Scenariusz: David Pirie, Lars von Trier
Produkcja: Dania, Francja, Hiszpania, Holandia, Islandia, Norwegia, Szwecja
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 159 minut
Obsada:
Emily Watson: Bess McNeill
Stellan Skarsgard: Jan Nyman
Katrin Cartlidge: Dodo McNeill
Jean-Marc Barr: Terry
Już dawno żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia. I nie chodzi mi tylko o zwykłe zaciekawienie widza fabułą czy scenerią. "Breaking the Waves" wbiło mnie w fotel. Seans, od którego nie można się oderwać. Zachodzi potrzeba zrobienia krótkiej przerwy, bo ktoś nas woła. Wciśnięcie "stop" - choć konieczne - odwleka się, aż wreszcie pojawiają się napisy końcowe. Wtedy wszystkie myśli dotyczące produkcji napływają z podwójną siłą. Tak, dawno tego nie doświadczyłam. Obraz Larsa von Triera zmusza do refleksji.
Bess McNeill mieszka w małej miejscowości, gdzie władzę sprawuje miejscowy kościół. Panuje dyskryminacja kobiet i surowe zasady, ukazujące jakie zachowania nie będą tolerowane. Wkrótce kobieta wychodzi za mąż za doświadczonego już mężczyznę. Ich związek jest pełen szczęścia. Jednak Jan musi powrócić do swojej pracy na platformie wiertniczej na Morzu Północnym. Zrozpaczona Bess źle znosi rozłąkę, a swój wolny czas zapełnia rozmowami z Bogiem, do którego kieruje swoje modlitwy o powrót do domu swojego męża. Tymczasem na platformie wiertniczej dochodzi do wypadku, w wyniku którego Jan powraca do domu sparaliżowany. Bess opiekuje się nim, mając wyrzuty sumienia, że to ona jest przyczyną kalectwa mężczyzny. Zrezygnowany Jan wpada na nowe, szalone pomysły, których spełnienia wymaga od swojej wiernej i kochającej żony.
Lars von Trier jest kontrowersyjnym reżyserem duńskiego pochodzenia, będącym zwolennikiem minimalizmu. Jego produkcje charakteryzują się brakiem wymyślnych dekoracji, sensacyjnych akcji czy też sztucznego oświetlenia. Von Trier zasłynął ze swojego trudnego charakteru, przez co niewielu aktorów jest gotowych i chętnych na podjęcie z nim współpracy. Jego nieobliczalne pomysły w połączeniu z brakiem pokory tworzą niezwykle oryginalne dzieła. Reżyser cierpi na depresję, która była powodem powstania jego niektórych filmów. Filmografia von Triera cieszy się szerokim uznaniem, szczególnie w kinematografii europejskiej. Większa część obrazów reżysera dopiero przede mną, jednak już teraz muszę przyznać, że jego praca jest niesamowita i zdecydowanie warta poznania.
"Przełamując fale" to wielopoziomowa, intensywna i bardzo rozwinięta pod względem emocjonalnym opowieść. Reżyser ukazuje nam relacje pomiędzy mężem a żoną w nieznanym nam dotychczas środowisku, gdzie wszelkie decyzje podejmowane są w pobliskim kościele, który nie posiada dzwonów, gdyż mieszkańcy nie potrzebują ich, aby należycie czcić Boga. Taki pogląd wynika również z wyraźnego podziału pod względem płci. Kobiety nie mogą uczestniczyć w pogrzebach i tylko mężczyźni wypowiadają się podczas wspólnych spotkań w kościele. W dodatku kobieta pozostaje w miejscowości i ma cierpliwie czekać na powrót męża z pracy. Niewinna oraz niedoświadczona Bess zakochuje się w Janie i dzięki niemu poznaje erotyzm. Ich wspólne życie wydaje się spełnieniem wszelkich marzeń kobiety, do czasu gdy jej ukochany opuszcza rodzinny dom na czas wykonywania pracy. Bess prowadzi osobliwe rozmowy z Bogiem, które przypominają rozdwojenie jaźni głównej bohaterki. W dodatku dba o innych, ciągle poświęca się, nie zważając na siebie. Te cechy szczególnie się uwidaczniają, gdy sparaliżowany Jan powraca do domu. Wkrótce wydaje jej niespodziewane polecenie: Bess ma kochać się z innymi mężczyznami i relacjonować jemu swoje przygody. Kobieta zostaje postawiona w niezwykle ciężkiej sytuacji. Z jednej strony chce dobrze dla męża, a jest przekonana, że spełnienie jego zachcianki, umożliwi mu powrót do zdrowia. Z drugiej strony taka postawa kłóci się z jej przekonaniami, wiarą i charakterem. Trudna decyzja przyczynia się do stopniowego upadku Bess, mającą jednak wsparcie przyjaciół.
Jestem pod wielkim wrażeniem znakomitej roli Emily Watson, która dotychczas kojarzyła mi się z rolą w "Czerwonym smoku". Zagrała tam niewidomą kobietę, a widok jej oczu zapadł mi w pamięć. Na ekranie pojawia się również stały bywalec w filmach von Triera - Stellan Skarsgard. "Breaking the Waves" bardzo mocno oddziałuje na widza, zajmuje wszystkie myśli i odczucia. Mnie osobiście wymęczyło to psychicznie tak, że po seansie nie pozostawało mi nic innego jak pójść spać z głową pełną świeżych doznań. Zdecydowanie polecam.
Moja ocena: 9/10
oj koniecznie muszę obejrzeć coś dla mnie , znów dzięki !!
OdpowiedzUsuńChcę obejrzeć ten film gdzieś od roku 1996 :):) Z tym tytułem jest dziwna sprawa. Temat jest tak ciężki że z jednej strony mnie do niego ciągnie (wiadomo.. reżyser, wielkie kino, nie wypada nie obejrzeć), z drugiej strony ciężko znaleźć odpowiedni nastrój na taki temat.
OdpowiedzUsuńTo faktycznie sporo czasu. :D
UsuńZdecydowanie warto obejrzeć. Temat daje dużo do myślenia, przygnębia, ale z drugiej strony oferuje niezwykłe przeżycia. :)
Witam
OdpowiedzUsuńSzukam filmu, który oglądałam jakieś 25 lat temu. Był kostiumowy o miłości. Pamiętam tylko jedną scenę: mężczyzna wraca z podróży, może z wojny, tutaj nie jestem pewna. Czeka na niego kobieta, która go kocha, ale on o tym nie wie. W każdym razie kobieta w czasie jego nieobecności została sparaliżowana i teraz jest na wózku inwalidzkim. Kobieta ma długie, gładko uczesane kruczo czarne włosy.
Może jakieś podpowiedzi?