poniedziałek, 27 stycznia 2014

Wilk z Wall Street (The Wolf of Wall Street, 2013)

Reżyseria: Martin Scorsese
Scenariusz: Terence Winter
Produkcja: USA
Gatunek: Biograficzny, Komedia kryminalna
Czas trwania: 159 minut

Obsada:
Leonardo DiCaprio: Jordan Belfort
Jonah Hill: Donnie Azoff
Margot Robbie: Naomi Lapaglia
Matthew McConaughey: Mark Hanna



„Wilk z Wall Street” to kolejna produkcja ubiegająca się o kilka Oscarów, a największe szanse według mnie ma zdecydowanie za pierwszoplanową rolę Leonarda DiCaprio. Aktor ma na swoim koncie już wiele wspaniałych ról, ale postaci Jordana Belforta jeszcze nie grał, mimo że łączy ona niektóre cechy bohaterów z poprzednich obrazów Scorsese. „The Wolf of Wall Street” to jeden wielki szał imprezy, seksu, alkoholu i narkotyków. I pieniędzy, które Belfort posiada ze znaczną nadwyżką. Historia pomimo braku konkretnego i jednoznacznego przesłania, pozostawia widzowi wolność osądu. Jednak autodestrukcja Belforta moim zdaniem powinna być na koniec jasno skwitowana.


Jordan Belfort zaczyna pracować na Wall Street, gdzie poznaje Marka Hannę. Jego świeże ambicje i plany na przyszłość zostają zmiecione przez nowo poznanego kolegę, który opowiada mu o swoim życiu – pełnym narkotyków, pieniędzy i kobiet. To właśnie ten wspólny lunch całkowicie zmieni myślenie młodego Belforta, który dzięki obrotom akcji tzw. groszowych spółek wkrótce poznaje nowe źródło dochodu. Zakłada własną firmę – Stratton Oakmont – i zaczyna zarabiać miliony. Belfort, bogacący się w ekspresowym tempie, całkowicie zmienia swoje życie, przyciągając tym samym uwagę FBI.



Jordan Belfort ma wszystko, a jego niezwykle luksusowe życie pokazane na ekranie robi wrażenie. „Wilk z Wall Street” jest również w dużym stopniu dobrą komedią, a scena czołgającego się Belforta z porażeniem mózgowym po zażyciu narkotyków jest świetna. Martin Scorsese ma w swoim dorobku filmowym znaczną ilość produkcji genialnych, od „Chłopców z ferajny” po „Wyspę tajemnic”. Tym razem widać jego doświadczoną rękę, czyli niesamowicie poprowadzoną fabułę. Belfort ukazany od tzw. zera do milionera to zagrywka typowa dla Scorsese, dzięki której widz ma szansę zbliżyć się do bohatera i nieco się z nim identyfikować. Wykształcony Belfort potrafi z beznadziejnie zapowiadającego się biznesu akcji śmieciowych wyciskać miliony. Bogactwo, zabawa, narkotyki i seks – tego w filmie jest pełno, a mimo to dostrzegałam jakimś cudem ich równowagę. Trudno mi było nie porównywać imprez Belforta i Gatsby’ego i muszę przyznać, że jednak większe emocje wzbudziły we mnie te u Gatsby’ego. Seans „Wilka z Wall Street” niesamowicie mnie wciągnął, choć te 3 godziny były trochę męczące. Najnowszy film Scorsese bije także rekordy w ilości przekleństw i pokazywanego negliżu.



Leonardo DiCaprio w swoim realnym życiu również nie narzeka na pieniądze, których z pewnością mu nie brakuje. Jednak w przeciwieństwie do granego przez siebie bohatera bogactwo nie uderza mu do głowy. DiCaprio jest aktywnym działaczem na rzecz ochrony środowiska i jeździ samochodami jedynie przyjaznymi dla przyrody. Jako aktor jest niezwykle ciekawą postacią, gdyż łączy w sobie dziecięcy urok z charyzmą typową dla De Niro. Ilość nominacji aktora do nagrody Akademii Filmowej jest przerażająco mała, dlatego mam nadzieję, że w tym roku zostanie wreszcie doceniony i zdobędzie statuetkę. Za rolę Wilka zdobył już Złoty Glob, więc jest na dobrej drodze, szczególnie że zagrał naprawdę genialnie. Na uwagę zasługuje także Matthew McConaughey, który swoją postacią Marka Hanny wniósł wiele do filmu, mimo że na ekranie pojawił się jedynie na krótko. Bardzo dobrze zagrana rola, a scena z wybijaniem rytmu na własnej klatce piersiowej i nuceniem jest niezapomniana. Nie da się pominąć również Margot Robbie, która wcieliła się w żonę Belforta. Swoją rolę zagrała na tyle przekonująco i dobrze, że zasługuje na ciche brawa.



„Wilk z Wall Street” posiada świetne aktorstwo, dobrej jakości scenografię i muzykę oraz wybitnego reżysera. Jest to kawał dobrego kina, wykonanego niemal po mistrzowsku. Historia opowiedziana w filmie daje do myślenia. Choć twórcy filmu ostatecznie nie pochwalają zachowania Belforta i przez jego upadek pokazują do czego prowadzi takie postępowanie to ja osobiście odczuwałam niedosyt po takim zakończeniu produkcji. Niebezpieczeństwo związane z bogactwem jest wielkie, ale jak tutaj nadal o nim nie marzyć, skoro pokazane nam zostały wszystkie jego zalety i po prostu świetna zabawa? W obecnych czasach kryzysu taki obraz może budzić kontrowersje, a ostatnie sceny pokazujące, że dzięki posiadaniu majątku wcale nie otrzymasz należnej kary, nie satysfakcjonują.


Moja ocena: 8+/10

3 komentarze:

  1. Mnie również bardzo się podobał - niezła rozrywka :)
    Jeśli jesteś ciekawa, to oczywiście zapraszam do przeczytania mojej recenzji :)

    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny film, nie mogę sie doczekać rozdania Oscarów, Mam nadzieję, że DiCaprio w tym roku wygra! Nelży mu się. Nie byłam jego wielką fanką ale strasznie się ucieszyła jak przeczytałąm o tym na Media River Media River bo ostatnie kilka jego filmów to mistrzostwo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie kluczowa scena będąca głównym przekazem i podkreśleniem stanowiska odreżyserskiego to scena, w której agent Patrick Denham jedzie metrem do domu. Subtelna zapewne dlatego, że kontrastująca z jedynym dozwolonym Hollywoodzkim przekazem. I przez tę subtelność wspaniała.
    Scorsese i Di Caprio to duet na miarę wcześniejszego z De Niro. Ich twórczość to kopalnia kinowego złota.

    OdpowiedzUsuń