piątek, 11 stycznia 2013

360. Połączeni (360, 2011)

Reżyseria: Fernando Meirelles
Scenariusz: Peter Morgan
Produkcja: Austria, Brazylia, Francja, Wielka Brytania
Gatunek: Melodramat
Czas trwania: 110 minut

Obsada:
Lucia Siposova: Mirka
Gabriela Marcinkova: Anna
Johannes Kirsch: Rocco
Jude Law: Michael Daly


„360” to zbiór różnych opowieści głównie o zdradzie i miłości. Zdecydowanie najbardziej podobało mi się zebranie wielu różnych kultur i języków w jednym miejscu. Jest to przecież powszechne zjawisko, każdy z pewnością miał nieraz do czynienia z obcokrajowcem. A jednak zbyt rzadko używa się w filmach tego – jakże prostego – zabiegu. Dominują języki słowiańskie (rosyjski i słowacki), co tylko ułatwia nam zaznajomienie się z tą produkcją. Scenografia dobra, aczkolwiek nie wyróżniająca się. Fernando Meirelles (czy też ktoś inny) poszedł na zbyt duże ułatwienie, co sprawia, że nie pozostaje ona w pamięci. Aktorzy dobrze dobrani, świetny Anthony Hopkins i mnie osobiście podobał się też Jude Law, ale to chyba przez osobisty sentyment do niego. I muzyka! Także w odmiennych językach, jak dla mnie jest to naprawdę niezwykły pomysł. Dzięki niej łatwiej można się wpasować w klimat w filmu, jak i przyjemniej posłuchać czasami „bliższych” utworów.


Jak już wcześniej wspomniałam film opisuje kilka historii, z początku całkiem nie pasujących do siebie. Mamy tutaj do czynienia z innymi językami, kolorem skóry, upodobaniami czy też zwyczajami. Najpierw ukazany jest brytyjski biznesmen, który w ostatniej chwili powstrzymuje się przed zdradzeniem żony. Słowacka prostytutka, która dopiero zaczyna swoją pracę, lecz po jakimś czasie staje się jedną z tych lepszych. Brazylijska dziewczyna powracająca do kraju, dowiedziawszy się o zdradzie swojego chłopaka. A chłopak ten w osobnym epizodzie nawiązuje romans z żoną… brytyjskiego biznesmena. Brazylijka na lotnisku spotyka starszego mężczyznę, lecącego do USA w celu identyfikacji zwłok zaginionej córki. Dziewczyna spotyka także zwolnionego niedawno z więzienia przestępcę seksualnego. Francuski dentysta zmagający się z dylematem: miłość do swojej asystentki czy religia, która zabrania mu zadawać się z mężatką. A owa kobieta jest żoną Rosjanina, który jest osobistym kierowcą swojego szefa, który z kolei później korzysta z usług wspomnianej prostytutki...


Tak, wszystko i wszyscy są połączeni (przynajmniej tak wynika z filmu). Jednak tylko niektóre historie wywarły na mnie choć niewielkie wrażenie. Najbardziej przemówiła do mnie historia rosyjskiego kierowcy. Doszukałam się w niej wielu ciekawych stwierdzeń i sytuacji, które nie raz dostrzegłam także we własnym życiu (pomijając całą część z szefem, oczywiście). Mam niejedno „ale” co do opowieści, w której występuje Hopkins. Po pierwsze reżyser zapewnił mu małe pole do popisu. Filozoficzne wywody nie do końca pasują mi do niego! Owszem, zagrał bardzo dobrze, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ale stać go na wiele więcej wtedy, kiedy ma taką możliwość (np. genialne „Milczenie owiec”). I tak przez takie większe lub mniejsze uchybienia film dużo traci. Nie wspominając, że jest to kolejna produkcja o zdradzie i miłosnych problemach, która powstała ostatnimi czasy. Szkoda, bo tematyka jest wiecznie aktualna, ale dostrzegam zbyt duże natężenie za bardzo podobnych do siebie filmów.


„360” ma wiele wad, ale dzięki tym wielokulturowym bohaterom i muzyce, film jest naprawdę niezły. Zyskuje na tym, a traci na nienajlepszym scenariuszu i niedociągnięciach. Trzeba przyznać, że można go było lepiej wyreżyserować. Ale cóż da narzekanie na to co można było zrobić lepiej. Z mojej strony wygląda to tak: film można obejrzeć, ale nie liczcie na coś niesamowitego.

Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz