poniedziałek, 25 listopada 2013

Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia (The Hunger Games: Catching Fire, 2013)

Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Simon Beaufoy, Michael Arndt
Produkcja: USA
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Czas trwania: 146 minut

Obsada:

Jennifer Lawrence: Katniss Everdeen
Josh Hutcherson: Peeta Mellark
Liam Hemsworth: Gale Hawthorne
Woody Harrelson: Haymitch Abernathy
Philip Seymour Hoffman: Plutarch Heavensbee



Najnowszy film Francisa Lawrence to kontynuacja pierwszej części „Igrzysk Śmierci” z 2012 roku. Pierwsze przygody Katniss i Peety bardzo mi się spodobały, zarówno produkcja, jak i książka. Z tego powodu dość oczywistym było pójść na kolejną część ich zmagań. Wielokrotnie obejrzany zwiastun, zebrane ulotki z kina, długie kolejki do kas i konieczna wcześniejsza rezerwacja miejsc. Czy to nie zbyt jednoznaczna zapowiedź?


Katniss  i Peeta wygrali ostatnie Igrzyska Głodowe, lecz tytuł zwycięzców wcale nie gwarantuje im spokoju. Ludzie w poszczególnych dystryktach zainspirowani działaniami bohaterów rozpoczynają niewielkie bunty, które są zapowiedzą poważniejszych zamieszek. Katniss i Peeta muszą odbyć obowiązkowe Tournee Zwycięzców, podczas którego zmuszeni zostają do udowadniania ludziom, że powodem ich wielkiej wygranej jest prawdziwa miłość. A konsekwencje raz złamanych zasad igrzysk są ogromne.


Seans trwa około 146 minut, odliczając jeszcze od tego napisy końcowe. Tymczasem Tournee Zwycięzców i część kolejnych Igrzysk to wszystko co mają nam do zaprezentowania twórcy filmu. Mnie osobiście to nie satysfakcjonuje, ponieważ brak tu jakiegokolwiek zakończenia. Produkcja po prostu urywa się! A tytuł kolejnej, trzeciej, części ma wszystko wyjaśniać. Szczerze mówiąc, wcale mnie to nie zaciekawiło, bo męczyłam się już na sali kinowej. Nie widzę sensu oglądania kolejnej części „Igrzysk śmierci”, przynajmniej nie w kinie. To, co oglądamy na ekranie „Igrzysk śmierci: W pierścieniu ognia” niesamowicie przypomina znane nam już obrazy z pierwszej części. Znowu Igrzyska, znowu będą się zabijać i walczyć o przetrwanie. Nowe sztuczki organizatorów wydają się nam jedynie umilać czas, bo może to dziwne, ale momentami trująca mgła wydaje się ciekawsza niż rozmowa Katniss i Peety.


Z pozytywnych aspektów filmu to strona techniczna prezentuje się naprawdę imponująco. W dodatku robiące wrażenie stroje bohaterów – ogromny plus za kostiumy! Charakteryzacja również jest niezwykła i zdecydowanie zwraca na siebie uwagę. Postać Effie Trinket wydaje się być kwintesencją niesamowitych umiejętności charakteryzatorów i kostiumologów. I urzekła mnie złota kreska na powiekach Cinny! Co do aktorstwa to Jennifer Lawrence sprawia wrażenie nieprzewidywalnej. W „Poradniku pozytywnego myślenia” świetnie ukazała swoje zdolności aktorskie, a w „Igrzyskach śmierci: W pierścieniu ognia” zagrała całkiem zwyczajnie. Z pewnością duży wpływ ma tutaj odmienność tych ról, bo wiadomo, że przedstawienie niestabilnej psychicznie dziewczyny wymaga wysiłku, a biegnąca po lesie z łukiem ma mniejsze pole do popisu. Natomiast dla Josha Hutchersona rola Peety to niepowtarzalna szansa na wybicie.


Podsumowując, druga część „Igrzysk śmierci” to pełna akcji opowieść o losach nie tylko Katniss i Peety, ale też mieszkańców Kapitolu. Nie jest nudno, chyba że do kina przyszło się z zamiarem oglądnięcia czegoś ambitniejszego, wykraczającego poza wartką akcję. W takim przypadku sugeruję wybrać się na zupełnie inny film. Na ekranie dzieje się tak naprawdę dużo, ale w ogólnym zestawieniu bohaterowie niewiele zdziałali przez cały seans. Brak dobrego zakończenia, zachęcającego do niecierpliwego czekania na kolejną część to niestety wada produkcji. Cały błysk, magia i splendor towarzyszący wszelkim działaniom pod publikę Igrzysk wynagradza w pewnym stopniu inne niedoskonałości. Jeśli cenicie sobie dobre kino to wybierzcie się przykładowo na „Kapitana Phillipsa” lub czekajcie na „Hobbita” w grudniu, bo „Igrzyska…” nie zachwycają.

Moja ocena: 5/10

1 komentarz:

  1. Chyba pójdę chociażby dla kostiumów , ale nie tylko :-) " Wenus w futrze " zaliczone :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń