niedziela, 18 stycznia 2015

Wyspa kukurydzy (Simindis Kundzuli,2014)

Reżyseria: George Ovashvili


  • Scenariusz: Roelof Jan Minneboo, 
  • George Ovashvili, 
  • Nugzar Shataidze

  • Produkcja: Czechy, Francja, Gruzja, Niemcy, Szwajcaria, Kazachstan
    Gatunek: Dramat
    Czas trwania: 100 minut

    Obsada:
    Mariam Buturishvili: Dziewczynka
    Ilyas Salaman: Starzec



    „Wyspa kukurydzy” to gruziński kandydat do tegorocznych Oscarów w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Siła produkcji zawarta jest w ciszy. Może brzmi to dosyć absurdalnie, jednak po zapoznaniu się z najnowszym dziełem George’a Ovashvili’ego wszystko wydaje się być na właściwym miejscu. „Corn Island” należy do tej grupy filmów, gdzie to nie wypowiedzi bohaterów, lecz siła przekazu, aktorzy i scenografia tworzą obraz. Jak prezentuje się dzieło, w którym zawarte zostało zaledwie kilkanaście linijek dialogu?


    Akcja filmu rozgrywa się latach 90. XX wieku, podczas trwającego konfliktu między Abchazją a Gruzją. Co roku rzeka dzieląca oba zwaśnione kraje nanosi żyzny muł, z którego formują się małe wysepki. Jedną z nich postanawia zagarnąć we własne posiadanie pewien rolnik, który wkrótce własnoręcznie stawia na tym niepewnym gruncie drewniany domek. Dopływając wraz ze swoją wnuczką do wyspy łodzią, oboje zaczynają coraz bardziej ją zagospodarowywać. Wysepka, mająca przynosić odpoczynek i zyski, staje się również miejscem dojrzewania młodej dziewczynki. Początkowo neutralne nastawienie starca i wnuczki zmienia się, gdy wśród łodyg kukurydzy znajdują rannego gruzińskiego żołnierza.


    Najmocniejszą stroną „Wyspy kukurydzy” jest z pewnością czysty technicznie i spokojny obraz. Poszczególne kadry ukazują krajobraz z niezwykłą starannością, jednocześnie podkreślając jego piękno. Jest to nieco kontrowersyjny zabieg, gdyż po obu stronach rzeki znajdują się wrogie sobie kraje. Reżyser stara się zwrócić uwagę na element piękna, który zawsze istnieje pomimo wojny, a który tak łatwo zniszczyć wzajemną nienawiścią. Stary Abchaz wybiera niezwykle nietrwały i niebezpieczny grunt. Jednak to tutaj postanawia wybudować prowizoryczny domek i zasiać kukurydzę. W ciężkiej pracy pomaga mu wnuczka, która wraz z rozwojem wyspy dojrzewa. Prawdopodobnie jedyną osobą, która jej pozostała, jest właśnie dziadek, gdyż z nielicznych dialogów dowiadujemy się o śmierci jej rodziców. Oboje rozumieją się bez słów, a także posiadają zbliżone do siebie cechy charakteru. Z fascynacją obserwowałam jak bez jakichkolwiek poleceń i wypowiedzi można ze sobą współpracować, tworząc przy tym coś nowego. Ta nić porozumienia pomiędzy nimi stanowi odwrotność dla konfliktu Abchazji z Gruzją.


    Dziewczynka, pozbawiona opieki rodziców w najważniejszym okresie kształtowania psychiki, jest nie do końca uświadomiona nie tylko o otaczającym ją świecie, lecz także o samej sobie. Jej zmieniające się ciało stanowi dla niej pewnego rodzaju zagadkę, a jednocześnie czuje i ma potrzebę zainteresowania nim kogoś. Jej wstyd własną nagością wydaje się być niezwykle naturalny. Wkrótce stacjonująca niedaleko mała grupka żołnierzy zwraca na nią uwagę, co spotyka się ze złością jej dziadka. Element niepokoju wprowadza również przepływająca co pewien czas motorówka z żołnierzami. Czasami są to Gruzini, czasami Abchazowie, a nawet Rosjanie. Jednak prawdziwe zagrożenie pojawia się wraz ze znalezieniem rannego gruzińskiego żołnierza. Poszukiwany przez przeciwników chroni się na wyspie, gdzie wszelką pomoc zapewnia mu stary Abchaz. W krótkim czasie dochodzi do zbliżenia pomiędzy mężczyzną a dziewczyną, jednak niezadowolenie starca z takiego obrotu sprawy i ciągłe patrole, poszukujące uciekiniera, zmuszają go do odejścia.


    Wspaniała idylla wyspy nie trwa wiecznie, jednak „Wyspa kukurydzy” z pewnością na długo pozostanie w mojej głowie. Jestem pod ogromnym wrażeniem dzieła gruzińskiego reżysera, który stworzył niepowtarzalny film. „Corn Island” jest kinem specyficznego rodzaju i nie każdemu przypadnie do gustu. Seans to kontemplacja krajobrazu i szczególne zwrócenie uwagi na grę aktorską, która wbrew pozorom w tym przypadku nie należała do najłatwiejszych zadań, a także na codzienne, proste czynności wykonywane przez dwójkę głównych bohaterów. W produkcji nie chodzi o wartką akcję i porywającą fabułę. Decydując się na ten obraz trzeba być przygotowanym na czerpanie z filmu tego, co reżyser w niecodzienny sposób nam oferuje. Dla każdego miłośnika kina będzie to nadzwyczajna uczta.


    Za możliwość przedpremierowego obejrzenia „Wyspy kukurydzy” dziękuję dytrybutorowi SOLOPAN.

    1 komentarz:

    1. Jakoś do mnie nie przemawia :) chyba w kwestii filmów jestem owcą, która podąża za tym, co modne

      OdpowiedzUsuń