sobota, 4 lipca 2015

Jurassic World (2015)

Reżyseria: Colin Trevorrow
Scenariusz: Derek Connolly, Colin Trevorrow, Rick Jaffa, Amanda Silver
Produkcja: USA
Gatunek: Sci-Fi, Przygodowy
Czas trwania: 124 minuty

Obsada:
Chris Pratt: Owen Grady
Bryce Dallas Howard: Claire Dearing
Irrfan Khan: Simon Masrani


Temat dinozaurów, to temat dosyć specyficzny. Ich legenda wzbudza ciągle dużo emocji, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że niektóre gatunki mogą żyć we współczesnym świecie. Na tym polega właśnie fabuła „Parku Jurajskiego”, a widok groźnych dinozaurów podczas tego seansu – gdy byłam jeszcze dosyć mała – budził moje przerażenie i strach. Tym razem mamy do czynienia z najnowszą odsłoną, produkcją o znamiennym tytule „Jurassic World”. Podstawowe pytanie brzmi: jak tym razem będą ginąć ludzie?

Wyspa Isla Nublar nastawiona jest głównie na zyski. Z tego powodu wyposażona jest w różnorodne gatunki dinozaurów, a całość tworzy interaktywny i nowoczesny park rozrywki. Na wyspę zjeżdżają się więc całe rodziny i wycieczki, aby spędzić weekend wśród tych sztucznie klonowanych zwierząt, które przecież wymarły miliony lat temu. Zarządzający parkiem w celu zwiększenia dochodów decyduje się na stworzenie nowego gatunku dinozaura. Jednak mieszanka genów tworzy prawdziwego potwora, który szybko wymyka się spod kontroli.

Od początku wiadomo, że będą ginąć ludzie. Że dinozaury wyjdą poza swoje klatki. Tutaj nie było absolutnie żadnego zaskoczenia, gdyż tego właśnie należało się spodziewać. Jednak podstawa to tak skonstruować fabułę, że mimo swojej przewidywalności, będzie potrafiła przerazić i wciągnąć. Napięcie jest niemal stale obecne w dziele, a to za sprawą samych dinozaurów. Moim zdaniem oddziałują one dosyć dobrze na ludzką świadomość. Prawdopodobnie przez ich historię i fakt, że wyginęły zanim człowiek mógł je poznać lub zobaczyć żywe. W dodatku przejście z dnia (gdy park działa normalnie i przyciąga turystów) w noc (gdy fabuła się rozkręca) spełnia swoje zadanie. Mroczne pościgi, gra z czasem, tajne laboratoria i próby przechytrzenia natury – to wszystko nadal jest w grze. Mało tego – nadal przyciąga uwagę widzów i cieszy się popularnością.


„Jurassic World” bije rekordy wszech czasów i zarabia kolejne setki milionów dolarów. Długo wyczekiwana premiera przeciągała się już blisko 10 lat, ale jak widać nawet komplikacje z ukończeniem produkcji nie zniechęciły widzów głodnych takiego widowiska. W porównaniu z poprzednimi częściami serii, w „Jurassic World” mamy więcej akcji i więcej efektów specjalnych. Wszystko odpowiednio podkręcone, a nawet fabuła obejmuje większe niebezpieczeństwo turystów na wyspie. Koszty nie grają szczególnej roli, jeśli zwracają się całkowicie już w kilka godzin po premierze. Ale wszystko ma dwa końce. Jak dla mnie najlepszymi aktorami były… dinozaury. Kiepsko trafiona obsada nie dała rady mnie do siebie przekonać. A już sama fabuła pozostawia wiele do życzenia. Jest naiwnie, romantycznie i pięknie. A w tle biegną dinozaury, które wprowadzają napięcie i trochę grozy. Główna bohaterka ucieka w szpilkach i – uwaga, uwaga! – biegnie w nich szybciej niż jej towarzysz. A na koniec pozostaje z nienaruszonym makijażem. I właśnie przez takie aspekty mi się nie podobało.



Jakby odłożyć na bok słabo zrealizowany wątek miłosny głównych postaci, to pozostała część historii prezentuje się dosyć dobrze. Dużo się dzieje i to zdecydowanie można oceniać na plus. Bałam się, gdy dinozaury atakowały. Tego już chyba się nie pozbędę, ale mimo wszystko doceniam, że produkcja była w stanie mnie wystraszyć. Może nie jest aż tak źle w takim razie? O tym musicie się już chyba sami przekonać, dla coraz groźniejszych dinozaurów warto. Tylko nie wiem czy chcę wiedzieć jak to będzie z następną częścią…

Moja ocena: 6/10

1 komentarz:

  1. Gratulacje :)

    Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award
    Po więcej szczegółów odsyłam tu : https://kinotojestsztuka.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń