Scenariusz: Jan Komasa
Produkcja: Polska,
Gatunek: Dramat, Wojenny
Czas trwania: 130 minut
Obsada:
Józef Pawłowski: Stefan
Zofia Wichłacz: Alicja "Biedronka"
Anna Próchniak: Kama
Zwiastun do „Miasta 44” robił
wrażenie i od marca nieustannie nie dawał o sobie zapomnieć. Jego wykonanie od
razu przywoływało na myśl Hollywood i ogromną rewolucję w polskiej
kinematografii. Szczególnie, że ostatnimi czasy na ekranach polskich kin
gościły przeważnie (niskobudżetowe) filmy o tematyce pesymistycznej. Akcja
produkcji rozgrywa się podczas powstania warszawskiego, któremu dokładniej
mogliśmy się przyglądnąć za sprawą tegorocznego filmu dokumentalizowanego o tej
samej nazwie. Jan Komasa jest jeszcze niedoświadczonym reżyserem, który podjął
się przedstawienia kolejnej historii tego bohaterskiego zrywu. Drugi raz w tym
roku miałam okazję oglądać przebieg powstania, a także dwie odmienne opowieści
w nim zawarte. Z jakim powodzeniem?
Stefan mieszka razem ze swoją matką i młodszym bratem, starając się zapewnić im względne bezpieczeństwo i utrzymanie. Chłopak pracuje w fabryce Wedla, gdzie musi znosić upokorzenia i prześladowania ze strony Niemców. Mimo złożonej swojej matce obietnicy pozostania w cieniu, wstępuje do AK i angażuje się w konspirację. W tym samym czasie poznaje dziewczynę, która staje się jego pierwszą, młodzieńczą miłością. Z gorącym uczuciem Stefana do Biedronki musi zmierzyć się Kama – wieloletnia przyjaciółka Stefana, która również darzy go czymś więcej niż przyjaźnią. Jednak wybuch powstania staje się ogromną przeszkodą nie tylko w realizowaniu swojej miłości, ale również w normalnym życiu. Każdy dzień może być ostatnim, a nadzieje na upragnioną wolność szybko zostają stłamszone przez okupanta.
Od pięciu lat trwa II WŚ. Jednak tylko garstka pogodziła się z utratą przez Polskę niepodległości. Głównie młodzi, którym przyszło dorastać w tych trudnych czasach wojny, chcą powstania i odzyskania wolności. Nadciągające wojsko rosyjskie staje się impulsem do zbrojnego wystąpienia przeciwko okupantowi. Niestety wielka nadzieja na ponowną suwerenność państwa polskiego zamienia się w szaleńczą i burzliwą walkę o przetrwanie. Obrazy wojenne niezwykle oddziałują na psychikę widza. Taki element stał się jedną z głównych zalet „Miasta 44”, gdyż niezwykle dobitnie i bezwzględnie ukazuje on wielki zryw Polaków. Obraz Jana Komasy jest brutalny i nie szczędzi środków na ukazanie ogromu cierpienia. Pokazuje jak bardzo destrukcyjny wpływ na świadomość walczących i cywilów miał widok krwi, śmierci i rozczłonkowanych części ciała ludzkiego. Produkcja zawiera niezwykle jasny przekaz co do ilości ofiar, a także skutków powstania.
„Miasto 44” jako dramat wojenny
ukazuje opowieść na tle zbrojnego wystąpienia Polaków. Jednak po obejrzeniu
filmu można się zastanawiać co było tłem, a co głównym wątkiem. Obraz z
pewnością będzie budził wiele różnorodnych opinii, szczególnie że porusza ważne
z punktu polskiej historii kwestie. Jan Komasa zastosował w swoim dziele
rozwiązania dość nietypowe dla polskiego kina. Kilkakrotnie możemy obserwować
na ekranie sceny przerysowane i sztuczne. Ich występowanie może wywoływać
niezadowolenie i kontrowersje, jednak poprzez nie realizowany jest głównie
wątek miłosny filmu. W dodatku stanowią one o oryginalności dzieła, a zważając
na jego tematykę było to posunięcie dosyć odważne. Bo taki właśnie jest film
Jana Komasy – reżyser nie boi się mieszania gatunków i stylizacji, a jego obraz
zwrócony jest bardziej w stronę młodzieży.
Obsada została dobrana spośród nieznanego dotychczas grona aktorów, więc mamy okazję oglądać zupełnie nowe, debiutujące twarze. Nie można liczyć na ich doświadczenie przed kamerą, jednak wprowadzają oni swojego rodzaju odświeżenie. Zofia Wichłacz, wcielająca się w rolę Biedronki, a także Józef Pawłowski jako Stefan spisali się przeciętnie, choć przeważnie to ich postaci tworzą fabułę dzieła. Stefan w wyniku traumatycznych przeżyć popada w depresję i niemal do końca snuje się na ekranie. Na szczęście energiczna Biedronka przejmuje ciężar odpowiedzialności i zadań, choć równie szybko jej entuzjazm gaśnie.
„Miasto 44” jest
niekonwencjonalnym sposobem przedstawienia powstańczej rzeczywistości. Z jednej
strony mamy do czynienia z bardzo dobrze prezentującym się od strony
technicznej filmem, którego okrutne obrazy pozostają na długo w pamięci. Z
drugiej strony wątek miłosny momentami kuleje, jego bohaterowie nie zawsze są
wyraźni, a sceny ocierające się o hollywoodzki kicz stanowią sporną kwestię. Z
pewnością dużym atutem obrazu jest jego muzyka. Szczególnie zapamiętałam utwór
„Ich liebe dich” Orlando di Lasso, rozbrzmiewający w scenie dramatycznego ataku
na Niemców. Niektóre nieszablonowe oraz surrealistyczne sceny robią niezwykłe
wrażenie, a całość dzieła oceniam mimo wszystko pozytywnie.
Moja ocena: 7+/10
Właśnie wróciłam z kina.. Film bardzo mi się spodobał, w takiej formie przemówił do mnie zdecydowanie. Oceniam go bardzo dobrze ;)
OdpowiedzUsuń