobson



Z twórczością Romana Polańskiego tak już jest, że każde jego dzieło przynosi zupełnie inne doświadczenia filmowe. Ale za to tym bardziej podziwiam reżysera. Mimo słabszych momentów w karierze, nigdy nie poddał swojego osobistego zapatrzenia na sztukę filmową. Jego filmografia bogata jest w produkcje różnych gatunków, a większość obrazów posiada znamienne i zastanawiające tytuły. Co kryje się w „Gorzkich godach”?


Akcja rozgrywa się na statku, na którego pokładzie goście będą świętować Nowy Rok. Sparaliżowany od pasa w dół Oscar podróżuje wraz ze swoją młodą i piękną żoną Mimi. Niedaleko nich odpoczywa małżeństwo z siedmioletnim stażem, które wydaje się być już sobą zmęczone. Relacje pomiędzy obiema parami wkrótce się zacieśniają, a Oscar zwierza się Nigelowi ze swojej przeszłości.


Na szczególną uwagę zasługuje z pewnością struktura fabuły. Na początku mamy do czynienia z scenami, opisującymi z pozoru zwykły rejs statkiem. Jednak to co może wydawać się normalne, kryje w sobie wiele tajemnic. Tak jest z małżeństwem Nigela i Fiony. Pragną oni przede wszystkim od siebie odpocząć i jakoś ożywić swoją relację. Mimo tego tworzą doskonałe pozory idealnego związku. Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy Oskar zaczyna dzielić się z Nigelem swoimi wspomnieniami. Możliwe, że mężczyzna chce sobie tylko ulżyć, podzielić się ciężarem swojego istnienia. Na słuchacza wybiera osobę niemal niewinną, która pozostaje w wieloletnim związku i ani myśli o zdradzie. Jednak i to również się zmienia, gdy w towarzystwie pojawia się urocza Mimi. Bardzo sprośne opowieści mężczyzny z lat pełnej sprawności budzą w Nigelu nowe uczucie.


Potężną siłą obrazu jest jego specyficzny klimat, dzięki któremu akcja tym bardziej wciąga. Z coraz większym zainteresowaniem śledziłam kolejne sceny, a każda z nich przynosiła zupełnie nowe rozwiązanie i pomysł. W „Gorzkich godach” niczego nie można być pewnym, gdyż reżyser skutecznie lawiruje pomiędzy wątkami. Odniesienia do przeszłości są gwałtowanie przerywane powrotem do teraźniejszości. Przez takie zabiegi widz nie ma szans zaznać nudy. Film poprzez swoje wykonanie bezustannie wzbudza zachwyt, bo tak naprawdę nie wiemy czego się spodziewać w kolejnych minutach seansu. W swojej pracy Polański jest więc nieprzewidywalny. Fabuła, opierająca się na swoistej spowiedzi głównego bohatera, tworzy pewnego rodzaju senną fantazję. Co tylko dodatkowo podnosi wartość filmu.



Obsada aktorska sprawdza się doskonale. Emmanuelle Seigner (obecna żona Polańskiego) nie pozwala odwrócić od siebie wzorku, zręcznie zmieniając swoje emocje. Aktorka podobnie jak w „Wenus w futrze” fascynuje i kusi swoim ciałem. Reżyser umiejętnie zwodzi oczekiwania widza, po to, by za moment uderzyć z podwójną siłą. „Gorzkie gody” to opowieść przesiąknięta aluzjami i złymi przeczuciami, opisującymi nieszczęście, które już się wydarzyło. Niesamowita podróż z Romanem Polańskim przez zakątki ludzkiej duszy prowadzi do nieoczekiwanych zwrotów akcji. To trzeba koniecznie przeżyć samemu!

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz