piątek, 14 lutego 2014

Przed północą (Before Midnight, 2013)

Reżyseria: Richard Linklater
Scenariusz: Richard Linklater, Julie Deply, Ethan Hawke
Produkcja: USA
Gatunek: Dramat, Romans
Czas trwania: 108 minut

Obsada:
Julie Deply: Celine
Ethan Hawke: Jesse



„Przed północą” to trzeci i ostatni film z trylogii Richarda Linklatera, który poprzedzają kolejno „Przed wschodem słońca” i „Przed zachodem słońca”. Okrzyknięty przez niektórych najlepszym romansem wszech czasów jest nominowany do Oscara w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany. Pierwszy film serii został wyprodukowany w 1995 roku, drugi 9 lat później. Trylogia liczy więc sobie w sumie 18 lat, a Ethan Hawke i Julie Deply starzeją się razem z granymi przez siebie głównymi bohaterami. To dość niezwykłe, aby obserwować kolejne zmiany w wyglądzie bohaterów, mające tak naprawdę odbicie w prawdziwym życiu aktorów.


Cecile i Jessie poznali się pewnego dnia w pociągu i spędzili ze sobą cudowny dzień w Wiedniu. Teraz, po 18 latach, jest to dla nich tylko wspomnienie młodości, bowiem od kilku lat są już małżeństwem. Mają dwie śliczne córki, a oni sami zauważają, że od dawna nie poruszali poważniejszych tematów w rozmowach, gdyż codzienność i praca wydają się ich pochłaniać całkowicie. Film rozpoczyna się pożegnaniem syna Jessie’go, który wraca z słonecznych wakacji w Grecji z powrotem do mamy do USA. Tak, mamą chłopca nie jest Cecile, tylko była żona Jessie’go z jego poprzedniego małżeństwa. Mężczyzna ma wyrzuty sumienia, że nie jest stałą częścią życia syna. To między innymi ten temat będzie przyczyną ogromnej i bolesnej kłótni w pokoju hotelowym, który jako prezent od znajomych miał służyć do innych celów…



W „Przed wschodem słońca” mamy do czynienia z niezwykłą historią poznania dwójki młodych ludzi. Spontaniczny spacer po Wiedniu otwiera całkiem nowy rozdział w ich życiu. Mocą tej, jak i pozostałych części jest zdecydowanie dialog. Jednak w „Before Sunrise” ich rozmowy skupiają się na tematach światopoglądowych, wzajemnej chęci poznania i pochłaniania wypowiedzi swojego rozmówcy. Sposób ukazania ich historii czaruje, gdyż znacznie odstępuje od typowego dla lat 90. przedstawiania historii miłosnych. W „Przed zachodem słońca” Cecile odnajduje Jessie’go, który przyjechał do Paryża w celu wypromowania swojej nowej książki. Od razu rzuca się w oczy dojrzałość ich rozmów. Swoboda obecna przy ich pierwszym spotkaniu ustępuje powoli uczuciu wstydu, zgorzknienia. Jessie ma żonę i syna, Cecile nie może trafić na właściwego mężczyznę. Rozmowy stopniowo odkrywają ich uczucia do siebie, jednak oni sami nie do końca zdają sobie z nich sprawę, szczególnie, że Jessie ma rodzinę na innym kontynencie. Dialogi z jeszcze większą mocą urzekają oraz prowadzą film. Nawet Woody Allen potrzebuje w swoich filmach trochę akcji, natomiast tutaj mamy do czynienia jedynie ze zmieniającym się krajobrazem Paryża. Jest spokojnie i ujmująco.



„Przed północą” różni się od poprzednich części. Przede wszystkim bohaterowie są już razem. Wydawać by się mogło, że będą prowadzić teraz tylko i wyłącznie szczęśliwe życie.  Zresztą do tego przyzwyczaił nas sam reżyser, ukazując w poprzednich częściach, że gdy bohaterowie spędzają czas wspólnie są szczęśliwi. Ich małżeństwo musi znosić wiele problemów, a ich kulminacja przypada właśnie na feralną noc w pokoju hotelowym. W „Before Midnight” pojawia się więcej osób. Podczas rozmowy przy stole u znajomych skupia się chyba 8 osób. Poruszają głównie tematykę seksu, co może wydać się w takiej ilości nieodpowiednie, ale ja sądzę, że dobrze obrazuje dorosłe życie. Nie czarujmy się, przez to scena wyszła bardziej naturalnie niż gdyby scenariusz narzucał im jedynie rozmowy o innych aspektach życia. Niesamowicie wczułam się w genialną kłótnię dwóch małżonków, która dotyczy niespełnionych marzeń, poświęcenia dla rodziny, trudnej natury kobiety. Dialogi tworzą ten film oraz są jego najmocniejszą stroną. Naturalnie i dobrze wypadli Deply i Hawke, pozostawiając za sobą niezapomniane emocje.



Zmieniający się krajobraz malowniczej Grecji tworzy przyjemne tło. Zupełnie niepotrzebna wydaje mi się scena w malutkiej świątyni(?). W dodatku samo zakończenie dość mnie zirytowało, bo nie takiego rozwiązania spodziewałam się po tak znakomitej trylogii. W pewnej rozmowie Cecile opowiedziała historię o mężczyźnie chorym na białaczkę, który wtedy nauczył się dostrzegać piękno w drobnych rzeczach. To jest właśnie to, co lubię w jej opowieściach, czyli spojrzenie na takie drobne rzeczy, na które zwykle nie zwracamy uwagi. Utożsamiałam się w niektórych momentach z jej poglądami, co sprawia, że film nabiera dla mnie dodatkowego znaczenia. Podsumowując, trzecia część trylogii zdobyła moje serce, jednak „Przed zachodem słońca” cenię sobie niemal równie wysoko. Magia obecna przy każdym z tych trzech obrazów Richarda Linklatera jest niesamowita. Zdecydowanie warto obejrzeć.

Moja ocena: 8+/10

3 komentarze:

  1. U mnie dzisiaj cos a propos "Before sunrise" i calej serii :)
    A film swietny, bardzo lubie te serie!

    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widziałam tego filmu, koniecznie muszę obejrzeć ;-)
    Pozdrawiam,

    zabawa-moda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. skuszę sie ;)
    zapraszam do mnie i do obserwacji jeśli ci się spodoba;)
    > www.redlips-evelinafashion.blogspot.com
    pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń