Reżyseria: Fernando Meirelles
Scenariusz: Peter Morgan
Produkcja: Austria, Brazylia, Francja, Wielka Brytania
Gatunek: Melodramat
Czas trwania: 110 minut
Obsada:
Lucia Siposova: Mirka
Gabriela Marcinkova: Anna
Johannes Kirsch: Rocco
Jude Law: Michael Daly
„360” to
zbiór różnych opowieści głównie o zdradzie i miłości. Zdecydowanie najbardziej
podobało mi się zebranie wielu różnych kultur i języków w jednym miejscu. Jest
to przecież powszechne zjawisko, każdy z pewnością miał nieraz do czynienia z
obcokrajowcem. A jednak zbyt rzadko używa się w filmach tego – jakże prostego –
zabiegu. Dominują języki słowiańskie (rosyjski i słowacki), co tylko ułatwia
nam zaznajomienie się z tą produkcją. Scenografia dobra, aczkolwiek nie
wyróżniająca się. Fernando Meirelles (czy też ktoś inny) poszedł na zbyt
duże ułatwienie, co sprawia, że nie pozostaje ona w pamięci. Aktorzy dobrze
dobrani, świetny Anthony Hopkins i mnie osobiście podobał się też Jude Law, ale
to chyba przez osobisty sentyment do niego. I muzyka! Także w odmiennych
językach, jak dla mnie jest to naprawdę niezwykły pomysł. Dzięki niej łatwiej
można się wpasować w klimat w filmu, jak i przyjemniej posłuchać czasami
„bliższych” utworów.
Jak
już wcześniej wspomniałam film opisuje kilka historii, z początku całkiem nie
pasujących do siebie. Mamy tutaj do czynienia z innymi językami, kolorem skóry,
upodobaniami czy też zwyczajami. Najpierw ukazany jest brytyjski biznesmen,
który w ostatniej chwili powstrzymuje się przed zdradzeniem żony. Słowacka
prostytutka, która dopiero zaczyna swoją pracę, lecz po jakimś czasie staje się
jedną z tych lepszych. Brazylijska dziewczyna powracająca do kraju,
dowiedziawszy się o zdradzie swojego chłopaka. A chłopak ten w osobnym
epizodzie nawiązuje romans z żoną… brytyjskiego biznesmena. Brazylijka na
lotnisku spotyka starszego mężczyznę, lecącego do USA w celu identyfikacji
zwłok zaginionej córki. Dziewczyna spotyka także zwolnionego niedawno z
więzienia przestępcę seksualnego. Francuski dentysta zmagający się z dylematem:
miłość do swojej asystentki czy religia, która zabrania mu zadawać się z
mężatką. A owa kobieta jest żoną Rosjanina, który jest osobistym kierowcą
swojego szefa, który z kolei później korzysta z usług wspomnianej
prostytutki...
Tak,
wszystko i wszyscy są połączeni (przynajmniej tak wynika z filmu). Jednak
tylko niektóre historie wywarły na mnie choć niewielkie wrażenie. Najbardziej
przemówiła do mnie historia rosyjskiego kierowcy. Doszukałam się w niej wielu
ciekawych stwierdzeń i sytuacji, które nie raz dostrzegłam także we własnym
życiu (pomijając całą część z szefem, oczywiście). Mam niejedno „ale” co do
opowieści, w której występuje Hopkins. Po pierwsze reżyser zapewnił mu małe
pole do popisu. Filozoficzne wywody nie do końca pasują mi do niego! Owszem,
zagrał bardzo dobrze, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ale stać go na
wiele więcej wtedy, kiedy ma taką możliwość (np. genialne „Milczenie owiec”). I
tak przez takie większe lub mniejsze uchybienia film dużo traci. Nie
wspominając, że jest to kolejna produkcja o zdradzie i miłosnych problemach,
która powstała ostatnimi czasy. Szkoda, bo tematyka jest wiecznie aktualna, ale
dostrzegam zbyt duże natężenie za bardzo podobnych do siebie filmów.
„360”
ma wiele wad, ale dzięki tym wielokulturowym bohaterom i muzyce, film jest
naprawdę niezły. Zyskuje na tym, a traci na nienajlepszym scenariuszu i
niedociągnięciach. Trzeba przyznać, że można go było lepiej wyreżyserować. Ale
cóż da narzekanie na to co można było zrobić lepiej. Z mojej strony wygląda to
tak: film można obejrzeć, ale nie liczcie na coś niesamowitego.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz