wtorek, 20 sierpnia 2013

Słomiany wdowiec (The Seven Year Itch, 1955)

Reżyseria: Billy Wilder
Scenariusz: George Axelrod, Billy Wilder
Produkcja: USA
Gatunek: Komedia
Czas trwania: 105 minut

Obsada:
Marilyn Monroe: Dziewczyna
Tom Ewell: Richard Sherman
Evelyn Keyes: Helen Sherman
Sonny Tufts: Tom MacKenzie
Robert Strauss: Pan Kruhulik


„Słomiany wdowiec” kojarzy się najczęściej jedynie ze sławnym zdjęciem Marilyn, której przejeżdżające metro podwiewa białą sukienkę. Zdjęcie pomogło wypromować film, który sam w sobie jest dobry. Wielbiciele Marilyn i jej cudownego zdjęcia z niecierpliwością czekają na fragment produkcji, w której biała sukienka zacznie falować na wszystkie kierunki. Ale wydaje się, że legenda przerasta już sam epizod. Niewielu dostrzega prawdziwy sens filmu i zaangażowanie aktorów. Szkoda, bo znakomity reżyser Billy Wilder niezwykle umiejętnie przedstawia nam ponadczasowy wniosek.
Richard Sherman jak wielu innych mężczyzn żegna się z żoną i synem, wyjeżdżającymi na krótkie wakacje. Richard zostaje w domu, aby pracować i odpocząć od rodziny. W tym czasie zostaje poddany próbie, gdyż zewsząd docierają do niego różne pokusy. Papierosy, alkohol i… niezwykle piękna sąsiadka z góry. Czy obrona ma jakikolwiek sens? W dodatku Richard zaczyna podejrzewać czy przypadkiem jego żona nie ma romansu z przystojnym pisarzem.
Marilyn Monroe marzyła o poważnych i wymagających rolach w dramatach, czego niestety nie udało jej się osiągnąć. W zamian Hollywood zaszufladkowało ją jako słodką i głupią blondynkę. Ciągła walka z producentami poskutkowała lepszym kontraktem. Darryl F. Zanuck nadal nie pozwalał jej twórczo podchodzić do filmów, w których występowała. Wtedy zaproponował jej główną rolę w „Słomianym wdowcu”, którą aktorka wzięła z chęcią m.in. ze względu na korzyści ze współpracy ze znakomitym i popularnym reżyserem Billy’m Wilderem. Kontrakt wymagał od niej także udziału w produkcji „Nie ma jak show”, której MM od początku bardzo się obawiała. Profesjonalni tancerzy i piosenkarze Broadwayu – nieuniknione było wypaść przy nich kiepsko, a w dodatku aktorce nie przypadła do gustu fabuła filmu. Marilyn zgodziła się na postawione jej warunki, mimo że wytwórnia 20th Century Fox nadal z powodzeniem kontrolowała wszystkie filmy z jej udziałem.
Według dr Brubakera powszechnym zjawiskiem wśród mężczyzn jest 7-roczny świąd – żonaty mężczyzna dokładnie po 7 latach małżeństwa będzie najbardziej skłonny do zdrady swojej partnerki. A do zdrady najczęściej dochodzi w okresie letnim. Wniosek może wydać się zabawny, lecz głównemu bohaterowi wcale nie jest do śmiechu. Z jednej strony kochająca żona i syn, którzy są wiele kilometrów od niego. A z drugiej piękna dziewczyna, mieszkająca tuż nad nim. Richard Sherman wmawia sobie, że nie podda się wszelkim pokusom pod nieobecność żony. Nie pije alkoholu, nie pali i zaczyna zdrowo się odżywiać. Pierwszego wieczoru gada sam do siebie i za wszelką cenę próbuje sobie wytłumaczyć, że postępuje poprawnie. Ma dużo wolnego czasu, więc przeznacza go na rozmyślania. Jego rozbujała wyobraźnia także stara się pokazać mu, że ma powodzenie wśród innych kobiet. Richardowi wydaje się, że wszystko prowadzi go ku niemoralnemu postępkowi, a szalona wyobraźnia popycha go w tragicznym w skutkach kierunku zdrady. Kiedy zaprasza do swojego mieszkania dziewczynę sumienie nie daje mu spokoju. Seksowna kobieta nie ułatwia mu pokonania własnych żądzy i dochowania wierności. Mężczyzna plącze się w myślach, z czasem coraz trudniej jest mu odróżnić rzeczywistość od wymyślonego przez siebie biegu sprawy.
„Słomiany wdowiec” to niesamowicie zabawna komedia, będąca równocześnie dobrym kawałkiem kina. Film jest prosty, lecz nie urzeka. Ale w tej zwykłej prostocie kryje się jego czar. Tom Ewell pod względem aktorstwa świetnie sobie poradził. Marilyn Monroe nieco słabiej, lecz zdecydowanie nadrabia to swoim zewnętrznym urokiem. Przyjemną historię z niezłym zakończeniem można zaliczyć do sukcesu reżysera i całej ekipy.
Moja ocena: 7/10

3 komentarze:

  1. mimo iż zdjęcie bardzo dobrze kojarzę to nie miałem pojęcia że jest ono kadrem z filmu

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że tu trafiłam :)
    Recenzji filmów nigdy za wiele, a ja lubię wiedzieć co dobrze obejrzeć :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi także właśnie z tym zdjęciem się kojarzy, bo jak do tej pory niestety nie miałem okazji oglądać. A w ogóle mam spore braki jeśli chodzi o Marilyn. Warto by nadrobić.

    OdpowiedzUsuń